Jakub Błaszczykowski dla VfL Wolfsburg rozegrał tej jesieni łącznie raptem 19 minut (12 przeciwko Werderowi Brema w Bundeslidze i siedem z SV Elversberg w Pucharze Niemiec). Poza tym tylko raz znalazł się w ogóle w meczowej kadrze. Spotkania swoich kolegów z drużyny musi więc przeważnie oglądać z wysokości trybun.
- Sytuacja Kuby jest bardzo trudna. Nie jest uwzględniany w planach przez trenera Labaddię. Balansuje na granicy trybun i kadry meczowej, do składu ma niestety daleko. Na ten moment jest w najlepszym przypadku czwarty w kolejce do gry wśród skrzydłowych, za Brekalo, Mehmedim i Steffenem. A pamiętajmy, że w odwodzie mają jeszcze powracającego do zdrowia Feliksa Klausa, z którym w Wolfsburgu tez wiążą spore nadzieje - mówi Tomasz Urban, ekspert telewizji "Eleven Sports", zajmujący się na co dzień tematyką niemieckiej Bundesligi. I dodaje: - Do tego, w meczu z Lipskiem Wolfsburg zagrał ustawieniem bez skrzydłowych, co też nie ułatwia zadania Polakowi. Czas chyba pomyśleć o przenosinach do innego klubu.
O przeprowadzce Błaszczykowskiego mówi się już od dłuższego czasu. Szczególnie w kontekście budzących spore kontrowersje powołań do narodowej kadry. Kuba, choć murawę w Wolfsburgu wącha przeważnie tylko podczas treningów, regularnie otrzymuje od Jerzego Brzęczka powołania na kolejne zgrupowania. Ba, regularnie zalicza kolejne występy. Tej jesieni zagrał przecież dwa razy przeciwko Włochom, z Portugalią, Irlandią i Czechami. To z kolei wywołuje dyskusję, w której udział wziął między innymi Zbigniew Boniek. Według prezesa PZPN powoływanie do narodowej drużyny zawodników, którzy nie grają w swoich klubach, to profanacja reprezentacji. Zresztą, po jesiennych meczach Brzęczek sam przyznał, że dla takich zawodników nie będzie miejsca w zespole na wiosnę.
ZOBACZ WIDEO Wstydliwy remis Napoli z Chievo. Sensacja w Serie A [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
W przypadku Kuby w ostatnim czasie bardzo głośno mówiło się o ewentualnym powrocie do polskiej ligi. Konkretnie - do Wisły Kraków, z której wypłynął na wielkie wody w 2007 roku. Właśnie wtedy wykupiła go z Krakowa Borussia Dortmund. W BVB skrzydłowy przeżył najlepsze lata swojej kariery. - U niego to kwestia ambicjonalna. Zawsze chciał wrócić do Wisły i uznał, że to właśnie ten moment - mówi nam Mateusz Miga z dziennika "Sport". Sprawa jest jednak o wiele bardziej skomplikowana przez fakt, że Wisła znalazła się nad przepaścią.
- Powrót Błaszczykowskiego byłby wielkim wydarzeniem dla całej ekstraklasy. Problem polega na tym, że Jakub… nie bardzo ma do czego wracać. Nikt nie ma teraz pojęcia, gdzie w przyszłym roku będzie drużyna Wisły. Cały czas trwają poszukiwania nowego właściciela. Bez zmian na tym poziomie, działalność klubu będzie bardzo poważnie zagrożona - dodaje Miga, który w minionym tygodniu opisywał na łamach "Sportu" katastrofalną sytuację, w jakiej znalazła się Wisła.
W klubowej kasie brakuje ośmiu milionów złotych, żeby w ogóle dograć sezon do końca. Piłkarze od trzech miesięcy nie otrzymują pensji, w każdej chwili mogą złożyć wniosek do PZPN o rozwiązanie kontraktów z winy klubu. Na razie tego nie robią, jest ponoć między nimi umowa o dograniu wszystkich meczów w 2018 roku do końca. Ale co dalej - nie wiadomo. Janusz Basałaj w programie "Piłka z góry" w Canal Plus mówił, że Wisła może mieć ogromne problemy z uzyskaniem licencji na grę w elicie. Wówczas potęga lat minionych musiałaby się wycofać z rozgrywek i rozpoczynać wszystko od nowa od 4. ligi. Przejęcie Wisły negocjuje ponoć pewna angielska firma, ale na jakim etapie są negocjacje, tego nie wie nikt.
- Jeśli klub zmieni właściciela, powrót Błaszczykowskiego byłby dla nowego inwestora niesamowitym bonusem. 105-krotny reprezentant Polski oznaczałby wzmocnienie nie tylko na boisku. Jego powrót byłby także wielkim kopem marketingowym i bardzo ułatwiłby odbudowanie pozytywnego wizerunku klubu, o którym dziś trudno w ogóle mówić - kończy Miga.
Błaszczykowski ma w Wolfsburgu ważny kontrakt do czerwca 2019 roku. Serwis "Transfermarkt" wycenia go w tym momencie na milion euro, ale w jego aktualnej sytuacji, na dodatek biorąc pod uwagę kończącą się umowę, ewentualny nabywca musiałby zapewne za niego zapłacić Wolfsburgowi jeszcze mniejszą kwotę.