Piątkowy pojedynek był niezwykle ważny dla gospodarzy - klubu ze Stalowej Woli. Zielono-czarni musieli zdobyć przynajmniej punkt, by nie oglądać się na wyniki innych drużyn. Postawiony cel Stalowcy wykonali i tym samym utrzymali się w lidze. Całe spotkanie nie stało na porywającym poziomie. Bramki w nim nie padły, jednak lepsze okazje ku ich zdobyciu mieli płocczanie. Na przeszkodzie zawodnikom Wisły stanął jednak doskonale dysponowany tego dnia kapitan Stalówki. - Były sytuacje do strzelenia bramek, wiec nie można powiedzieć, że graliśmy na remis. Na pewno nie chcieliśmy stracić bramki, kilka okazji mieliśmy, na przykład ta Abela Salami. Wisła także miała swoje szanse. Jakby padła bramka, to nikt by nie mówił, że graliśmy na remis - odpowiadał Tomasz Wietecha na zarzuty, że Stal koncentrowała się na utrzymaniu wyniku remisowego. - Może w nasze poczynania wkradł się drobny paraliż. Nie chcieliśmy stracić tej bramki. Nie chcieliśmy się odkryć, ale mieliśmy też swoje sytuacje. Goście też je stworzyli. Najbardziej cieszy mnie to, że utrzymaliśmy się w lidze - dodał golkiper.
Płocczanie najlepszą okazję do zdobycia bramki mieli w 20. minucie. Wtedy to Robert Chwastek stanął oko w oko z bramkarzem Stalówki - lepszy był golkiper ze Stalowej Woli. - Starałem się wyczekać do końca. Zawodnik zrobił zamach, dobrze stałem na nogach, zrobiłem jeszcze kroczek do przodu i zdołałem odbić piłkę - opisywał całą akcję Wietecha.
Kapitan Stali do gry wrócił po kontuzji. Jest ona nie do końca wyleczona. Teraz Wietecha będzie miał jednak trochę czasu, by w pełni zregenerować siły przed nowym sezonem. - Końcówka sezonu nie była dla mnie dobra, bo borykałem się z kontuzją i to było już dla mnie męczące. Teraz będzie troszkę przerwy i wyleczę to do końca. Jest to uciążliwe - zakończył bohater piątkowego pojedynku.