Adam Nawałka. Dyktator, który ma zmienić Lecha Poznań w maszynę do wygrywania

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / LUKASZ LASKOWSKI / PRESSFOCUS  / Na zdjęciu: Adam Nawałka przywołuje do porządku Macieja Małkowskiego
Newspix / LUKASZ LASKOWSKI / PRESSFOCUS / Na zdjęciu: Adam Nawałka przywołuje do porządku Macieja Małkowskiego
zdjęcie autora artykułu

Nieco ponad 10 lat temu był ledwie solidnym trenerem ligowym. Dziś jego nazwisko jest wymieniane jednym tchem z najlepszymi szkoleniowcami w historii polskiego futbolu. Dlatego w Poznaniu oczekują, że sprawi cud.

W tym artykule dowiesz się o:

Podczas Euro 2016 do polskich dziennikarzy podszedł korespondent amerykańskiej agencji prasowej Associated Press i rzucił: "Bardzo wam współczuję". Nie chodziło jednak o przewidywany przez niego wynik meczu z Portugalią a o konferencję prasową, na której Adam Nawałka rzucił - jak to miał w zwyczaju - kilka ogólników, niekoniecznie na temat. Tak więc trudny czas czeka poznańskich dziennikarzy. Oczywiście, piłkarzy znacznie trudniejszy. Od początku wszyscy muszą przyjąć jedną zasadę - nie dziwić się niczemu.

Zdarzyło się kiedyś, w czasach gdy jeszcze Tomasz Hajto prowadził GKS Tychy, że jego zespół grał mecz ligowy tego samego dnia co reprezentacja Polski w Irlandii. Na żądanie Nawałki PZPN zmienił kalendarz, tak by Hajto mógł dolecieć na wieczór do Dublina i skomentować spotkanie. Selekcjoner uznał, że duet komentatorów Hajto - Mateusz Borek przynosi mu szczęście i tak ma zostać.

Przesąd w pracy Nawałki odgrywa ważną, choć oczywiście symboliczną rolę. Autobus nie mógł się cofać, piłkarze w dniu meczu muszą chodzić w białych koszulach, zaś podczas meczu kadra musi grać w białych strojach. Podczas eliminacji EURO 2016 tylko raz, z Niemcami, zagraliśmy w czerwonych. Dlaczego tak? Bo w pierwszym meczu z Gibraltarem Polska wygrała grając w białych, więc po co zmieniać coś, co przynosi szczęście. Oczywiście do tego Polska nie zmieniała szatni, zawsze musiała być ta sama. A stoły do wspólnych posiłków okrągłe. To nie tylko przesąd, ale też zabieg służący integracji.

Ktoś może powiedzieć, że jest to zabobon i zacofanie, ale selekcjoner pewnie wolałby słowo rytuał. W świecie sportu coś zupełnie naturalnego. Piłkarzy Lecha czeka więc wiele zaskakujących momentów. Bo te przesądy łączą się często z perfekcją, na punkcie której Nawałka ma obsesję.

ZOBACZ WIDEO Pewna wygrana Interu. Salamon na ławce Frosinone [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

W książce "Nawałka. Droga do perfekcji" Łukasz Olkowicza, tak czasy z Górnika Zabrze wspomina Michał Zieliński: "Po przyjściu do Górnika byłem zaskoczony, że jest tak dokładny. Przed meczem wisiała rozpiska: 15.36 - rozgrzewka w małej sali, 15.43 - rozciąganie. Niektórzy śmiali się, że jesteśmy sterowani jak kukły, które trener pociąga za sznurki, ale nam to nie przeszkadzało". Zawodnik wspominał też, jak spóźnił się kilka minut na zbiórkę na mecz z Lechem w Poznaniu i musiał gonić autokar aż do kolejnego przystanku na rozciąganie.

Nie ma odstępstw od tych reguł. Nawałka wymaga absolutnego posłuszeństwa niczym Sun Tzu od swoich żołnierzy. Niesubordynacja, brak poświęcenia oznaczają pożegnanie. Wielu zawodników się o tym przekonało, najgłośniejszy jest przypadek Adriana Mierzejewskiego, który nie wykonał zaleceń trenera i za to się nie pokajał. Inny przykład to historia Macieja Małkowskiego w Górniku. Nawałka podczas ligowego meczu z Widzewem w Łodzi kilka razy głośno zwracał uwagę piłkarzowi, który ignorował jego zalecenia taktyczne. Na nagraniu Canal Plus słychać, jak krzyczy:"To się w pale nie mieści" i ściąga zawodnika zaledwie minutę przed przerwą. Jakby nie mógł poczekać. Ale nie może. Przez kilkanaście sekund idzie obok niego i wykrzykuje mu prosto do ucha pretensje. Co ciekawe, w następnych meczach Małkowski wychodził w podstawowym składzie. Nie miał za to Nawałka litości dla zawodników z Katowic, którzy grali w wolnym czasie w amatorskiej lidze. Nie dlatego, że robili to bez wiedzy zarządu, ale dlatego, że zaprzeczyli i go okłamali.

Piłkarze wiedzą, że jego słynne "Krew, pot i łzy" to nie jest po prostu kolejne hasło motywacyjne na potrzeby szukających anegdotki dziennikarzy.

Ale też wiele z siebie daje. Przekonali się o tym piłkarze śląskich klubów, GKS Katowice i Górnika Zabrze. Choć w kasach klubowych, zwłaszcza tego pierwszego, było pusto, potrafił zorganizować siłownię, zadbać o najlepsze odżywki. Zresztą bardzo dba o detale. Choćby - jak czytamy w książce Olkowicza - to, że na stołówce musi być zawsze natka pietruszki a zawodnicy w przerwach meczów mieli brać kąpiele w zimnej wodzie.

W Zabrzu wynegocjował doskonałe warunki dla zawodników, ale pomijając drogę służbową, a więc bezpośrednio z panią prezydent miasta Małgorzatą Mańką Szulik. Zresztą spore pretensje miał do niego o to były prezes Górnika Łukasz Mazur. Skończyło się na tym, że nie było miejsca dla nich dwóch w klubie i posadę stracił… prezes. A jego następca został od początku ustawiony do pionu przez trenera i zjechany przy piłkarzach. Każdy, kto miał styczność z Nawałką, wie, że ma on w sobie sporo z dyktatora.

Właśnie w dwóch klubach z Górnego Śląska stał się trenerem przez duże T. Wcześniej był zaledwie solidnym ligowym szkoleniowcem, zakochanym we włoskim futbolu, jeżdżącym na staże do Fabio Capello. I mającym wujka Dominikanina w Rzymie.

Jak sam mówi: - Piłka włoska była u mnie od zawsze. Imponuje mi dziś to, jak zorganizowane są kluby, zarówno te bogate jak i te średnie. Jak funkcjonują sztaby trenerskie. Prowadzenie klubu, strategia, taktyka, to najwyższa półka. Włosi kiedyś byli wzorcowym krajem jeśli chodzi o futbol.

Ale długo ta fascynacja nie przekładała się na jego pracę. Wszystko zmieniło się, gdy w 2007 roku został zwolniony z Wisły Kraków. "Była sobota wieczór. Za dwa dni reprezentacja rozpoczynała we Wronkach zgrupowanie przed eliminacyjnymi meczami z Azerbejdżanem i Armenią. Beenhakker był postawiony pod ścianą. Do Wielkopolski nie dotarł Dziekanowski i selekcjoner w ekspresowym tempie szukał asystenta" – czytamy w książce "Nawałka. Droga do perfekcji".

Nawałka: - Pojechałem do Włoch, byłem na krótkim rekonesansie w Romie i Lazio. Wróciłem do kraju. Wtedy zadzwonił Leo. Zapytał, czy chcę być asystentem. Pytam: "Od kiedy?". On mówi: "Jak to od kiedy, samolot czeka na ciebie w Balicach". "Ok, już jadę". To była szybka i bardzo dobra decyzja.

Beenhakker uważa, że Nawałka od początku miał papiery na dobrego trenera. - Wtedy był po angażu w Wiśle, podobało mi się, jak prowadził drużyny, jak rozmawiał z piłkarzami i w jaki sposób widział piłkę. Było akurat wolne miejsce w sztabie po odejściu Darka Dziekanowskiego. Porozmawialiśmy sobie i spodobała mi się jego wizja futbolu, więc zaprosiłem go do współpracy. Zawsze starałem się otaczać ludźmi, którzy mają coś do powiedzenia i się z tym nie kryją. Adam miał własne opinie. Robił świetną robotę, miał bardzo dobry kontakt z piłkarzami. I widać było, że jest nią pochłonięty. W zawodzie trenera musisz mieć dwie rzeczy: wiedzę techniczną i wiedzę o ludziach, ich charakterach. Adam miał obie, doskonale radził sobie z piłkarzami, umiał do nich dotrzeć. Dlatego można było przypuszczać, że będzie świetnym trenerem - mówi Holender.

Sam Nawałka nie kryje, że to był dla niego przełomowy czas. - Punktem zwrotnym była praca z kadrą narodową. Popatrzyłem na piłkę z innej perspektywy. Tamta praca pozwoliła mi bardziej dostrzec umiejętność pracy w sztabie. Wiele rzeczy wcześniej wydawało mi się oczywiste. Teraz obraz stał się szerszy, zacząłem wychwytywać znacznie więcej szczegółów – przyznał selekcjoner.

