W tym sezonie Sławomir Peszko rozegrał tylko jeden mecz w Lotto Ekstraklasie. Dostał w nim czerwoną kartkę za brutalny faul i został zdyskwalifikowany na trzy miesiące. Później popadł w konflikt ze szkoleniowcem Piotrem Stokowcem i został przesunięty do rezerw Lechii Gdańsk. Piłkarz nie ma szans na to, by wrócić do pierwszego zespołu.
Kontrakt Peszki jest ważny do czerwca 2020 roku i nie milkną spekulacje, że reprezentant Polski wkrótce zmieni pracodawce. W mediach pojawiły się nawet informacje, że do Lecha Poznań chce go sprowadzić Adam Nawałka. Mówiło się także o ofertach ze Stanów Zjednoczonych czy Rosji.
Spekulacje uciął prezes Lechii, Adam Mandziara. - Ja też słyszę i czytam o Ameryce, Rosji, ale fakty są takie, że żaden klub do nas w jego sprawie ani nie zadzwonił, ani nie napisał, ani nawet nie zapytał o jego status gdzieś choćby w przelotnej rozmowie. Sławek jest piłkarzem Lechii i do momentu, aż sam do nas nie przyjdzie z chęcią rozwiązania tej sytuacji, to będzie nim do końca trwania kontraktu - przyznał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Prezes nie ma za złe trenerowi Stokowcowi, że odsunął od zespołu Peszkę. Wcześniej to samo spotkało Marco Paixao, który opuścił Lechię. - Piłkarze szybko się zorientowali, że muszą się dostosować, że nie będzie wyjątków i przymykania oczu. Kto z takim modelem się nie zgadza, nie utrzyma się w tej grupie. Wiedzą coś o tym Marco Paixao i Sławek Peszko - dodał Mandziara.
ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi Angielskiej: Fenomenalny Boruc nie zatrzymał Chelsea [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]