Stadion z Hitlerem i wielką historią. To najważniejsze miejsce w Zabrzu

Materiały prasowe / Czesław Datka. Ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego. / Publiczność na trybunach stadionu w Zabrzu przed rozpoczęciem meczu w 1935 roku.
Materiały prasowe / Czesław Datka. Ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego. / Publiczność na trybunach stadionu w Zabrzu przed rozpoczęciem meczu w 1935 roku.

Naziści wymyślili, że postawią piękny stadion. To nic, że w Zabrzu ludzie wegetowali w złych warunkach. Adolf Hitler później musiał przewracać się w grobie. Na jego stadionie potęgę zbudowali Polacy. Tekst powstał w ramach akcji #ŚląskiTydzień w WP.

Z czego znane jest Zabrze? Pacjenci jeżdżą tam do Śląskiego Centrum Chorób Serca, w którym kiedyś prof. Zbigniew Religa przeprowadzał pierwsze w Polsce zabiegi przeszczepienia serca. Turyści, by zwiedzić kopalnię Guido i Sztolnię Luiza. Jednak cała Polska o 170-tysięcznym mieście usłyszała dzięki piłkarskiemu Górnikowi.

- Dla zabrzan najważniejszym miejscem w mieście jest stadion (przy ulicy Roosevelta 81 - przyp. red.). To była najpotężniejsza reklama Zabrza i do dzisiaj uważam, że tak jest - wspomina w rozmowie z WP SportoweFakty Janusz Oster, który w latach osiemdziesiątych był kierownikiem piłkarskiej sekcji w klubie, a obecnie jest dziennikarzem radiowym.

Stadion dla Adolfa Hitlera

Górnik powstał w 1948 roku. Zanim do życia powołano piłkarski klub, w Hindenburgu (taką nazwę przed II wojną światową nosiło Zabrze) wybudowano nowoczesny stadion. Prace trwały nieco ponad rok, budowało go ponad 200 robotników. Boisko główne miało wymiary 105 na 70 metrów, spełniałoby nawet obecne wymogi. Wybudowano również boiska boczne, basen czy korty tenisowe. Pojemność trybun wynosiła wówczas 20 tysięcy miejsc.

Budowa stadionu spotkała się z krytyką niektórych mieszkańców. "Długów aż piszczy, ale stadjon być musi" - tak w 1930 roku zatytułowano jeden z artykułów w 150. numerze pisma "Katolik". "Długów ma Zabrze więcej, niż niejeden łysawy radca i ojciec miasta ma włosów na głowie. Warunki mieszkaniowe urągają wszelkim najprymitywniejszym potrzebom zdrowotnym. Budowisk ma Zabrze mało, a jakie ma, to przerobione na sportplace i stadjony. Na dobitkę tej nędzy uchwalił magistrat cały teren pomiędzy drogą ku Sośnicy - ul. Farską - Nowym chodnikiem na wzór stadjonu bytomskiego rozbudować dla sportów w postaci stadjonu, obejmującego boisko gier w piłkę nożną, tór dla zawodów lekkoatletycznych, osobne place do ćwiczeń gimnastycznych i olbrzymią pływalnię odkrytą. Cały ten projekt pochłonie nie dziesiątki ani setki tysięcy, ale miljony marek. Obecnie pracuje 40 bezrobotnych nad wyrównywaniem placu 100x100 metrów, co tylko pochłonie małą sumkę 37 000 marek. Czy to rzeczywiście niema pilniejszych potrzeb jak budowa stadjonu?" - czytamy w "Katoliku" (pisownia oryginalna - przyp. red.).

Otwarcie zaplanowano z dużą pompą. To wydarzenie zabrzanie mieli zapamiętać na długo. 2 września 1934 roku uroczystego poświęcenia stadionu dokonał gauleiter NSDAP i nadprezydent Śląska, Helmuth Brückner. Obecnych było pięć orkiestr i ponad sto pocztów sztandarowych. Patronem stadionu został Adolf Hitler. - Tak było w tamtych czasach. Jak patronem nie był Adolf Hitler, to był nim Hermann Göring. Każde miasto w okolicy miało ulicę im poświęconą. Wznoszono pomniki. Stadion w Zabrzu nie był wyjątkiem - mówi nam Piotr Hnatyszyn z Muzeum Miejskiego w Zabrzu.

Nie zabrakło ogromnego nazistowskiego orła, który był godłem III Rzeszy. Na maszty wciągnięto flagi ze swastykami. Mimo ulewy tysiące widzów obserwowały pokazy samolotowe i gimnastyczne. Rok później budowa stadionu została zwieńczona oddaniem do użytku trybuny krytej, która stoi do dziś. Do niedawna podczas piłkarskich meczów Górnika to właśnie tam mieściło się miejsce dla mediów i szatnie. W ciągu kilku lat w jej miejsce ma powstać nowa trybuna.

