Niewykluczone, że Frenkie De Jong jest najbardziej kompletnym środkowym pomocnikiem nowego pokolenia. Fantastycznie rozumie grę, do tego świetnie gra jeden na jednego i ma świetne podanie. Ten 21-latek jest zawodnikiem unikalnym i niezwykle dojrzałym. Kwota jego transferu, 75 milionów euro i ewentualne 11 w bonusach, być może zaskakuje, ale nie można wykluczyć, że Barcelona pozyskała właśnie zawodnika na lata. Kwota odstępnego - 400 milionów euro, sugeruje, że Barcelona nie ma zamiaru się go pozbyć. Według różnych ekspertów może być następcą... Xaviego Hernandeza, Andresa Iniesty albo Sergio Busquetsa. Do wyboru do koloru. Porównań jest więcej.
FC Barcelonie nie było łatwo, bo konkurencja była poważna. W walce o piłkarza na końcu na placu boju pozostały trzy kluby. Rozmawiał z Manchesterem City, w pewnym momencie wydawało się, że był najbliżej decyzji o przejściu do Paris Saint-Germain. Ostatecznie wybrał Barcelonę. Zdecydował poziom ligi hiszpańskiej i marzenia z dzieciństwa. Sam mówi, że nie tyle odrzucił tamte dwie oferty, po prostu wybrał klub z Katalonii.
On sam mówi, że trzy lata wcześniej był na meczu Barcy i drużyna zrobiła na nim ogromne wrażenie. Z kolei ojciec zawodnika wspomina scenę sprzed 15 lat. Mały Frenkie podczas wakacji stoi przed stadionem Camp Nou w koszulce Barcelony i mówi: "Tato, chciałbym grać w tym klubie". W tamtym czasie w Barcelonie, prowadzonej przez Franka Rijkaarda, grało sześciu holenderskich piłkarzy, m.in. Patrick Kluivert, który dziś przekonuje, że ze swoim stylem gry u niezwykłą umiejętnością pracy dla drużyny, Frenkie szybko wpasuje się do klubu.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Piątek w AC Milanie. "Jeszcze rok temu grał na bocznym boisku w Mielcu"
Trudno dziś uwierzyć, że jeszcze trzy lata temu 18-letni Frenkie de Jong nie mógł dogadać się z trenerem Willem II Tilburg, Jurgenem Streppelem. Szkoleniowiec miał inne zdanie na temat roli, którą chłopiec powinien odgrywać w drużynie. De Jong chciał grać bardziej ofensywnie, szkoleniowiec uważał, że powinien koncentrować się na zadaniach defensywnych i podejmować mniej ryzyka.
De Jong postanowił szukać szczęścia gdzie indziej. Miał oferty z PSV i Ajaksu. Wybrał Amsterdam. Kosztował… 1 euro (według niektórych źródeł od 200 do 300 tys. euro) i czterech zawodników na wypożyczenie. Barry van Gool, do niedawna dyrektor klubu z Tillburga, uważa, że to największy błąd jego kariery menedżerskiej.
Na jego szczęście veto postawił klub RKC Waalwijk, który od 2009 do 2014 roku dzielił akademię z Willem II. Kluby spotkały się w siedzibie KNVB. W trakcie mediacji doszło do porozumienia. Kluby dostaną 15 procent z następnego transferu. Przejście De Jonga do Barcelony oznacza, że oba dostały więcej niż wynosi ich roczny budżet. Willem II – 7,6 mln euro, RKC- 4,5. A dojdą jeszcze bonusy.
De Jong pochodzi z liczącej zaledwie 3445 mieszkańców wioski. Gdy wpiszemy w wikipedię "Arkel" w rubryce znani ludzie jest tylko jedno nazwisko . Oczywiście 21-letniego nowego piłkarza Barcelony.
- Na pierwszych treningach któryś z chłopców patrzył na kwiatki, inny na owce a Frenkie był skoncentrowany na treningu - opowiadał pierwszy trener piłkarza, Tom de Jonge z ASV Arkel. Gdy jego ojciec, kapitan i rozgrywający ASV, grał mecze ligowe, Frenkie grywał na boisku obok. Po meczu ojciec pił z kolegami piwo, a Frenkie dalej grał. Dopóki nie zrobiło się ciemno. John gra w klubie do dziś, ma na koncie 780 występów w tutejszej drużynie, jest miejscową legendą.
Jaki ojciec taki syn. John zauważa, że Frenkie - który imię dostał na cześć zespołu "Frankie goes to Hollywood" autorów wielkich przebojów "Power of Love" czy "Relax" - zawsze miał talent. Kopał już jako... 11-miesięczne dziecko. - I nie tak, że po prostu kopał. Robił to dobrze - zaznacza John de Jong. Potem, już mając 6 lat grywał z chłopcami dziesięcioletnimi i dawał sobie radę - mówi ojciec piłkarza. Jego mama, Marjon Schuchhard (rodzice rozwiedli się 5 lat temu i matka nosi nazwisko nowego męża), przypomina sobie, że od momentu gdy tylko zaczął chodzić, musiał kopnąć każdą piłkę, którą zobaczył w pobliżu.
