Tylko jeden punkt wystarczał by Pogoń, bez względu na wynik pojedynku Gawina/Ślęzy Wrocław, mogła cieszyć się z awansu na zaplecze ekstraklasy. Co prawda ewentualna porażka także nie przekreślała tego celu, tylko, przy zwycięstwie Ślęzy, Portowcy musieliby walczyć o ten awans w barażach.
Od samego początku widać był, że gospodarze chcą szybko strzelić bramkę. Było to jednak bardzo trudne, bo Portowcy mieli naprzeciwko siebie najlepszą obronę tego sezonu. Defensywa Unii Janikowo pozwoliła sobie strzelić zaledwie 26. bramek. Dla porównania Pogoń straciła ich 35, a najgorszy pod tym względem Chemik Police aż 65. Receptą na ominięcie obrony gości miały być strzały z daleka. Było ich bardzo dużo, ale większość mocno niecelnych. W zasadzie tylko trzy były godne odnotowania. W 9. minucie Tomasz Parzy huknął sprzed pola karnego, ale świetnie w bramce zachował się Michał Wróbel. Natomiast w 22. i 45. minucie swojego szczęścia próbował Piotr Petasz, ale także w tych przypadkach, po efektownej paradzie, górą był golkiper gości. Innym rozwiązaniem miały być dośrodkowania, ale też większość z nich była niedokładna. W 19. minucie do dośrodkowania Parzego najwyżej wyskoczył Nowak, ale piłka przeleciała nad poprzeczką. W tym czasie przyjezdni stworzyli sobie tylko jedną sytuację strzelecką. Był to stały fragment gry, ale Piotr Nowosielski strzelił prosto w Damiana Wójcika. Do końca pierwszej części gry, utrzymał się bezbramkowy rezultat, mimo dużej dominacji gospodarzy.
Od razu po przerwie trener Piotr Mandrysz zdecydował się na korektę w składzie. Słabego, w pierwszej połowie, Adriana Sobczyńskiego zastąpił Tomasz Rydzak grający bardzo ofensywnie. To oznaczało, że Pogoń dalej chce strzelić bramkę i ten mecz wygrać, mimo że zawodnicy już wiedzieli, że Ślęza przegrywał z Rakowem Częstochowa 1:3. Portowcy nie chcieli ograniczać się do minimum zdobywając upragniony jeden punkt. Dwie minuty po wznowieniu gry, po rzucie rożnym, Maciej Ropiejko zachował się jak Diego Maradona, strzelając gola ręką. Oczywiście bramka nie została uznana, a sam zawodnik ujrzał żółtą kartkę. W 56. minucie, po rzucie rożnym doszło do ogromnego zamieszania w polu karnym gospodarzy. Piłka trafiła wprost pod nogi Krzysztofa Filipka, a ten nie zastanawiając się uderzył i pokonał Wójcika. Tym samym dość niespodziewanie Unia wyszła na prowadzenie. Jednak z takiego wyniku przyjezdni cieszyli się zaledwie 10. minut. Piotr Petasz dokładnie dośrodkował do niepilnowanego Ropiejki, a ten strzałem głową bez problemu pokonał bramkarza przyjezdnych. Taki wynik utrzymał się do końca spotkania. Choć pewnie wszyscy liczyli na zwycięstwo gospodarzy. Jednak podział punktów oznaczał, że Pogoń Szczecin awansowała na zaplecze ekstraklasy, a jeszcze dwa sezony temu startowała w czwartej lidze.
Kilka minut przed ostatnim gwizdkiem kibice przeskoczyli przez płoty i stanęli za bandami reklamowymi, by w momencie kiedy sędzia Paweł Dreschel zakończy ten pojedynek, wbiec na boisko. Tym samym wspólnie z piłkarzami rozpoczęli świętowanie awansu. Ci najszybsi otrzymali od zawodników meczowe trykoty, spodenki, getry.
Pogon Szczecin - Unia Janikowo 1:1 (0:0)
0:1 - Filipek 55'
1:1 - Ropiejko 65'
Składy:
Pogoń : Wójcik - Woźniak, Dymek, Nowak, Skrzypek, Petasz, Sobczyński (46' Rydzak), Koman, Parzy (75' Biliński), Ropiejko (90' Sieniawski), Lebedyński.
Unia : Wróbel -Wrzesiński (90' W. Kaźmierczak), Chmielecki, Mysiak, Warczachowski, Nowosielski (75' Komsta), Filipek, Ślifirczyk, Kalinowski, Cegliński, R. Kaźmierczak.
Żółte kartki: Koman, Petasz, Ropiejko (Pogoń) oraz Chmielecki (Unia).
Sędzia: Paweł Derschel (Gdynia).
Widzów: 8000.