Piłkarze reprezentacji Śląska Polskiego przed rozpoczęciem meczu. Fot. Czesław Datka. Ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.
Piłkarze reprezentacji Śląska Polskiego przed rozpoczęciem meczu. Fot. Czesław Datka. Ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.

Stadion potrzebny nazistom

Nowoczesny stadion wybudowano, ale regularnie nie grała tam żadna piłkarska drużyna. Górnik powstał dopiero po wojnie, w 1948 roku, a najsilniejszy wówczas klub z Hindenburga, Preussen, miał swój stadion w innej części miasta. - Gdy Hitler doszedł do władzy, stadion był wykorzystywany do celów ideologicznych. Odbywały się różne wydarzenia NSDAP i innych organizacji, które były powiązane z partią nazistowską - dodał Hnatyszyn.

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że stadion potrzebny był tylko nazistom. Dla nich nie były ważne koszty budowy. Regularnie nie grał na nim żaden klub piłkarski. Był za to areną różnych meczów międzynarodowych. W marcu 1935 roku rywalizowały drużyny niemieckiego Śląska i polskiego Górnego Śląska. Spotkanie zakończyło się remisem 3:3. - Z relacji zamieszczonej w gliwickim "Der Oberschlesische Wanderer" wynika, że rezultat ten był lepszy niż oczekiwano - mówi Hnatyszyn.

- Przed wojną Zabrze gościło między innymi kluby walczące o mistrzostwo Niemiec. Aż 30 tysięcy kibiców obejrzało mecz w ramach Pucharu Regionów Rzeszy Niemieckiej, w której zmierzyły się drużyny Śląska i Marchii Wschodniej, która tak naprawdę była reprezentacją nieistniejącej jako samodzielne państwo Austrii. Ślązacy sensacyjnie wygrali 4:1 - dodał Hnatyszyn.

Już wtedy zabrzański stadion gościł wielkie jak na tamte czasy mecze. Nikt wtedy nie przypuszczał, że do tego górnośląskiego miasta przyjeżdżać będą najlepsze europejskie zespoły, a klub z Zabrza będzie jednym z najlepszych w historii Polski. Wszak miasto należało wtedy do Rzeszy Niemieckiej. Zmiany przyniosła II wojna światowa.

Pomogli komuniści

W 1945 r. Zabrze zostało przejęte przez administrację polską. Aleksander Zawadzki, pełnomocnik rządu tymczasowego, nakazał usunięcie niemieckich śladów z przestrzeni publicznej i zakazał posługiwania się językiem niemieckim. Tym samym stadion w Zabrzu stracił swojego patrona (nowego doczekał się dopiero na początku XXI wieku: został nim Ernest Pohl). Trzy lata później powstał Górnik Zabrze. Pomogli w tym komuniści.

- Ktoś w Komitecie Centralnym w Warszawie wymyślił, by dać ludziom na Śląsku sport. Tego tu wcześniej nie było. Chciano stworzyć silny klub piłkarski. Doszli do wniosku, że to będzie Górnik Zabrze. Pomysł chwycił i trwa to do dziś - tłumaczy Janusz Oster. Władze zapewniły Górnikowi wszystko. Dokonano fuzji czterech zabrzańskich klubów: Zjednoczenia, Pogoni, Skry i Concordii.

"Pod koniec 1948 roku zaczęto dążyć do komasacji kilku działających w jednej miejscowości klubów górniczych w jeden klub. W Zabrzu 14 grudnia, w przeddzień kongresu zjednoczeniowego Polskiej Partii Robotniczej i Polskiej Partii Socjalistycznej, dokonano fuzji i w ten sposób powstał Górniczy Związkowy Klub Sportowy Górnik Zabrze" - pisze Hnatyszyn w "Naszym Zabrzu Samorządowym". Tym samym zabrzański stadion miał gospodarza, który nie krył swoich wysokich aspiracji.

Trybuny nowoczesnego obiektu regularnie wypełniały się po brzegi kibicami. Na pierwsze sukcesy nie trzeba było długo czekać. W 1957 roku Górnik po raz pierwszy zdobył mistrzostwo Polski. Najlepszym klubem w kraju był czternastokrotnie. Reprezentował nasz kraj na arenie międzynarodowej i jest jedynym polskim klubem, który grał w finale rozgrywek europejskich. W 1970 roku zmierzył się z Manchesterem City w finale Pucharu Zdobywców Pucharów (wynik 1:2). Warto jednak podkreślić, że większość meczów z gigantami europejskiej piłki rozgrywano na trzykrotnie większym Stadionie Śląskim w Chorzowie.

