Mecze ze Słowacją, Słowenią, Czechami, Irlandią Północną i San Marino miały przywrócić reprezentacji równowagę. Drużyna Leo Beenhakkera była podłamana występem na Euro 2008. Zajęła ostatnie miejsce w grupie, wywalczyła tylko punkt po remisie z Austrią (1:1) tracąc gola z rzutu karnego w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Ale los miał się do nas znowu uśmiechnąć. Trafiliśmy na zespoły, od których czuliśmy się lepsi i które nie miały prawa wykluczyć nas z udziału w mistrzostwach świata w RPA. Wstyd był ogromny. Grupę zakończyliśmy na przedostatnim miejscu, wyprzedziliśmy tylko San Marino.
A mieliśmy przecież zgraną drużynę. Nie brakowało mocnych charakterów, doświadczenia. Czołowi zawodnicy mieli w CV występy na przynajmniej dwóch dużych turniejach.
Był między innymi Artur Boruc, Michał Żewłakow, Jacek Krzynówek czy Mariusz Lewandowski. Jacek Gmoch mówił o "szczęśliwym losowaniu" a Michał Listkiewicz wyliczając plusy cieszył się, że kibice unikną dalekich podróży. Euro miało być wpadką, bo przecież Beenhakker wyciągnął naszą piłkę z zakurzonego kartonu kopniętego gdzieś na sam koniec piwnicy, wyczyścił i postawił na półkę. A wszyscy podziwiali.
Holender po dwóch przegranych turniejach (MŚ 2002 i 2006) odbudował pewność siebie naszych reprezentantów, co pozwoliło drużynie rozegrać spektakularne spotkania z Portugalią czy Belgią. Postawił na graczy bez doświadczenia w kadrze, wymyślił sobie Bronowickiego, Golańskiego i Zahorskiego, a jego decyzje broniły się na boisku.
Jako pierwszy selekcjoner wywalczył z reprezentacją awans na mistrzostwa Europy i otrzymał za to nowy kontrakt jeszcze przed turniejem w Austrii i Szwajcarii. Był noszony na rękach, ale piłkarze w pewnym momencie go puścili.
Drużyna nie zareagowała pozytywnie po porażce na Euro. W kwalifikacjach do kolejnego turnieju mieliśmy do czynienia z upadkiem gwiazd i kompletną kompromitacją szefów związku. Ze Słowacją (1:2) fatalnie mylił się Artur Boruc, z Irlandią Północną (2:3) w Belfaście pomógł Żewłakowowi w zdobyciu bramki samobójczej, a po porażce ze Słowenią (0:3) prezes Grzegorz Lato zwolnił Beenhakkera w wywiadzie telewizyjnym
Te fatalne eliminacje kończyliśmy z tymczasowym selekcjonerem Stefanem Majewskim, który po trzech latach powołał do kadry niegrającego w Realu Madryt Jerzego Dudka i wystawił go w spotkaniu ze Słowacją (0:1). Mecz na Stadionie Śląskim w śnieżycy oglądało niespełna pięć tysięcy kibiców domagających się rozwiązania federacji. W krótkim czasie spadliśmy na dno.
W eliminacjach Euro 2020 zmierzymy się z Austrią, Izraelem, Słowenią, Macedonią i Łotwą. Można powiedzieć: grupa marzeń, ale pamiętajmy, że gdy jest łatwo, to idzie nam najgorzej.
Tak było we wspomnianych kwalifikacjach MŚ 2010, podczas Euro 2012 w grupie z Grecją, Rosją i Czechami (zajęliśmy ostatnie miejsce), w 2006 roku na mundialu w Niemczech mieliśmy ograć Ekwador (0:2), a w Rosji pokonać Senegal (1:2). Czkawką do dziś odbijają się również eliminacje Euro 2004. Zwłaszcza Zbigniewowi Bońkowi, który przegrał w Warszawie z Łotwą (0:1) i to rywal pojechał na turniej do Portugalii.
Historia zatacza koło, z Łotwą znowu zagramy, a brak awansu na Euro 2020 przebije chyba wszystkie rozczarowania ostatnich lat razem wzięte.
ZOBACZ WIDEO Pewna wygrana Interu. Salamon na ławce Frosinone [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]