Zapadł wyrok ws. gruntów Warty Poznań. To nowe otwarcie dla klubu i I-ligowej drużyny

Newspix / BARTOSZ JANKOWSKI  / Na zdjęciu: stadion przy Drodze Dębińskiej w Poznaniu
Newspix / BARTOSZ JANKOWSKI / Na zdjęciu: stadion przy Drodze Dębińskiej w Poznaniu

Klubowe obiekty Warty wracają do miasta. W poniedziałek sąd oddalił apelację dotyczącą zasiedzenia gruntów znajdujących się przy Drodze Dębińskiej.

Sprawa ciągnęła się od wielu miesięcy i opóźniała rozpoczęcie procesu inwestycyjnego na stadionie oraz pozostałej infrastrukturze zielonych, która wymaga dalszej modernizacji, by I-ligowy zespół (prowadzony przez spółkę) otrzymał licencję na występy na zapleczu ekstraklasy także w następnym sezonie.

Apelację złożoną przez KS Warta rozpatrywał Sąd Okręgowy w Poznaniu. Pierwotnie wyrok miał zapaść już 8 stycznia, lecz został wtedy odroczony. Wreszcie w poniedziałek poznaliśmy rozstrzygnięcie, które jest już prawomocne.

- Sąd drugiej instancji odrzucił apelację KS Warta dotyczącą przejęcia nieruchomości przy Drodze Dębińskiej w trybie zasiedzenia. Klubowi przysługuje prawo złożenia kasacji, ale na obecnym etapie miasto tę sprawę wygrało - powiedziała Hanna Surma, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Poznania.

Nowe otwarcie dla I-ligowej Warty

Wyrok był tak naprawdę formalnością, bo nawet w szeregach KS nikt nie wierzył w inne rozstrzygnięcie. Powrót klubowych terenów do miasta oznacza, że stowarzyszenie będzie teraz musiało dokonać inwentaryzacji, a także porozumieć się z właścicielem w kwestii dalszego korzystania z infrastruktury.

Miasto od dawna było właścicielem gruntów, na których znajdują się obiekty (budynek klubowy, hala, korty tenisowe, trzy boiska i giełda kwiatowa), choć faktycznie nie sprawowało tam władzy, pozostawiając ją w rękach KS. Podmiot ten - mimo że wnioskował o stwierdzenie zasiedzenia - nie miał tak naprawdę żadnych racjonalnych powodów, by liczyć na takie rozstrzygnięcie. Nie posiada bowiem własnych środków na modernizację przede wszystkim wysłużonego budynku klubowego, a ten wręcz woła o pilne inwestycje. Jedyną szansą na poprawę jakości infrastruktury było przejęcie tych terenów przez miasto.

ZOBACZ WIDEO Remis SPAL z Bologną. Cały mecz Skorupskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Również dlatego poniedziałkowy wyrok cieszy władze spółki, która prowadzi zespół I-ligowy. Dziś Warta ma tylko warunkową licencję na grę na zapleczu ekstraklasy (obowiązuje ona do końca sezonu 2018/2019) i przy Drodze Dębińskiej konieczne jest wykonanie dalszych prac, by po ewentualnym utrzymaniu móc grać w "ogródku" dalej.

- Decyzja sądu oznacza nowe otwarcie dla spółki akcyjnej, która na klubowych obiektach przebywała, ale nie było to w żaden sposób uregulowane. Teraz będziemy mieli szansę porozmawiać z miastem o ułożeniu sobie stosunków, a wyczuwamy dobrą wolę. Wiemy, że miasto chce pomóc I-ligowej drużynie, by mogła dalej tu występować. Mimo że jako spółka nie byliśmy stroną w tej sprawie, jest to dla nas korzystna decyzja - podkreśla rzecznik prasowy zielonych, Piotr Leśniowski.

Warta SA czeka na proces inwestycyjny

Właściciel spółki Bartłomiej Farjaszewski odbył przez ostatnie kilka miesięcy szereg spotkań z przedstawicielami miasta, na których omawiano konieczność inwestycji w "ogródku". Stanowisko magistratu jest jasne: zieloni mają grać u siebie, a wyprowadzka do Grodziska Wlkp. (to tam zaczynali jako gospodarz obecny sezon) nie wchodzi w rachubę.

By ten scenariusz się ziścił, konieczna będzie przede wszystkim instalacja sztucznego oświetlenia, a także zadaszenie kolejnej części trybun. Na te i inne prace przy Drodze Dębińskiej wyasygnowano w budżecie miejskim ok. 3 mln zł i teraz - gdy status prawny gruntów jest już jasny - można wreszcie rozpocząć proces inwestycyjny.

Dla Warty tak radykalna poprawa infrastruktury będzie wydarzeniem wręcz epokowym, bo dotąd środków na remonty brakowało i dlatego klubowe obiekty znajdowały się w coraz gorszym stanie.

Koniec żenujących wojenek

Przejęcie terenów przy Drodze Dębińskiej przez miasto to także dobry moment, by wreszcie uregulować sposób korzystania z nich zarówno przez spółkę, jak i KS. I-ligowy zespół i osoby, które pracują w SA miały mocno utrudnione życie, a wszystko przez decyzje niektórych członków zarządu KS, na który wciąż próbuje wywierać wpływ małżeństwo Pyżalskich.

Przykłady można mnożyć. W końcówce października ubiegłego roku - pismem sygnowanym przez prezesa KS Tomasza Kaczora i wiceprezes Izabellę Łukomską-Pyżalską - stowarzyszenie próbowało usunąć z głównego biura przy Drodze Dębińskiej osoby zarządzające I-ligowym zespołem. Do wyprowadzki nie doszło, ale tylko do czasu. Termin przedłużono do 21 grudnia i tuż przed świętami spółka wspomniane pomieszczenie opuściła (sekcja piłkarska zajmowała je od bardzo wielu lat i dopóki nie doszło do zmiany właściciela, nikomu to nie przeszkadzało).

Co ciekawe, prezes Kaczor wnosił o zwolnienie biura, twierdząc, że "władze KS nie mają się gdzie podziać", po czym wyjechał na dłuższy czas do Chin. Do czego potrzebne mu więc biuro?

To nie koniec. Mecze I-ligowe są imprezami masowymi i w ich trakcie inne klubowe obiekty muszą być zamknięte bądź częściowo wyłączone z użytku. Tak działo się z kortem tenisowym, który przylega do głównego boiska. Jesienią był on zamykany na kilka godzin w sumie przez sześć dni (tyle było domowych meczów zielonych przy Drodze Dębińskiej).

Ta drobna niedogodność, na którą spółka w zasadzie nie ma wpływu, była powodem pretensji sekcji tenisowej, a jej szef Jacek Gąsiorek wysłał niedawno do SA pismo, w którym prosi o udostępnienie kortu także w terminach, w których rozgrywane są mecze piłkarskie. Prośba jest kuriozalna, bo niemożliwa do zrealizowania, o czym jej autor doskonale wie. Teraz, gdy miasto zacznie robić porządki przy Drodze Dębińskiej, tego rodzaju dziwne przepychanki powinny się wreszcie skończyć.

Komentarze (0)