Na zdjęciu: Józef Wandzik i Janusz Oster. Fot. Michał Chwieduk / Fokusmedia / Newspix.pl
Na zdjęciu: Józef Wandzik i Janusz Oster. Fot. Michał Chwieduk / Fokusmedia / Newspix.pl

Wzrastało wydobycie węgla

Górnik miał duży wpływ nie tylko na życie mieszkańców miasta, ale również i ekonomię. - Wystarczyło tylko, że Górnik wygrał ważny mecz, to od razu kopalnia fedrowała więcej, wydobycie węgla wzrastało. Ludzie byli zadowoleni. Górnik grał mecz, to dyspozytor dzwonił na stadion i pytał o wynik. Później przekazywał wiadomość na dół do górników, którzy pracowali. Czekali przy telefonach, a jak dostali informację o wygranej, to można powiedzieć, że w euforii pracowali bardziej efektywnie - wspomina Oster.

Mieszkańcy Zabrza na co dzień mieli możliwość oglądania legend polskiej piłki. To tu swoje umiejętności rozwijali m.in. Włodzimierz Lubański, Waldemar Matysik, Ernest Pohl, Zygfryd Szołtysik, Stanisław Oślizło, Jerzy Gorgoń, Andrzej Szarmach, Jan Banaś, Hubert Kostka, Jan Urban czy Andrzej Iwan. Górnik w swojej historii miał aż ponad siedemdziesięciu reprezentantów Polski. Większość z nich zatrudniona była na kopalni. - Takie były czasy. Tak samo było w Ruchu Chorzów, gdzie klub wspierało hutnictwo żelaza i stali. Legia i Gwardia Warszawa też ściągały zawodników dzięki wsparciu wojska i milicji. Każdemu imponowała firma, nazwa. Prawie nikt nie odmawiał transferu do Górnika Zabrze. To była marka, ta nazwa działała na każdego - mówi były działacz Górnika.

O dobry los klubu dbało ministerstwo górnictwa. W Zabrzu nie brakowało niczego. Były pieniądze na inwestycje, pensje, premie. Kolejni ministrowie spełniali każde życzenie. Oster w latach osiemdziesiątych współpracował z ministrem Janem Szlachtą. - Byłem kierownikiem sekcji, prawą ręką świętej pamięci ministra Szlachty. We dwóch decydowaliśmy o obliczu pierwszego zespołu. Na polecenie Szlachty wszystko było wykonywane i robione dalej - mówi. Sam też miał możliwość zatrudnienia na kopalni, ale nie zdecydował się na to. Chciał pozostać niezależny. Gdyby zdecydował się na kopalniany etat, miałby dziś nawet cztery razy wyższą emeryturę.

Klubowe władze miały różne sposoby, by motywować piłkarzy. - Mieliśmy taką paczkę dobrych zawodników, że jak na treningach graliśmy między sobą, to piłka chodziła jak po sznurku. Czasami wyższy poziom miały gierki między nami niż mecze. Minister Szlachta powiedział nam wprost: grajcie, a ekstra premie będą, gdy drużyna wygra różnicą trzech bramek. To była dla nas zachęta i bodziec. Przeciwnicy mówili nam, żeby ich nie dobijać, ale każdy gol był opłacany - mówił Józef Wandzik, bramkarz Górnika w latach 1985-1990.

Stadion Górnika Zabrze przed przebudową. Fot. Irek Dorozanski / Edytor.net / Agencja Przeglad Sportowy
Stadion Górnika Zabrze przed przebudową. Fot. Irek Dorozanski / Edytor.net / Agencja Przeglad Sportowy

Górnik Zabrze jak religia

Kibicom w Zabrzu pozostały już tylko wspomnienia o wielkim Górniku. W tym roku śląski zespół po 23 latach przerwy wrócił do europejskich pucharów, ale przegrał w II rundzie eliminacji Ligi Europy z AS Trencin. W tym sezonie klub balansuje na granicy strefy spadkowej. Mimo to na trybunach regularnie pojawia się ponad 10 tysięcy widzów. Rok temu biletów na mecze w Zabrzu brakowało już kilkanaście dni przed spotkaniami. Dla zabrzan Górnik jest jak religia. "Jest mecz, jest święto" - głosi jedno z haseł fanów.

