Były polski piłkarz i trener, obecnie komentator oraz ekspert piłkarski, Andrzej Strejlau przyjął zaproszenie do programu "Wilkowicz Sam na Sam" portalu sport.pl. 78-letni Strejlau w rozmowie z dziennikarzem Pawłem Wilkowiczem dał jasno do zrozumienia, że nie ma większych szans na zakończenie konfliktu z Jackiem Gmochem.
- Wbrew pozorom mieliśmy dobre stosunki. Kiedy byliśmy zawodnikami, to rywalizowaliśmy przeciwko sobie. Jacek nie był wirtuozem techniki i dochodził do wszystkiego ciężkim, żmudnym i systematycznym treningiem. (...) Grając w reprezentacji (29 występów - przyp. red.), zrobił olbrzymi wynik, co by nie powiedzieć. I potem dowiedziałem się, jak to Górski (ówczesny selekcjoner reprezentacji Polski - przyp. red.) pije wódkę. Jak to on musiał wszystko robić za niego, za nas - powiedział Strejlau, nawiązując do współpracy z Gmochem w kadrze w latach 1976-78.
Selekcjoner Biało-Czerwonych (w latach 1989-93) obecnie nie widzi szansy na pojednanie. - Nie podam ręki panu Gmochowi, bo niestety jest niegrzeczny. Nie szanuje tego, co robili inni. I przypominam mu, że to ja byłem wykładowcą, kiedy on się uczył na kursie instruktorskim. Widocznie zapomniał. Taka jest prawda. (...) Wiem, że jest chory. Na pewno, gdyby ktoś chciał, żebym mu pomógł, zrobiłbym to. Życzę mu zdrowia - podsumował gość odcinka "Wilkowicz Sam na Sam".
Strejlau w latach 1960-68, kiedy Gmoch był zawodnikiem Legii Warszawa, reprezentował barwy AZS-AWF Warszawa, Gwardii Warszawa, Hutnika Warszawa, a od 1966 r. Legii. W 1976 r. pracował jako asystent selekcjonera Biało-Czerwonych - Kazimierza Górskiego. Od 1977 r. do 1978 r. był w kadrze asystentem Gmocha.
ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi Angielskiej: Fenomenalny Boruc nie zatrzymał Chelsea [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]