Reprezentacja Polski zakończyła tegoroczne zmagania remisem na wyjeździe z Portugalią w ostatniej kolejce Ligi Narodów. Gola na 1:1 strzelił Arkadiusz Milik, ale przy tej sytuacji nie brakowało kontrowersji. Napastnik SSC Napoli wykorzystał rzut karny, choć musiał wykonywać go dwa razy.
24-latek już przy pierwszej próbie pokonał Beto, ale sędzia Siergiej Karasiew nakazał powtórzyć rzut karny. Wszyscy dziwili się tej decyzji, bo żaden z Polaków nie wbiegł w pole karne. Nie musieli jednak tego zrobić, by złamać przepisy.
W tej sytuacji zawinił Piotr Zieliński. Na linii szesnastego metra znajduje się półkole, które nie jest tam przypadkowo. W to miejsce także nie można wbiec przy wykonywaniu tego stałego fragmentu gry. Wynika to z artykułu 14 w przepisach gry.
"Zawodnicy inni niż wykonawca rzutu i bramkarz muszą znajdować się w odległości co najmniej 9,15 m (10 jardów) od punktu karnego" - czytamy w zapisie.
Wbiegnięcie w półkole jest właśnie równoznaczne z przekroczeniem odległości 9,15 m od punktu karnego. Powtórki telewizyjne pokazują, że Zieliński tak właśnie zrobił. Dla wszystkich decyzja Rosjanina była zaskoczeniem, bo sędziowie bardzo rzadko są tak skrupulatni. Co ciekawe Karasiow także wykazał się niekonsekwencją, bo przy powtórce gracz Napoli popełnił ten sam błąd.
Ciekawie byłoby, gdyby Milik nie trafił w jednej z dwóch prób. Wtedy rosyjski arbiter także powinien nakazać powtórzenie strzału. Przy obu sytuacjach przepisy złamali zawodnicy Portugalii, którzy za szybko wbiegli w szesnastkę, a także bramkarz, który dwukrotnie przed uderzeniem opuścił linię bramkową.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Mourinho nie jest już "special one". "Przestał się rozwijać"