Beniaminek lepszy w pojedynku na wodzie - relacja z meczu Warta Poznań - GKP Gorzów Wlkp.

Końcówka sezonu nie jest udana dla Warty. Poznaniacy zaliczyli sporo świetnych występów w rundzie wiosennej, ale w sobotę zanotowali już drugą porażkę z rzędu. Po pechowo przegranym meczu w Ząbkach, tym razem ekipa Bogusława Baniaka musiała uznać wyższość GKP Gorzów Wlkp., któremu uległa na własnym stadionie 1:2. Pojedynek toczył się w anormalnych warunkach atmosferycznych, a na murawie zalegały kałuże wody. Do takiego stanu rzeczy zdecydowanie lepiej przystosowali się zawodnicy beniaminka, którzy wypracowali więcej sytuacji podbramkowych i zasłużenie zainkasowali komplet punktów.

Od pierwszego gwizdka sędziego podopieczni Adama Topolskiego ruszyli do ofensywy i niemal nieustannie przebywali na połowie Zielonych. Golem zapachniało już w 5. minucie, gdy kąśliwy strzał z narożnika pola karnego oddał Mouhamadou Traore. Łukasz Radliński nie ryzykował łapania śliskiej piłki i przeniósł ją nad poprzeczką.

Zespół Bogusława Baniaka kompletnie nie potrafił zorganizować swojej gry. Poznaniacy miotali się na murawie, mając kłopot z wymianą choć kilku celnych podań. Futbolówka zatrzymywała się w kałużach wody i niemal za każdym razem w takich kuriozalnych sytuacjach padała łupem gorzowian. A ci kontynuowali natarcie. W 15. minucie świetną okazję miał Emil Drozdowicz. Napastnik GKP zbyt długo jednak zwlekał z uderzeniem, w efekcie został zablokowany na linii pola karnego.

Osiem minut później koszmarny błąd popełnił Michał Steinke. Defensor Warty minął się z piłką i ekipa Adama Topolskiego zaatakowała w proporcjach dwóch na jednego. Ostatecznie po precyzyjnym podaniu Traore, potężny strzał z 18 metrów oddał Mateusz Piątkowski, a gospodarzy uratowała poprzeczka. Szczyt indolencji gorzowian miał miejsce chwilę później, gdy sytuacji sam na sam z Radlińskim nie wykorzystał Łukasz Maliszewski.

Ogrom zmarnowanych okazji okrutnie zemścił się na beniaminku w 26. minucie, gdy Warta po raz pierwszy zagościła pod bramką Dawida Dłoniaka i od razu otworzyła wynik. Świetnym rajdem na lewym skrzydle popisał się Paweł Iwanicki, który zwiódł Krzysztofa Ziemniaka, a następnie został przez niego sfaulowany w polu karnym. Sędzia Jarosław Chmiel bez wahania wskazał na "wapno", a pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Marcin Klatt, który uderzył wprawdzie w sam środek bramki, ale kopnął piłkę dość mocno i kompletnie zmylił Dawida Dłoniaka.

Wydawało się, że gol dla Warty zmieni obraz gry i podopieczni Bogusława Baniaka zaczną spisywać się lepiej. Nic bardziej mylnego. GKP nie przejął się niekorzystnym rozwojem sytuacji i już po trzech minutach doprowadził do wyrównania. Idealnym dośrodkowaniem z prawego skrzydła popisał się Drozdowicz, a z najbliższej odległości na raty do siatki trafił Traore. Pierwsze uderzenie czarnoskórego napastnika Radliński zdołał jeszcze obronić, jednak wobec dobitki był już bezradny.

Przed przerwą piłkarz z Senegalu mógł wpisać się na listę strzelców po raz drugi, lecz nie zdołał przymierzyć celnie, gdyż do ostatniej chwili naciskał go jeden z poznańskich defensorów. Do szatni oba zespoły schodziły zatem z jednym punktem w garści.

