Po przyjściu do klubu trenera Ricardo Sa Pinto sytuacja Miroslava Radovicia znacząco się pogorszyła. Serb poszedł w odstawkę. U Portugalczyka wystąpił jedynie... w trzech spotkaniach, nie grając w nich nawet łącznie 100 minut.
W środowym meczu z Chrobrym Głogów zagrał po raz pierwszy od ponad dwóch miesięcy. Miał nawet znakomitą okazję do strzelenia gola, ale z kilkunastu metrów nie trafił do pustej bramki.
- To normalne, że po dwóch miesiącach bez gry nieco brakuje rytmu meczowego. Możliwość gry jednak cieszy. Znam drogę na boisko, ona wiedzie przez trening i dawanie z siebie wszystkiego - powiedział po meczu Radović, którego wypowiedzi cytuje portal "legia.net".
Serb nie chce narzekać. Radovic, któremu kończy się kontrakt z klubem w czerwcu, chce udowadniać na treningach, że należy mu się miejsce w zespole. - Mocno trenuję i to jedyna droga do tego, by najpierw znaleźć się osiemnastce meczowej, a potem powalczyć o więcej minut spędzonych na boisku. Nie ma narzekania. Na pierwszym miejscu jest praca, a potem trener ocenia postawę zawodników na treningach i to, kto jest najlepszy - stwierdził piłkarz.
Cztery mistrzostwa Polski, sześć pucharów kraju, gole w Lidze Mistrzów i numer jeden w historii Legii Warszawa, jeśli chodzi o liczbę bramek w europejskich pucharach (18). Miroslav Radović jest żywą legendą klubu z Łazienkowskiej.
ZOBACZ WIDEO Roberto Carlos w Warszawie w nowej roli. Sędziował zawody we freestyle'u