Prawnik domaga się kary dla byłych władz Wisły Kraków. "Nie boję się bandytów. To tchórze"

Newspix / Jakub Ziemianin / Na zdjęciu: stadion Wisły Kraków
Newspix / Jakub Ziemianin / Na zdjęciu: stadion Wisły Kraków

Michał Piech jako pierwszy postanowił wytoczyć wojnę ludziom, którzy są odpowiedzialni za doprowadzenie Wisły Kraków do obecnego stanu. Prawnik przyznaje, że sprawa jest testem dla państwa, a on sam nie boi się zemsty bandytów.

Cała Polska żyje wydarzeniami w Wiśle Kraków. Zasłużony klub jest pod ścianą. Poprzednie władze spółki zostawiły "Białą Gwiazdę" z ponad 40-milionowym długiem. Na koncie z kolei jest zaledwie... 51 tys. zł. To jasno pokazuje, że sytuacja jest dramatyczna. Mimo to cały czas trwa walka o uratowanie klubu z Reymonta.

Kiedy jedni pracują, by Wisła nie zniknęła z piłkarskiej mapy Polski, inni chcą się rozliczyć z poprzednimi władzami. Michał Piech złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Marzenę Sarapatę i kilka innych osób z byłego zarządu klubu.

- Jeśli czytam, że przez Wisłę od czerwca "przewinęło" się nawet 25 milionów złotych, a na koncie klubu jest teraz 51 tysięcy, to wygląda mi to na największy w historii polskiego sportu skok na kasę. Ciężko uwierzyć, że wyprowadzanie takich kwot z klubu mogło się odbywać bez wiedzy ludzi nim zarządzających - tłumaczy prawnik swoje motywy w "Super Expressie".

ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Kołodziejczyk o przejęciu Wisły. "To wszystko jest szyte grubymi nićmi"

Piech z Wisłą nie ma nic wspólnego poza tym, że jest jej kibicem. Wiele osób gratulowało mu... odwagi. Od dawna wiadomo, że poprzednie władze blisko współpracowały ze stadionowymi chuliganami. Oni z kolei mogą chcieć zastraszyć adwokata.

- Nie będę się kłaniał bandytom! Nie boję się ich. Moim zdaniem to tchórze, którzy w takiej sytuacji uciekną, schowają się. Poza tym sprawa stała się na tyle głośna, że ktoś dziesięć razy by się zastanowił, zanim zrobiłby mi krzywdę. Nie mam żony, nie mam dzieci. Mnie nie jest łatwo zastraszyć, mieszkam w różnych miejscach. Nikt mi nie przyśle zdjęcia małżonki czy właśnie dziecka, że stanie się im krzywda - odpowiada.

Autor zawiadomienia do prokuratury dodaje, że będzie to test dla państwa. Poważne potraktowanie sprawy ma być sygnałem, że nie ma akceptacji dla bandytów w polskiej piłce.

- To, jak się skończy sprawa Wisły, będzie papierkiem lakmusowym. Wielu bandytów obserwuje sytuację i wywnioskuje z niej, gdzie jest granica, jak daleko mogą się posunąć. Teraz się dowiemy, czy organy ścigania zrobią z tym porządek, czy jednak pozwolą łobuzom na niszczenie klubów. Jeden po drugim - przyznaje Piech.