Po powrocie z mistrzostw świata Jan Bednarek wielokrotnie rozmawiał z trenerem Markiem Hughesem na temat swojego miejsca na St Mary's Stadium. Za każdym razem słyszał dość wymijające odpowiedzi. Coś w rodzaju: "Niby chcemy na ciebie stawiać, ale pamiętaj że nie jesteś tutaj jedynym zawodnikiem do gry". Jan to rozumiał i nie tuptał nogami ze wściekłości. Nawet gdy za kupno zawodnika na jego pozycję pobito transferowy rekord Southampton.
Piłkarz poważnie rozważał jednak letnie wypożyczenie do Hannoveru 96. Niemcy złożyli oficjalną ofertę. I na tym się skończyło, bo Southampton szybko postawiło weto. Wielu dziennikarzy zapowiadało, iż zespół z południowej Anglii rozpocznie więc nowy sezon tak jak zakończył poprzedni, czyli z 22-latkiem w pierwszym składzie. Nic jednak bardziej mylnego.
Najlepszy, ale schodzi jako pierwszy
Southampton bardzo chciał ściągnąć z Lecha Poznań polskiego obrońcę. Tak bardzo, że klub prześwietlił tam nawet typ dziewczyn, z którymi Bednarek się spotyka. Anglicy nie patyczkowali się, po ledwie roku regularnej gry w Ekstraklasie zapłacili za niego 6 mln funtów. Dla klubu Premier League może to i drobne, których utraty nikt nawet nie zauważy, ale do dziś jest to rekord transferowy w historii polskiej ligi. Wielu widziało w młodym Polaku materiał na następcę Kamila Glika. Takie głosy powielano również o dziwo na Wyspach. Na początku może i w przenośni, ale kiedy stoper Monaco doznał kontuzji barku przed mundialem, również i dosłownie.
W tym całym szaleństwie była metoda. Bo trudno powiedzieć, aby sam Bednarek jakkolwiek swoją postawą zawiódł oczekiwania kibiców. Profesjonalnie ułożony, z perfekcyjnym angielskim i odpowiednie dobraną dietą. Na mundialu był jednym z najlepszych zawodników naszej kadry. W Premier League na przełomie kwietnia i maja wywalczył sobie miejsce w drużynie. Ba, pod koniec ubiegłego sezonu zgarnął nagrodę klubowego zawodnika miesiąca. I najważniejsze: z 22-latkiem w składzie Southampton uratował się przed spadkiem z angielskiej ekstraklasy.
Teraz reprezentant Polski jest dopiero piątym stoperem w drużynie Hughesa. Na 12 kolejek obecnego sezonu, Bednarek tylko trzy razy trafił do kadry meczowej Świętych na spotkania Premier League. Zagrał dwukrotnie, do tego raz od pierwszej minuty. Miało to miejsce w meczu u siebie z Chelsea (0:3), podczas którego szkoleniowiec Mark Hughes zmienił Polaka już w przerwie. Co dziwne 22-latek był do tego czasu… najlepszym zawodnikiem swojego zespołu. Rzadko kiedy zdarza się, aby przy trzybramkowej porażce oceniano piłkarza na notę 7 (w skali do 10) jak zrobił to w jego przypadku lokalny dziennik "Read Southampton".
ZOBACZ WIDEO Niesamowite emocje w niemieckim klasyku! Dwa gole Lewandowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Jak opowiada reporter miejscowego "Southern Daily Echo", czyli Dan Sheldon: - Trudno więc w jakikolwiek sposób racjonalnie wytłumaczyć to, dlaczego Polak niemal w ogóle nie gra.
Brak zaufania
Legendarny trener oraz ekspert telewizyjny Graeme Souness mawiał: - W Anglii twoją skalę przydatności mierzymy nie tym jak grasz, tylko tym jak wysoki kontrakt posiadasz. Jeśli to prawda, Bednarek ze swoimi 20 tysiącami funtów tygodniówki wygląda blado w porównaniu z rywalami o miejsce w składzie jak: Maya Yoshida (50 tysięcy), Jack Stephens (48 tysięcy) czy Wesley Hoedt (60 tysięcy).
Zdaniem wspomnianego Sheldona, pieniądze są rzeczywiście problemem Polaka, lecz nie w tym kontekście: - Jak udało nam się dowiedzieć, właściciel klubu Ralph Krueger zapowiedział już, że sztab nie otrzyma żadnych funduszy na zimowe wzmocnienia. Dlatego też trzeba szyć z tego co się ma. Zwłaszcza, iż zespół czeka najprawdopodobniej kolejna szalona walka o utrzymanie, a trener Hughes chce postawić na zaufanych ludzi.
