Piast chciał, ale Lechia była lepsza

Przed meczem Piasta Gliwice z Lechią Gdańsk miłośnicy teorii spiskowych zakładali dwa scenariusze. Jedni sugerowali, że pewni już utrzymania w szeregach najlepszych niebiesko-czerwoni zagrają dla śląskich klubów i zrobią wszystko, by pokonać rywala z Pomorza. Inni twierdzili, że gliwiczanie będą już myślami na wakacjach i nie potraktują poważnie tego starcia. Ostatecznie sobotnia konfrontacja zakończyła się porażką Piastunek.

Niezależnie od tego, jaki wynik padłby w Gliwicach, znaleźliby się tacy, którzy nie wierzyliby w uczciwe zamiary piłkarzy Piasta, zapewniających przed meczem, że będą chcieli w sobotę wygrać i to wygrać dla samych siebie. Nikogo więc nie zdziwił fakt, że po przegranym pojedynku z Lechią, niektórzy sugerowali, że gliwiczanie ulgowo potraktowali to spotkanie. Takie głosy oburzyły samych zawodników. - Nie chce mi się takich rzeczy w ogóle komentować. Dla mnie to jest żenujące. Jak można twierdzić, że odpuściliśmy ten mecz. Dziennikarze dużo mówią, dużo piszą o korupcji, o tym wszystkim. Wszędzie się czegoś na siłę doszukują. W ogóle nie chce mi się o takich rzeczach rozmawiać, bo dla mnie to jest jakaś paranoja. My walczymy na boisku nie tylko o zwycięstwo. Gramy dla naszych rodzin, bo życie piłkarskie nie jest długie - powiedział pomocnik Piasta - Mariusz Muszalik.

Przed sobotnim starciem sporo się mówiło o tym, że pewni ligowego bytu gliwiczanie w konfrontacji z Lechią nie mają już o co walczyć, bo zamierzony cel zrealizowali w stu procentach. - Nie wiem, co to znaczy nie walczyć o nic. My graliśmy o naprawdę duże pieniądze. Nie kalkulowaliśmy ani trochę. Wiedzieliśmy, jaka jest stawka tego meczu. Tu nie chodziło tylko o wyższe miejsce w tabeli, ale o większe pieniądze dla klubu i dla nas samych. Wyjeżdżamy na wakacje, chcieliśmy więcej zarobić, ale nie udało się wygrać - wyjaśnił Muszi.

Piast chciał, Lechia musiała. Przystępujący do tego meczu z przysłowiowym nożem na gardle podopieczni Tomasza Kafarskiego zagrali bardziej zdecydowanie, z większą determinacją i ostatecznie to oni wyszli zwycięsko z tego pojedynku. - Piłka nożna to jest gra otwarta. Mogliśmy wygrać, zremisować, przegrać. Tego dnia rywal okazał się od nas lepszy. Na pewno chcieliśmy rozstrzygnąć to spotkanie na naszą korzyść. Gdybyśmy zakończyli ten sezon zwycięstwem, nastroje byłyby lepsze, a wszyscy widzą, że mamy mieszane uczucia. Porażka zawsze boli i tego nie da się ukryć - zapewnił pomocnik gliwiczan.

Co zatem przesądziło o sukcesie Lechii w starciu z Piastem? - Może zabrakło nam tego zęba w pierwszej połowie, bo to było widać. Lechia wyszła naprawdę bardzo zdeterminowana, walczyła o życie. My ligowy byt mieliśmy już zapewniony. Nie rozpatrywałbym tego jednak w takich kategoriach, że nie walczyliśmy praktycznie o nic, bo graliśmy naprawdę o spore pieniądze - podkreślił Muszalik.

Piast zagrał słabą pierwszą połowę. Po zmianie stron próbował odwrócić niekorzystne losy spotkania, ale nie potrafił sobie poradzić z dobrze zorganizowaną defensywą rywala. - Lechia grała o olbrzymią stawkę i podświadomie po zdobyciu tych dwóch bramek cofnęła się do obrony. W życiu nie mogła się odkryć w takiej sytuacji. Ten wynik dawał jej utrzymanie. Rywale bardzo dobrze się bronili. My raptem mieliśmy dwa, trzy strzały. Nic z tego nie wynikało. Przegraliśmy w sobotę z zespołem lepszym od nas. Aczkolwiek w całym sezonie pokazaliśmy, że stać nas na dobrą grę - zakończył piłkarz.

Komentarze (0)