Po raz ostatni sezon na podium Ekstraklasy Górnik zakończył w 1994 roku, na trzecim miejscu. - Miałem to szczęście, że widziałem w akcji Lubańskiego czy Szołtysika. Górnik miał wzloty i upadki. Widziało się wszystko: te dobre i słabe chwile. Jako kibic widziałem wielkiego Górnika i tego, który nie był już taki mocny - wspominał Wandzik, który z klubem zdobył cztery mistrzostwa Polski i jedno wicemistrzostwo. Kibice wciąż wierzą w to, że ich klub znów będzie królował w Polsce. Co mecz śpiewają: "by nasz Górnik ukochany, mistrzem Polski znowu był".

Górnik, jak i inne śląskie kluby, nie może nawiązać do swoich lat świetności. Trudno im odnaleźć się w nowych realiach ekonomicznych. - Już na początku lat osiemdziesiątych Solidarność chciała zrobić ze sportem w Polsce to, co zrobił Mao Tse-tung z kulturą w Chinach. Kazał on zniszczyć wszystko, co z tym związane. Solidarność chciała otworzyć wszystkie obiekty sportowe dla ludzi, by mogli z tego gremialnie korzystać. To było przyczyną takiej, a nie innej sytuacji nie tylko sportu na Śląsku, ale i w całym kraju - mówi Oster.

- Do dziś trwają te problemy. Przekazywaliśmy Górnika w bardzo dobrej kondycji finansowej, zarówno złotówkowej, jak i dewizowej. Przekazaliśmy gotowy stadion, nowy zegar, który był jednym z najnowocześniejszych w Polsce. Szatnie były wyremontowane na wysoki połysk. One byłyby do dzisiaj w takim stanie, jak myśmy to oddali pod koniec lat osiemdziesiątych. Tak by było, gdyby nie przeniesiono szatni do nowej części stadionu - dodaje.

Stadion Górnika Zabrze po przebudowie. Fot. Łukasz Witczyk
Stadion Górnika Zabrze po przebudowie. Fot. Łukasz Witczyk

Historia zatacza koło

W 2016 roku oddano do użytku trzy nowoczesne trybuny, które mogą pomieścić blisko 25 tysięcy widzów. W planach jest budowa czwartej, która zajmie miejsce tej z lat trzydziestych. Nowa arena kosztowała 200 milionów złotych. Budowa przeciągała się, trwała aż pięć lat. W tym okresie mecze Górnika mogło obserwować tylko 3 tysiące widzów. Zapotrzebowanie na bilety było znacznie większe. To odbiło się na klubowym budżecie. Wpływy z dnia meczowego drastycznie spadły.

Po otwarciu nowej części stadionu frekwencja znacząco się poprawiła. Na pierwszy mecz z Ruchem Chorzów rozegrany na "nowym" Stadionie im. Ernesta Pohla (21 lutego 2016 r., wynik 0:2) sprzedano wszystkie bilety. Na trybunach był komplet 24 563 widzów, a mecz miał specjalną oprawę. Tak jak w czasach świetności, obecna była górnicza orkiestra, która grała w przerwie meczu.

Nawet gdy Górnik grał w I lidze, trybuny wypełniały się po brzegi kibicami. W poprzednim sezonie średnia frekwencja na meczach przy Roosevelta 81 wynosiła 18 992 widzów. Łącznie stadion odwiedziło 340 601 osób. Lepszy w Ekstraklasie był tylko Lech Poznań. Górnik rozgrywki zakończył na czwartym miejscu, najlepszym od 1994 roku.

Tak jak przed ponad osiemdziesięcioma laty mówi się, że inwestycja przerasta możliwości finansowe miasta. Budowa obiektu nie jest jeszcze zakończona, ale prace mają wkrótce ruszyć. Ich ukończenie ma kosztować około 60 milionów złotych.

Dzięki Górnikowi o istnieniu miasta Zabrze wie każdy Polak. - Ludzie by nie usłyszeli o Zabrzu, gdyby nie było Górnika, jego sukcesów, wielkich meczów w europejskich pucharach, mistrzostw Polski czy legend, które tu grały. W Europie żaden z polskich klubów nie osiągnął tyle, co Górnik. Jest wiele miast w Polsce o podobnej wielkości, które nie mają tak dobrej i długiej reklamy. Zabrze zaistniało dzięki Górnikowi - podkreśla na koniec Oster.

#ŚląskiTydzień to nowa akcja Wirtualnej Polski, w której przybliżamy naszym czytelnikom Śląsk. Jeśli masz ciekawy temat, którym chciałbyś się z nami podzielić, napisz do nas na #dziejesie.

ZOBACZ WIDEO Szalony mecz w Gelsenkirchen! 7 goli! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: