Dziewczyna lubi też opowiadać, jakie są jej codziennie rozmowy. - Może pójdę popływać? - pyta się. - Nie idź, wyglądasz ohydnie w stroju kąpielowym - mówi jej jeden głos. - Zabij się, zabij się - mówi drugi. On jest zawsze, bez względu na temat dyskusji.
- Wiem! To może pójdę na scenę i spróbuję stand-upu, rozśmieszę ludzi - myśli Hannah. Głos pierwszy: - Nie idź, nie uda ci się. Głos kolejny, monotematyczny: - Zabij się! Zabij się!
W końcu Hannah nie wytrzymuje: - Wiesz co, głosie? Idę jednak na ten stand-up i jeśli kogoś "zabiję", to widownię moim występem. A ty się pier***.
24-letnia Hannah Bryndis Proppe Bailey jest schizofreniczką. Jest też piłkarką, która w futbolu odkryła sposób na walkę z wyniszczającą codziennie, psychicznie chorobą. I nie ma wątpliwości: - Gdyby nie moja mama, to pewnie dziś już by mnie nie było.
Morze łez, rozmowy rzeki
Problemy zaczęły się, gdy miała 12 lat. Dwa lata wcześniej wraz z rodziną przyjechała z Anglii na Islandię, do ojczyzny swojej mamy. Zamieszkali w stolicy - Reykjaviku. Z czasem Hannah nawet zakochała się w tej wyspie, bo jest cudownie, gdy wsiadasz w auto i za 5 minut jesteś nad morzem, za 10 minut w górach, a za kwadrans na rzeką. Zanim Islandię pokochała, musiała jednak wylać morze łez, przeprowadzić ze specjalistami rozmowy - rzeki, a psychiczne góry ma do teraz.
Opowiada mi: - Zaczęło się od depresji, miałam lęki i obsesje. Na przykład obsesyjnie myłam ręce, albo sprawdzałam, czy zamknęłam drzwi. Nie znałam języka islandzkiego, nie szło mi w szkole, nie miałam znajomych. Czułam się samotna, było mi bardzo ciężko…
- Tak ciężko, że chciałaś zrobić ten ostateczny krok? - pytam.
- Miałam najgorsze myśli, zaczęłam czuć, że nie mam już innego wyboru... Gdyby moja mama w porę nie zabrała mnie do specjalisty, gdyby nie ona, to pewnie już by mnie nie było. Nie potrafiłam znaleźć w życiu żadnych plusów.
To nie był koniec. Cztery lata temu dziewczyna przeszła załamanie, choroba przybrała nową formę. 24-letnia dziś Hannah zaczęła słyszeć głosy, popadła w paranoję. Po długich, blisko rocznych obserwacjach, przepisywaniu niewłaściwych leków, lekarze stwierdzili, że cierpi na schizofrenię (słowo pochodzi od greckich schizein – rozszczepić i phren – umysł).
FC Psycho
Dostała nowe proszki, rozpoczęła leczenie. W ośrodku rehabilitacyjnym w miejscowości Laugaras dowiedziała się o piłkarskiej drużynie FC Saeko z Reykjaviku - zespole tylko dla ludzi z problemami umysłowymi. Hannah próbowała nawet wcześniej różnych sportów, ćwiczyła judo, nawet hokeja. O futbolu nie myślała nigdy, bo ten akurat sport uważała za głupi. No bo, co mądrego może być w bieganiu w koło za piłką. Dała się jednak namówić, ktoś przekonał ją do wyjścia z domu, do tego że funkcjonowanie w takiej grupie jak drużyna piłkarska może jej pomóc. I wychodząc na boisko te wszystkie głosy, złe myśli może zostawić w domu. Hannah nie miała nic do stracenia, była gotowa spróbować wszystkiego, co tylko pomoże jej wrócić choć do namiastki normalnego życia. Treningi odbywały się dwa raz w tygodniu, drużyna jest koedukacyjna, nie ma znaczenia płeć, wiek, wygląd, forma fizyczna.
FC Saeko zagrało raz nawet mecz z zespołem…. FC Crazy (z ang. Szalony). Tworzyli ją islandzcy aktorzy, politycy. Grał tam również Eidur Gudjonhsen - największy islandzki piłkarz, były napastnik reprezentacji, Chelsea Londyn i Barcelony.
FC Saeko czyta się FC Sajko (to fonetyczny zapis angielskiego Psycho). We wrześniu zespół dostał nagrodę UEFA Grassroots - to dział w piłkarskiej centrali poświęcony futbolowi amatorskiemu. UEFA doceniła Islandczyków za niezwykły projekt. Hannah została jedną z twarzy FC Saeko i całej kampanii #EqualGame (ang. Równa gra). Na boiskach całej Europy piłkarze przed meczami prezentowali banery z tym hasłem.
UEFA nakręciła o 24-latce krótki film dokumentalny - To hasło oznacza, że każdy może grać w piłkę, nawet ja. A przecież nie jestem jakaś wysportowana.
Dziewczyna nauczyła się, jak posadzić chorobę na ławkę rezerwowych. Nie na stałe, ale naprawdę kilka godzin bez paranoidalnych myśli jest w tym przypadku sukcesem. I poczucie, że to ona kontroluje życie, a nie choroba.
- Kiedy grasz, to jakbyś wychodził ze swojej głowy, zostawiasz ją. Piłka wyciągnęła mnie z domu, z nicnierobienia. W czterech ścianach tkwisz we własnym umyśle, słyszysz te głosy, one stają się nieznośne. Na boisku myślisz komu podać, gdzie pobiec, jak strzelić. I rozmawiasz z ludźmi o codziennym życiu. Nie tylko o problemach. Odkryłam, że ćwiczenie, rozwijanie się, sprawia mi radość.
Jest lepiej, choć 24-latka przerwała na razie grę w FC Saeko, bo przeniosła się na studia psychologiczne do szkockiego Aberdeen. Po pierwszym semestrze chce jednak wrócić do piłki, jest tam drużyna bliźniaczo podobna do tej islandzkiej.
- Radzę sobie z chorobą, ale nadal mam bardzo złe dni. W schizofrenii masz okresy psychozy, gdy nagle upadasz, wpadasz w dół, każda myśl jest zła. Walka toczy się każdego dnia o to, aby robić to, co musisz. Dużo osób nie rozumie, jak wielki to wysiłek, żeby każdego dnia ruszyć się z łóżka.
Zabij się, zabij się
Hannah postanowiła więc, że zacznie uczyć o schizofrenii. Wyszła na scenę, do ludzi, opowiada o chorobie przez komedię. Głosy stanowiące publiczność na jej meczach są żartem, tak jak wspomniany na początku głos nawołujący ją tego, żeby zabiła się. - Uczę przez komedię, choroba jest moją inspiracją. I wiem, że idę naprawdę daleko robiąc na jej temat żarty, na temat samobójstwa. Jednak większość opinii jest pozytywna. Nie drwię z choroby, ona jest naprawdę poważna. Gdyby ktoś do mnie podszedł i powiedział, że to złe i przesadzam, to odpowiedziałabym mu, że to są przecież moje doświadczenia.
- Ciągle słyszę inne podpowiedzi z głowy. Każdy głos ma swoją osobowość. Na przykład jeden z nich nieustannie przypomina mi, jak dużą mam nadwagę i jak inni ludzie wyglądają normalnie. Gdy mam słabsze dni, ten przekaz jest głośniejszy, bardziej obsesyjny, po prostu zły. Wtedy staram się z nim w mojej głowie dyskutować, kłócić. A on wówczas staje się już naprawdę głośny. To wyczerpujące.
Hannah całe życie będzie wdzięczna mamie, że zabrała ją do psychologa. Bo - jak przekonuje - trzeba mówić, trzeba rozmawiać. Jej przecież rozmowa uratowała życie.
Człowiek pozostawiony sam sobie, ze swoimi problemami, nie potrzebuje bardziej niczego innego, jak drugiego człowieka. Angielka radzi: - Jeśli możesz porozmawiać ze specjalistą, zrób to bez względu na koszty. Musisz dostać pomoc. Ja byłam samotna, a potem przekonałam się, że nie jestem z tym sama, że jednak ktoś mnie rozumie.
I dodaje, że osoba chora psychicznie musi czuć, że ma kogoś po swojej stronie. I że ktoś docenia jej walkę o każdy dzień. W tej wyjątkowo nierównej grze.
ZOBACZ WIDEO Szalony mecz w Gelsenkirchen! 7 goli! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]