Czy jednym z nich jest Bednarek? Niestety nie. Walijski szkoleniowiec korzystał z Polaka jedynie wtedy, gdy jego klub rozgrywał spotkania trójką środkowych obrońców. Tak było pod koniec zeszłego sezonu, kiedy i tak wychowanek Sokoła Kleczew musiał miesiącami cierpliwie czekać na swoją szansę. Otrzymał ją dopiero, gdy czerwoną kartkę w jednym z meczów zobaczył Jack Stephens. Do zakończenia rozgrywek i powrotu Anglika po pauzie miejsca w składzie jednak już nie oddał. Prezentował się na tyle dobrze, że nikomu wówczas taki pomysł nie wpadłby do głowy.
Aktualnie sprawa ma się jednak gorzej, gdyż Hughes preferuje formację z dwójką stoperów. Na dodatek klub pozyskał przed sezonem za rekordowe 22,5 mln funtów duńskiego reprezentanta Jannika Vestergaarda.
Syndrom Monaco
Sheldon bez ogródek opowiada, iż jak dotąd nowy nabytek mocno zawodzi oczekiwania kibiców oraz samego sztabu szkoleniowego. Lecz i tak nie wpływa to pozytywnie na pozycję Jana Bednarka: - Są jeszcze Jack Stephens oraz Wesley Hoedt. Przed porażką 1:6 z Manchesterem City obrona dyrygowana przez tą parę dwukrotnie zachowała czyste konto. Mały sukces, ale przy obecnej pozycji Southampton trzeba chwytać się każdego plusika - zauważa miejscowy dziennikarz.
Święci zajmują dopiero 17. miejsce w tabeli Premier League bez żadnego punktu przewagi nad strefą spadkową. Forma zespołu z ostatnich dwóch sezonów w niczym nie przypomina sytuacji Southampton jeszcze sprzed paru lat, kiedy to klub dzielnie walczył o status najlepszej angielskiej drużyny spoza Top 6. Według reportera "Southern Daily Echo", jest to swego rodzaju syndrom AS Monaco, czyli zespołu który co roku wyprzedaje gwiazdy i rozpoczyna budowę drużyny na nowo: - W takim wypadku kryzys musi kiedyś nadejść. Z czasem transferowa karuzela się załamie, bo nie zawsze trafisz na rynku kolejnego Virgila van Dijka, Adama Lallanę czy Sadio Mane. Nie zawsze masz też szczęście zatrudnić tak wspaniałego szkoleniowca jak Mauricio Pochettino czy Ronald Koeman, którzy trenowali zespół w ostatnich latach.
Zdaniem Sheldona klub powinien wrócić do korzeni, czyli stawiania na młodych zawodników. Problemem jest jednak fakt, iż przy słabszych wynikach Hughes oraz jego asystenci wolą działać na odwrót i sumiennie stawiają na bardziej doświadczonych zawodników. Zwłaszcza, iż akademia Southampton przestała dostarczać w ostatnich latach tak świetnych adeptów jak Gareth Bale czy Alex Oxlade-Chamberlain: - Trudno jednak zrozumieć taką sytuację w kontekście Jana Bednarka. Przecież gdy wszedł do składu z marszu pod koniec sezonu, klub z nim w składzie wywalczył utrzymanie. Chyba trudno kiedykolwiek grać pod większą presją - tłumaczy Anglik.
Marne szanse
22-latek jak dotąd może liczyć jedynie na regularne występy w Carabao Cup oraz ewentualnie Pucharu Anglii. Jeśli Southampton zaskoczy wszystkich i awansuje do finału obu rozgrywek, a Jan Bednarek zagra w każdym z tych spotkań, to do końca sezonu rozegra co najmniej 11 kolejnych meczów. Wciąż mało. Lecz jak mówi Sheldon: - Innej opcji nie ma. Jan dopiero tam ma szansę udowodnić, że zasługuje na kolejną szansę. Tylko gdy ją wykorzysta, Hughes może przemyśli fakt, aby przesunąć go do jedenastki na stałe.
Niektórzy kibice Świętych mają już dosyć Walijczyka. Może więc nadzieją na lepszą przyszłość Polaka w klubie jest zwolnienie szkoleniowca? W końcu jest on obok Slavisy Jokanovicia z Fulham (po publikacji tekstu klub z Londynu zwolnił ostatecznie Serba) największym kandydatem bukmacherów do opuszczenia posady trenera w Premier League: - Nie ma raczej na to większych szans - opowiada dziennikarz "Southern Daily Echo", po czym dodaje: - Jak już mówiłem klub nie dostanie żadnych pieniędzy na wzmocnienia. Hughes ma trzyletni kontrakt, którego zerwanie wiązałoby się z pokaźnymi stratami finansowymi. Na jego zwolnienie nie ma jak na razie pieniędzy. Chyba, że będzie jeszcze gorzej.
A to wcale nie jest niemożliwe. Tak samo jak i fakt, iż Jan Bednarek może przesiedzieć na ławce Southampton zdecydowaną część już drugiego sezonu z rzędu. Piłkarz pozostaje spokojny, ale cierpliwość kiedyś pewnie się skończy. I być może będzie miało to miejsce w jednym z dwóch następnych okienek transferowych.