Biografie Argentyńczyka oraz Norwega to idealne przykłady na nowoczesny model szkoleniowca, który dba o każdy aspekt prowadzenia klubu. Trochę jak w grze "Football Manager". I Mauricio Pochettino czy też Ole Gunnar Solskjaer ustalają nie tylko scenariusz jednostki treningowej, ale też "wtrącają się" do negocjacji transferowych czy obieraniu długofalowej polityki rozwoju zespołu. Na tyle kochają budować autorskie projekty, że jak dotąd wybierali tylko drużyny, w których niezbędna była rewolucja. Z drobnym wyjątkiem (czyt. Solskjaer w Cardiff) jak na razie nie zawodzili, a w niedzielne popołudnie zmierzą się ze sobą po raz pierwszy. I to od razu w meczu, który ma odmienić dalsze losy ich karier.
Pracoholizm podpatrzony u mistrza
Kiedy w 2007 roku Solskjaer poinformował Sir Alexa Fergusona o zakończeniu kariery Szkot od razu zapytał: - Chcesz zostać moim asystentem? Jak wspominał po latach sam Ole Gunnar, był to dla niego moment warty więcej niż każde trofeum: - Odkąd mam 10 lat marzę tylko o tym, aby być trenerem. Gdy grałem dla United pomyślałem, że kariera piłkarza mnie nie kręci. Chodzi mi tylko o to, aby być blisko innych szkoleniowców.
Idolem Norwega nigdy nie był Maradona czy Cruyff. Tylko właśnie Ferguson. Solskjaer po powrocie z treningów zapisywał złote myśli swojego mentora. W tym nawet cały przebieg jednostki treningowej. Notatki miały mu służyć podczas kariery szkoleniowca Molde, które przez niemal 100 lat istnienia nie wywalczyło ani jednego mistrzostwa kraju. Pierwsze dwa sezony Solskjaera i zespół z miasta o wielkości Mrągowa uczynił to dwukrotnie. Jak opowiada jego były kolega z szatni Darren Fletcher, pseudonim "Ole", którym jest "Morderca o twarzy dziecka" nie wziął się jednak znikąd: "To kochany facet dopóki go nie zdenerwujesz. Na tym bazuje swoje zwycięstwa". W skrócie: Dokładnie jak Ferguson.
Co jeszcze łączy Szkota z Solskjaerem? Według Fletchera: nałogowe myślenie o piłce. Gdy "Ole" otrzymał propozycję tymczasowego szkoleniowca United, był w trakcie przygotowań do pierwszej od lat wspólnej Wigilii z rodziną. Lecz Solskjaer długo się nie wahał. Opuścił dom. I dopiero po tygodniu wpadł na pomysł, iż już wie jak wynagrodzić bliskim stracony czas. Zaprosił ich na swój trening w Manchesterze.
ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi Angielskiej: Manchester City zdemolował Burton 9:0! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Zdaniem Mauricio Pochettino, fakt iż jego żona wciąż z nim wytrzymuje to swego rodzaju ósmy cud świata. W ostatnich latach ich jedyną wspólną rozrywką było oglądanie razem serialu "House of Cards". Dopiero po pewnym czasie okazało się, że Argentyńczyk uwielbia produkcję nie z powodu bliskości z małżonką. Chodziło mu tylko o to, że fabuła przypomina mu hierarchię oraz relacje międzyludzkie, którymi rządzi się światowy futbol: - W pewnym momencie wyrzekłem się życia pozapiłkarskiego. W ośrodku treningowym spędzam około 12 godzin dziennie. Domu nie widuje, bo nie mam na to czasu. Co robi wtedy moja żona? Nie wiem - opowiada Pochettino.
Z pewnością nie ogląda spotkań jego Tottenhamu Hotspur, bo Mauricio zabronił żonie odwiedzania stadionu White Hart Lane w dzień meczowy. Według Argentyńczyka przyniesie mu to pecha. Pochettino to introwertyk, który trąci o szaleńca. Podobnie jak Solskjaer, jego osobowość rozbudziła osoba mentora, którym był Marcelo Bielsa. Nic dziwnego, że "Poch" nie ma czasu odwiedzać domowego ogniska skoro jego guru wyznaje teorię, iż za pomocą jednego podania można otrzymać 36 informacji na temat swojego przeciwnika.
Jeśli dodamy do tego fakt, że Mauricio ustala nawet takie detale z życia szatni jak dobór odpowiedniego płynu do prania - gdyż jak mówi "zapach koszulek ma znaczenie podczas meczu" - no to czy nie mamy do czynienia z wariatem? - Czy mam obsesję? Jeśli tak, to tylko wygrywania - opowiadał jeszcze jako trener Southampton, kiedy uczył Anglików gry wysokim pressingiem. I to w 15 wariantach.
Pierwszym, który podpatrywał jego metody, był Brendan Rodgers. Efekt? Ex-szkoleniowiec Liverpoolu był o jeden mecz, aby zapewnić "The Reds" pierwszy tytuł mistrzowski od czasów powstania Premier League. Lecz geniusze tak mają: lepiej ich kopiować, zamiast się nim opierać. A Pep Guardiola publicznie nie miał wątpliwości, iż Argentyńczyk jest jednym z nich.
Klub budowany od podstaw
22-letni Dele Alli od kilku lat znajduje się w czołówce rankingu CIES na potencjalnie najdroższego piłkarza świata. Interesowały się nim Real, Barcelona czy United. Mimo to Anglik wciąż uważa, że nie ma dla niego lepszego miejsca do kontynuowania kariery niż właśnie Tottenham. Oczywiście tylko z Pochettino na ławce trenerskiej. Argentyńczyk ubóstwia grę młodymi zawodnikami. Mówi, że przypomina mu to satysfakcję z widoku drzewka, które po podlaniu zaczyna rosnąć. A u boku Mauricio można - a nawet wypada - wykiełkować. Kultowy hiszpański dziennikarz Guillem Balague obliczył w październiku 2017 roku, że z 21 ostatnich debiutantów w koszulce reprezentacji Anglii, aż 17-tu choć raz trenowało pod batutą Pochettino.
Na czym polega więc jego geniusz? Przede wszystkim nie posiada on jednego sprawdzonego planu. Kiedy Argentyńczyk przychodził do Tottenhamu od razu odrzucił propozycję, aby poprowadzić klubową akademię w stylu Barcelony i jej słynnej La Masii. Zdaniem Pochettino, wkładanie piłkarzy w jeden system to największy grzech: - On nie uczy gry. Jedynie proponuje jakiś scenariusz, który może wypalić. Jeśli zawodnik wejdzie w jego sposób myślenia, zacznie myśleć tak jak trener - opowiadał jego asystent Jesus Perez. A zdaniem przyjaciela Mauricio o wiele łatwiej zbudować wtedy zaufanie między piłkarzami oraz trenerem.
Zwłaszcza, iż Pochettino nie robi za gwiazdę. Nie posiada nawet konta na Twitterze czy Instagramie, bo jak mówi, to piłkarze maja być na świeczniku. Dlatego też dla rozluźnienia ich spokoju ducha za porażki zawsze obarcza siebie. Nigdy podopiecznych. Nawet kiedy bramkarz Hugo Lloris popełnił na początku sezonu kilka katastrofalnych błędów, Mauricio tłumaczył: - Nawet jeśli Hugo coś zepsuł, to czy sam postawił siebie w bramce? Czy ja to zrobiłem?. Całkiem logiczne. Tak samo jak i fakt, że na etapie półfinału mundialu z ubiegłego roku żaden inny klub nie posiadał tylu swoich reprezentantów, co właśnie Tottenham (9). I do tego aż dwóch kapitanów. Precyzyjniej wspomnianego Llorisa oraz Harry’ego Kane’a. Ten drugi mówi, że wszystkich właściwości przywódczych nauczył się właśnie dzięki Pochettino.
Podobnie rzecz ma się z Ole Gunnarem Solskjaerem, który zaczynał swoją trenerską karierę jako szkoleniowiec zespołu Manchesteru United do lat 23. Norweg poprowadził drużynę juniorów jedynie przez kilkanaście miesięcy w latach 2008-2010. Mimo to swoje profesjonalne kariery u jego boku rozpoczynało aż 9 nastolatków, którzy po latach nie tylko weszli, ale i utrzymali się na poziomie Premier League. Mowa m.in. o Paulu Pogbie, Jesse Lingardzie, Michaelu Keanie, Dannym Drinkwaterze, czy Dannym Welbecku, za których łącznie wydano potem niemal 200 milionów funtów. Do nazwisk dwóch pierwszych Ole Gunnar dokooptował postacie innych podopiecznych Marcusa Rashforda oraz Anthony'ego Martiala, aby w grudniu zapytać: - Chyba żadna drużyna nie chciałaby się mierzyć z taką siłą rażenia? Dlaczego też mamy się zatrzymywać? Filozofia ataku znajduje się w murach Manchesteru United.
Bo jak opowiada sam Solskjaer, na tym etapie jego misją nie są trofea, tylko "to aby ludzie opowiadali latem jak pięknie gra Manchester United". Na razie idzie to całkiem nieźle, bo United wygrali wszystkie pięć spotkań z Norwegiem na ławce. Rywale nie byli wyjątkowo wymagający, lecz to chyba nie wina Norwega, który dodaje: - Tak naprawdę nie robię nic innego poza tym, czego nauczył mnie Ferguson. W talii Szkota 45-latek zawsze służył jako joker. Jego wynik 28 bramek dla United po wejściu z ławki wydaje się rekordem w kategorii: "nie do pobicia". Angielscy dziennikarze zauważają, że rezerwowi pełnią kluczową rolę i dla samego Solskjaera. W końcu krócej niż miesiąc od jego zatrudnienia uzbierali oni po 2 gole oraz asysty. Do tego kluczowe trafienia przeciwko Newcastle.
Solskjaer z racji swojego doświadczenia wie jednak doskonale jak podtrzymać morale piłkarzy, którzy nie mieszczą się w podstawowym składzie. I nie tylko ich, bo jak przekonuje "The Sun" anonimowy rozmówca: - Odkąd przyszedł Ole, atmosfera w ośrodku klubowym w Carrington różni się jak dzień i noc. Ole Gunnar świetnie zna zakamarki tego budynku. Dba więc o każdy najmniejszy detal. Pierwszy dzień swojego urzędowania rozpoczął od wręczenia norweskich czekoladek dla wieloletniej recepcjonistki klubowej Kath Phipps. Dzięki takim prostym gestom Carrington odwiedził po długiej nieobecności Ryan Giggs. Inna klubowa legenda, czyli Gary Neville zapowiedział, że jest następny w kolejce.
Manchester United
Podobieństw między stylem bycia oraz metodami szkoleniowymi Solskjaera i Pochettino jest mnóstwo. Lecz angielska prasa stawia aktualnie nazwiska obu panów w jednym kontekście. Albo raczej dwóch słowach, którymi są: Manchester oraz United.
Gdy na początku grudnia dyrektor klubu Ed Woodward wręczył zwolnienie Jose Mourinho, większość wozów transmisyjnych zmieniła kurs na Londyn. Powód? Nie jest żadną tajemnicą, że Mauricio Pochettino był dla Woodwarda kandydatem numer 1 aby zastąpić "The Special One". Argentyńczyk z szacunku do Daniela Levy'ego (właściciel Tottenhamu) miał jednak grzecznie odmówić.
Mauricio uważał za spory nietakt zmianę barw w trakcie trwania ligi. Zwłaszcza jeśli klub z północnego Londynu ma po dekadzie planowania przenieść się wiosną na nowe White Hart Lane, które z marszu stanie się najpiękniejszym, najnowocześniejszym, ale i najdroższym europejskim stadionem klubowym. Nigdzie nie jest jednak powiedziane, iż Pochettino nie zmieni swojej decyzji po zakończeniu sezonu. Stąd też wątek Solskjaera, który otrzymał jedynie półroczny kontrakt. Na jego umowie widnieje jak byk, iż Norweg pełni na Old Trafford rolę jedynie "tymczasowego szkoleniowca".
Były piłkarz Liverpoolu oraz obecnie ekspert telewizyjny Robbie Savage twierdzi, iż Manchesterowi United musi bardzo zależeć na Pochettino, skoro zatrudniają trenera na okres próbny. W końcu tak wielkiemu klubowi to nie przystoi. Mało kto z trenerskiego topu podjąłby się ponadto w ogóle takiej funkcji. Świadczy o tym fakt, iż dobrze poinformowany w kontekście United dziennik "Daily Star" przygotował po zwolnieniu Mourinho listę dziesięciu jego potencjalnych następców. Na spisie nie widniało nazwisko Solskjaera, tymczasem Pochettino już tak. Argentyńczyk, jak i paru innych szkoleniowców, nie kwapili się jednak do przenosin, a Woodward został z niczym. Mimo to Norweg nie pali się aktualnie do odejścia. Jeszcze w 2013 roku podczas rozmowy dla "Marki" nie ukrywał, że jego marzeniem jest objęcie posady szkoleniowca na Old Trafford. I to nie na parę miesięcy, tylko kilka lat. Najlepiej na ponad 20, jak Sir Alex Ferguson.
Dlatego też starcie z Pochettino może być kluczowym momentem jego dotychczasowej kariery. Woodward już przygotowuje grunt pod przywitanie Argentyńczyka oraz zamierza ściągnąć do United jego byłego szefa ds. rekrutacji w Southampton i Tottenhamie, czyli Paula Mitchella. Negocjacje wytrącić może przede wszystkim stłamszenie Kogutów przez armię Solskjaera.
I nie wiadomo dla którego klubu byłaby to lepsza informacja. Ewentualne odejście Pochettino będzie miało chyba jeszcze większy wpływ na Tottenham, niż Manchester United. Bo jak dodaje sam Pochettino, jego filozofia prowadzenia klubu na White Hart Lane zaszła tak daleko, że nie da się jej zmienić bez ewentualnej rewolucji. Co to oznacza? Prawdopodobnie jeśli Mauricio opuści klub, to podobne szlaki przetrze również Kane, Alli, a może i nawet Eriksen.
Dlatego też - jak czytamy w "Guardianie" - niedzielny mecz na Wembley może być spotkaniem nie o 3 punkty. Nawet nie o 6. Tylko o kilka lat względnego spokoju dla jednego z dwóch klubów.