Zresztą zainteresowanie Frenkiego sportem jest genetycznie. Nie tylko ojciec grał. Dziadek Hans de Jong, piekarz, który w latach 60-tych przeprowadził się do Arkel, zmarł w zeszłym roku. Na jego grobie wisi gwizdek. Przez 50 lat był sędzią piłkarskim. Jego kuzyn, zawodnik ADO Den Haag, na początku lat 50., zagrał 5 razy w kadrze narodowej. Hans zawsze powtarzał, że "Frenkie będzie kolejnym de Jongiem w reprezentacji". Niestety debiutu wnuka nie doczekał. Mama piłkarza była zawodniczką, tyle że korfballa, zaś jej ojciec, John de Bruijn trenerem piłkarskim. Co ważne dla losów rodziny, prowadzącym drużynę, w której grał jej przyszły mąż i ojciec piłkarza Barcelony. Kiedyś zabrał córkę na mecz i tak doszło do pierwszego spotkania rodziców przyszłej gwiazdy.
A do tego brat mamy, Leon, grał w piłkę na wysokim poziomie. Nie został zawodowcem, bo wybrał pracę. Ale dziadek de Bruijn uważa, że to właśnie jego przypomina Frenkie.
Biorąc pod uwagę te wszystkie powiązania rodzinne, jest zupełnie naturalne, że chłopiec był zafascynowany piłką i w końcu John de Jong uznał, że warto go sprawdzić w lepszym środowisku. Gdy chłopiec miał 7 lat pojechała testy do Willem II i Feyenoordu. Choć bliżej miał do tego drugiego, zdecydował się na mniej prestiżowy Tilburg. Co ciekawe, zdecydował się sam, wbrew podpowiedziom wszystkich chyba członków rodziny, którzy naciskali na Rotterdam. W końcu spora część rodziny pochodziła z tego portowego miasta i kibicowała Feyenoordowi, a ojciec w dzieciństwie marzył o grze dla klubu z portowego miasta.
Frenkie po trwających kilka miesięcy testach w obu klubach, uznał, że lepiej czuje się w Tillburgu. Feyenoord miał czego żałować. Robbie Hendricks, jego trener w kategoriach U11-U13 mówi o niezwykłym rozumieniu gry, czytaniu sytuacji na boisku, odczytywaniu intencji przeciwnika.
Trzeba też zaznaczyć, że De Jong był zawsze nieco inny. - Stąpał Twardowo ziemi. Był skoncentrowany w 100 procentach na piłce - mówi John, ojciec zawodnika. Ojciec wspomina też wyjazd do Hiszpanii na wakacje, gdzie Frenkie miał najlepszy czas swojego życia, gdyż… cały czas grał w piłkę. Nie kręcił się za dziewczynami (choć ma piękną narzeczoną Mikky Kimeney, grającą w hokeja na trawie), nie interesowało go życie na wysokim poziomie. - Chodził w ciuchach H&M gdy jego rówieśnicy jeździli na PC Hoofstraat - dodaje ojciec zawodnika. PC Hoofstraat to najdroższa ulica Holandii. Gdy w klubie zaoferowanemu najnowszy model mercedesa, podobno wstydził się nim jeździć. Był to zbyt duży luksus. Jest bardzo stonowany, wręcz wstydliwy. W Arkel są z niego dumni. Chcieli nawet nazwać jedną z trybun jego nazwiskiem, ale odmówił. Tłumaczył, że nie zdziałał w piłce jeszcze wystarczająco wiele.
Już dziś wiele wskazuje na to, że stanie się symbolem odradzającej się reprezentacja Holandii. Jednak gdy podczas debiutu w kadrze kibice z rodzinnej miejscowości rozwinęli wielki baner "Nasza duma z Arkel" nie był szczęśliwy. Nie dlatego, że nie docenił gestu, ale dlatego, że był to pożegnalny mecz Wesleya Sneijdera i to on, zdaniem De Jonga, powinien znaleźć się w centrum wydarzeń. De Jong wszedł w spotkaniu z Peru w drugiej połowie, ze Sneijderem grali 17 minut. Chwilę przed zejściem starego lider z boiska, nowy asystował przy golu Memphisa Depaya na 1:1. Umarł król, niech żyje król. Żegnającego się z kadrą wielkiego aroganta zastąpi w kadrze chłopak będący jego przeciwieństwem. Chłopak, który mówi, że wszystko co ma do powiedzenia, pokazuje na boisku. Reszta jest nieistotna.
Frenkie de Jong dołączy do Barcelony 1 lipca i, jeśli wypełni kontrakt, zostanie w stolicy Katalonii przez 5 sezonów. Spełni marzenie z młodości, nie tylko zagra w klubie marzeń, ale też usiądzie w jednej szatni ze swoim idolem, Leo Messim.
Jeszcze De Ligt i prakt Czytaj całość