W GKS z drużyny skazywanej na spadek zrobił solidnego pierwszoligowca, Górnika wprowadził na szczyt ligowej tabeli. - Między innymi poprzez to, że szybko podjąłem pracę w GKS Katowice hartowałem się w bardzo trudnych warunkach. Bez pieniędzy, ale z charakterem, siłą woli. Trzeba było przekonywać zawodników, ze warto. Trzeba było organizować wszystko od podstaw, łączyć funkcje trenera i menedżera. Wartościowy okres pod względem szkoleniowym. praca w takim klubie jakim był GKS to bardzo dobre doświadczenie. Dużo łatwiej pracować w klubie zorganizowanym o mocnych fundamentach ekonomicznych, ale prawdziwa szkoła jest tam, gdzie jest walka o przetrwanie, o życie - opowiada. Wcześniej był w klubach bardzo bogatych, takich jak Wisła Kraków czy Zagłębie Lubin. Być może zbyt bogatych.

Wypromował Pawła Olkowskiego, a przede wszystkim Arkadiusza Milika. Zwłaszcza historia tego drugiego jest ciekawa. 1 kwietnia 2012 roku Górnik gra w Zabrzu z Koroną Kielce. Miejscowi gwizdali na młodego piłkarza, który nie strzelił bramki w kolejnych 17. meczach. Górnikowi nie szło, coraz więcej osób domagało się głowy trenera, nawet Stanisław Oślizło. Milik Nawałce nie pomagał. Kibice krzyczeli do trenera: "Gdzie jest ten nowy Lubański?". A jednak... w 34. minucie Milik został sfaulowany w polu karnym i sam wymierzył sprawiedliwość. Kilka minut później trafił po raz drugi. Kto wie, gdzie byłby dziś napastnik Napoli, gdyby nie Nawałka? Ta sytuacja pokazuje jego upór, determinację, konsekwencję i przekonanie o własnej racji.

Nawałka, trzeba przyznać, umie wycisnąć z zawodników więcej. Łukasz Madej wspomina: - Trener zaczął zwracać uwagę na inne rzeczy niż ludzie przed nim. Gdyby wcześniej ktoś zwracał na to uwagę, byłbym w innym miejscu niż teraz jestem.

To o tyle istotna opinia, że Madej to jeden z największych polskich talentów, zresztą zmarnowanych. Dopiero u Nawałki odzyskał równowagę i stał się wysokiej klasy ligowcem. Niestety miał już 31 lat. To u Nawałki rozwinął się Łukasz Skorupski, choć początkowo trener nie był jego zwolennikiem. Michał Pazdan wrócił dzięki trenerowi spod Krakowa na właściwe tory po wieloletnim wykolejeniu. I w końcu Krzysztof Mączyński, cichy żołnierz, który z przeciętnego ligowca nagle stał się ważnym zawodnikiem reprezentacji Polski. Gdy Nawałka opuszczał Górnika dla kadry, klub był wiceliderem Ekstraklasy, miał tyle samo punktów co prowadząca Legia.

Dziś Nawałka wraca po 5 latach do ligowej piłki. Jest w zupełnie innym momencie kariery. Wraca do polskiej ligi na białym koniu, jako pierwszy polski selekcjoner, który od upadku komunizmu wyszedł z grupy na jakimkolwiek dużym turnieju. Jako człowiek sukcesu. Dlatego dyktuje warunki. Piłkarze Lecha na pewno mogą spodziewać się bardzo ciężkiej pracy, planu rozpisanego co do minuty, trawy przystrzyżonej co do milimetra, zaś lokalni dziennikarze piekielnie nudnych konferencji prasowych i uśmiechu trenera, który znowu zdołał ich wykiwać nie odpowiadając na zadane pytanie. Ale czego się nie robi dla sukcesu.

Źródło artykułu:
Czy Lech Poznań zakończy sezon na podium Ekstraklasy?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (11)
Jan Fabiś
26.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dajcie Nawałce czas niech popracuje do końca sezonu.Gorzej nie będzie LECH BĘDZIE NA PUDLE .  
Arkadiusz Nowak
26.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeśli mnie pamięć nie myli to ten "wspaniały" trener Nawałka po Euro-2016 został przez zagranicznych fachowców wybrany jako jeden z trzech najgorszych trenerów na Euro. Więc redaktorku nie wcis Czytaj całość
avatar
Tarwacki
26.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Polska piłka i trenerzy to chuj  
avatar
Momo Momo
26.11.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Trochę więcej optymizmu kibice piłki nożnej.Pisałem wcześniej że Lech ma potencjał ale potrzebuje dobrego trenera z jajami i się stało .Wszyscy niedowiarkowie niebawem się przekonają.Życzę Pani Czytaj całość
exekutor
26.11.2018
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
NAWALKA TO PAJAC TAK JAK HAJTO Z BORKIEM I ICH KOMENTARZE!! SA TAK DENNE ZE ZACZALEM OGLADAC TE SAME MECZE NA INNYM KANALE!!!!! CUDOTWORCA NAWALKA NIE JEST I NIE BEDZIE NAWET W LIDZE CHINSKIE Czytaj całość