Druga połowa miała zdecydowanie inny przebieg niż pierwsza. Gospodarze zabrali się do pracy i nie stanowili już tylko tła dla podopiecznych Adama Topolskiego. Przez dłuższy fragment rywalizacji sytuacje stwarzane przez obie drużyny nie były jednak na tyle klarowne, by mogły paść kolejne bramki. Sporo serca na boisku zostawił Tomasz Magdziarz, który dwoił się i troił, ale niemal za każdym razem do pełni szczęścia brakowało mu ostatniego podania.

Decydująca dla losów sobotniego meczu okazała się 66. minuta i fatalny błąd Radlińskiego. Golkiper Warty chciał złapać futbolówkę zacentrowaną przez Drozdowicza, lecz interweniował tak niefortunnie, że... przepuścił ją pod brzuchem i skierował do własnej bramki.

Poznaniacy starali się jeszcze odrobić straty, ale zabrakło im skuteczności. Najbliżej doprowadzenia do wyrównania był Marcin Wojciechowski, który oddał kapitalny strzał z rzutu wolnego z 35 metrów, lecz Dłoniak przewidział jego intencje i przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Warta ostatecznie uległa GKP 1:2, zaliczając najgorszy występ w rundzie wiosennej. Co ciekawe, Bogusław Baniak zestawił na ten pojedynek bardzo eksperymentalny środek obrony. Tworzyli go Michał Steinke i Sergio Batata. Brazylijczyk z polskim paszportem, który na tej pozycji nie grał dotychczas w ogóle, spisał się jednak bez zarzutu, natomiast jego kolega - nominalny defensor - na nasiąkniętej wodą murawie prezentował się dość niepewnie.

Wygrywając w stolicy Wielkopolski, piłkarze GKP znacznie przybliżyli się do udziału w barażach o utrzymanie. By osiągnąć swój cel, zespół Adama Topolskiego musi w ostatniej kolejce co najmniej zremisować z Motorem Lublin. Warta natomiast zakończy sezon na 9. miejscu w tabeli bez względu na wynik, jaki osiągnie za tydzień w wyjazdowym spotkaniu z Górnikiem Łęczna.

Warta Poznań - GKP Gorzów Wlkp. 1:2 (1:1)

1:0 - Klatt (k.) 26'

1:1 - Traore 29'

1:2 - Radliński (sam.) 66'

Składy:

Warta Poznań: Radliński - Ngamayama, Steinke, Batata, Otuszewski, Magdziarz, Bekas (81' Mazurek), Wojciechowski, Wan (46' Pawlak), Iwanicki (71' Burkhardt), Klatt.

GKP Gorzów Wlkp.: Dłoniak - Ziemniak, Sawala, Truszczyński, Petrik, Kaczorowski, Łuszkiewicz, Maliszewski (71' Sing), Piątkowski (82' Szałek), Drozdowicz, Traore.

Żółte kartki: Iwanicki, Mazurek, Wojciechowski (Warta) oraz Kaczorowski, Sawala, Cieciura (GKP).

Sędzia: Jarosław Chmiel (Warszawa).

Widzów: 500.

Najlepszy piłkarz Warty: Sergio Batata.

Najlepszy piłkarz GKP: Mouhamadou Traore.

Najlepszy piłkarz meczu: Mouhamadou Traore.

Statystyki I połowy:

strzały - 1:11

strzały celne - 1:6

strzały niecelne - 0:5

rzuty rożne - 3:4

spalone - 0:1

Statystyki II połowy:

strzały - 8:7

strzały celne - 2:3

strzały niecelne - 6:4

rzuty rożne - 1:6

spalone - 2:1

Statystyki całego meczu:

strzały - 9:18

strzały celne - 3:9

strzały niecelne - 6:9

rzuty rożne - 4:10

spalone - 2:2

->Wyniki I ligi<-

->Tabela I ligi<-

Źródło artykułu: