Brexit nie taki straszny. Nowe życie Polaków w Anglii

Getty Images / Catherine Ivill / Na zdjęciu: Jan Bednarek
Getty Images / Catherine Ivill / Na zdjęciu: Jan Bednarek

Łukasz Fabiański, Jan Bednarek, Mateusz Klich i Kamil Grosicki są w znakomitej formie. Polscy piłkarze grają ostatnio świetnie i należą do najlepszych w swoich drużynach.

A przecież koniec poprzedniego sezonu niekoniecznie zwiastował to, co będzie się działo teraz. Łukasz Fabiański spadł do The Championship, Grzegorz Krychowiak nie mógł liczyć na pozostanie w Premier League, Artur Boruc na dobre pogodził się z rolą rezerwowego, Kamil Grosicki szukał sposobu, jak wydostać się z Hull City, a Mateusz Klich był okrzyknięty jednym z najgorszych transferów Leeds United.

Szok Klicha 

Klich to chyba największe zaskoczenie. Piłkarz, któremu przyczepiono łatkę najgorszego zawodnika, stał się pozłacaną wizytówką nowego trenera Pawi, Marcelo Bielsy. Zagrał we wszystkich (!) ligowych meczach od pierwszej minuty. To wynik absolutnie trudny do zrealizowania w The Championship. Przecież w tej lidze drużyny rozgrywają w sezonie zasadniczym po 46 kolejek, a do tego trzeba doliczyć Puchar Anglii i Puchar Ligi Angielskiej. Końska dawka. Klich w okresie świąteczno-noworocznym zagrał w czterech meczach. Wszystkie od deski do deski.

Bielsa widzi w nim idealną "ósemkę". To piłkarz, który będzie harował w defensywie, otwierał swoimi podaniami drogę do bramki kolegom z drużyny, wbiegał w "szesnastkę" wykańczając całą akcję i wreszcie taki, który kropnie też z dystansu. Bielsa, mimo iż ma naprawdę szeroką kadrę, nie chce zasadzać Klicha na ławce. Nie musi, bo przecież Leeds gra doskonale. Jest liderem The Championship i zmierza do Premier League.

ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: emocje, comeback i rzuty karne! Southampton poza rozgrywkami [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Co więcej, Klich został ulubieńcem kibiców Leeds. Często śpiewają piosenkę na cześć reprezentanta Polski. "Może to być 20 jardów lub 30 jardów. Wszędzie, gdzie pójdziemy. 40 jardów lub 50 jardów. Klich strzela gole, Klich strzela gole" - można usłyszeć na Elland Road przy okazji domowych meczów Leeds. A ostatnio cała Anglia mówiła o "lornetce" Klicha, który w ten sposób zażartował z "afery szpiegowskiej" (więcej można przeczytać TUTAJ).

Na zapleczu Premier League odżył także Kamil Grosicki. Wszyscy pamiętamy wielką frustrację, jaką przeżył latem ubiegłego roku. Tradycyjnie w ostatnich godzinach latał po Europie szukając nowego domu. Prawie się udało, lecz ostatecznie musiał zostać w Anglii. Zakasał jednak rękawy i za punkt honoru wziął sobie powrót do wielkiej formy. W ciągu dwóch ostatnich miesięcy strzelił cztery gole i dołożył pięć asyst. Gdy "TurboGrosik" osiągnął szczytową formę, fantastycznie zaczęło grać Hull City. Nasz rodak napędza akcje Tygrysów, a wyniki mówią same za siebie: sześć kolejnych ligowych zwycięstw. I zamiast bić się o utrzymanie w The Championship, Grosicki i spółka robią zamach na baraże o Premier League. Już tylko czterech punktów brakuje im do miejsca, które gwarantuje majowe granie o wielkie pieniądze czekające w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Tylko czy Grosicki nadal marzy o transferze? Czy znów będziemy świadkami kolejnej telenoweli? Jeśli Hull utrzyma taką dyspozycję to może sensacyjnie znaleźć się w barażach o Premier League. A to jest coś czym Grosicki nie pogardzi.

Nowe życie Bednarka

Latem chciał odejść, bo nie mógł liczyć na regularną grę. Mark Hughes niby w niego wierzył, ale minut w Premier League Jan Bednarek miał tyle co nic. Wszystko nagle zmieniło się wraz z przyjściem nowego menedżera Ralpha Hasenhuettla. Austriak od początku postawił na Polaka, a na ławce posadził innych, bardziej znanych defensorów. Austriak rotował obrońcami: raz grał jeden, raz drugi, ale jedno się nie zmieniało - obok innego stopera zawsze występował Jan Bednarek.

Polak ma takie atrybuty, których nie mają inni obrońcy Świętych: jest szybki, zdecydowany, świetnie rozgrywa piłkę, kapitalnie ustawia się na boisku. Pozostali rywale też mają zalety, ale nie wszystkie, która posiada Bednarek. Tego, czego brakowało dotychczas byłemu zawodnikowi Lecha Poznań, to ogrania na najwyższym poziomie.

Łukasz Fabiański robił co mógł, żeby w poprzednim sezonie utrzymać Swansea City w Premier League. Gdy się nie udało, miał łzy w oczach. Przepraszał kibiców, ale nie mógł nic sobie zarzucić. Tyle, że wizja gry w The Championship nie odpowiadała mu. Nic dziwnego.

Miał szczęście, że West Ham United stworzył projekt, który obejmuje grę o najwyższe cele. Ściągnięto topowego trenera (Manuela Pellegriniego) i kupiono piłkarzy za ponad 100 mln funtów. Ale po pierwszych meczach projekt WHU zaczynał przypominać bardziej gruzowisko. Cztery porażki na rozpoczęcie zachwiało posadą Pellegriniego. Później było już jednak lepiej, a drużynę ciągnął m.in. Łukasz Fabiański. Polak, mimo zaledwie czterech czystych kont w 22. kolejkach, trafił do najlepszej "11" pierwszej części sezonu. Niebywałe osiągnięcie w dobie takich gigantów bramkarskich jak Ederson oraz Alisson. Obaj kosztowali w sumie 100 mln euro, a przegrali z 33-letnim Fabiańskim.

Źródło artykułu: