Dla Legii Warszawa mecz z Koroną Kielce miał być prawdziwym testem wartości. Drużyna Ricardo Sa Pinto zdała go może nie celująco ale z łatwością. I, co jest najważniejszą wiadomością dla drużyny ze stolicy, nie straciła dystansu do prowadzącej w lidze Lechii Gdańsk.
Trenerzy i piłkarze zwykli mawiać, że "pierwsza bramka ustawiła spotkanie". W przypadku meczu w Warszawie właśnie tak było. Już w 7. minucie po szybkim ataku swoją czwartą bramkę w sezonie strzelił Cafu.
Korona od początku narzuciła ostre warunki mistrzom Polski. Twarda fizyczna gra i świetna organizacja. Ale Legioniści przeważali indywidualnymi umiejętnościami. Z czasem gospodarze przyjęli styl gry rywali i spotkanie zamieniło się, w jakże charakterystyczny dla polskiej ekstraklasy "typowy mecz walki". Trener Gino Lettieri widząc, że jego zespół jest bezradny po nieco ponad pół godzinie gry zamienił Jakuba Żubrowskiego na Mateusza Możdżenia, wierząc, że ten pochodzący z warszawskiego Ursusa chłopak będzie mocniej zmotywowany na klub ze swojego miasta.
Niewiele to jednak wniosło. Korona przegrywała większość akcji w środku pola. To co gościom dawało przewagę w meczach ze słabszymi rywalami, a więc siła i szybkość, to było zdecydowanie za mało na legionistów, zwłaszcza lepszego z meczu na mecz Andre Martinsa. Portugalczyk powoli staje się prawdziwym liderem mistrzów Polski. Znakomicie spisywał się w odbiorze, likwidował ataki przeciwnika i przy okazji wyprowadził sam kilka groźnych ataków.
ZOBACZ WIDEO Angelika Cichocka wzięła udział w sesji (not) Ordinary Girl. "Nie widzę seksu w tych zdjęciach. To rodzaj sztuki"
Czego nie potrafiła Korona, zrobiła Legia. W 45. minucie Michał Kucharczyk po świetnej akcji Nagy’ego pokonał niepewnego tego dnia Matthiasa Hamrola. A kilka minut po przerwie skrzydłowy Legii wyszedł sam na sam z bramkarzem Korony i został sfaulowany przez Ivana Alvareza. To oznaczało, że goście przez ponad 40 minut będą musieli grać w osłabieniu. Kucharczyk znowu był królem trybun przy Łazienkowskiej, dlatego gdy opuszczał boisko w 69. minucie kibice krzyknęli głośno "Kuchy King". Należało mu się.
Korona z przodu nie przedstawiała większej wartości. Najbliżej strzelenia gola była po strzale Macieja Górskiego, jednak Majecki sparował piłkę na słupek. Brakowało jej takiego zawodnika jakim w Legii jest Carlitos, potrafiącego prostym zwodem zrobić coś z niczego. Napastnik Legii miał świetną okazję, ale gości uratował Hamrol. Podobnie jak przy niemal stuprocentowej sytuacji Kaspera Hamalainena.
W końcu Hiszpana zastąpił Sandro Kulenović. Młody Chorwat bramki nie strzelił ale za to zaliczył asystę przy golu Sebastiana Szymańskiego. 19-letni pomocnik pokonał niemieckiego bramkarza pięknym strzałem zza pola karnego. Młody piłkarz potrzebował tej pierwszej bramki w sezonie. Dotychczas ten piłkarz, często nazywany przyszłym reprezentantem Polski, grywał w kratkę. W meczu z Koroną znowu grał agresywnie, był aktywny, ale brakowało mu akcji, która poruszy trybuny. Aż do 87. minuty.
Z kolei Radosław Majecki w trzecim z czterech swoich spotkań w Ekstraklasie zachował czyste konto. Po spotkaniu w Warszawie Legia traci 5 punktów do Lechii i za tydzień jedzie na najważniejszy mecz rundy do Gdańska.
Legia Warszawa – Korona Kielce 3:0 (2:0)
1:0 Cafu 7’
2:0 Kucharczyk 45’
3:0 Szymański 87’
Składy drużyn
Legia: Majecki – Vesović, Remy, Jędrzejczyk, Hlousek – Martins, Cafu (77. Philipps) – Kucharczyk (69. Hamalainen), Szymański, Nagy – Carlitos (83. Kulenović)
Korona: Hamrol –Alvarez, Diaw, Rymaniak – Jukić (46.Górski), Petrak, Żubrowski (34. Możdżeń), Cebula ( 60. Malarczyk), Gardawski – Pucko, Soriano
Sędziował: Tomasz Musiał (Kraków)
Żółte kartki: Cafu – Żubrowski, Jukić, Diaw, Cebula
Czerwona kartka: Alvarez (50’)
Widzów: 18443