Liga Mistrzów 2019: Juventus przegrał w Madrycie i jest daleko od awansu

PAP/EPA / JuanJo / Zdjęcie z meczu Atletico Madryt - Juventus w 1/8 finału Ligi Mistrzów
PAP/EPA / JuanJo / Zdjęcie z meczu Atletico Madryt - Juventus w 1/8 finału Ligi Mistrzów

Atletico Madryt wygrało zupełnie zasłużenie z Juventusem 2:0 w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. Cristiano Ronaldo został całkowicie sparaliżowany przez rywali.

Długo Cristiano Ronaldo czekał na takie wyzwanie. I bez niego Juventus radziłby sobie znakomicie w Serie A. Przecież nikt nie kupowałby zawodnika za ponad 100 milionów euro i płacił kolosalnej pensji, żeby wygrać ligę włoską. Tym bardziej, że Juventus bez fenomenalnego Portugalczyka wygrał rozgrywki siedem razy z rzędu. Ronaldo przyszedł do Juve, żeby wygrał Ligę Mistrzów. - Wcześniej mogliśmy o tym marzyć, teraz możemy stawiać to sobie za cel - mówił kapitan drużyny Giorgio Chiellini.

Po meczu z Atletico w Madrycie wiele wskazuje na to, że na razie zawodnicy mistrza Włoch wciąż mogą pomarzyć, a cele wyznaczyć na kolejny sezon.

Mecz z Atletico to był chyba jak na razie najważniejszy sprawdzian sezonu. Jest jeszcze poprawka, ale na razie test został oblany. Rywale fantastycznie zorganizowali się w defensywie i największe zagrożenie miało miejsce, gdy CR7 strzelił z rzutu wolnego z 30 metrów. Jan Oblak doskonale obronił. Poza tym były jeszcze strzały głową Chielliniego i Mario Mandzukicia, ale Oblak był tu raczej spokojny.

ZOBACZ WIDEO: Świetna forma napastników problemem Brzęczka? "Jestem po rozmowach z Lewandowskim i Piątkiem"

Atletico fantastycznie neutralizowało zawodników. CR7 jest jednym z dwóch najlepszych piłkarzy na świecie i co do tego raczej nikt nie ma wątpliwości. Transfer Cristiano Ronaldo z Realu do Juventusu miał zamienić włoski klub w światowego giganta. W lidze drużyna dominuje i ósmy kolejny triumf w Serie A jest aż nazbyt oczywisty. Jednak Włochom chodzi o coś więcej - o powrót na szczyt świata. A przecież celem Starej Damy było nie przegrać albo przynajmniej strzelić bramkę.

Agresywne krycie i praca defensywna na całym boisku długo przynosiły efekty. Z kolei atak drużyny z Madrytu nie był zbyt efektowny, ale mógł być efektywny. Na szczęście dla gości dwa strzały z dystansu, Thomasa Parteya i Antoine'a Griezmanna wybronił polski bramkarz Wojciech Szczęsny. Nie były to może parady roku, ale trzeba przyznać, że oba strzały były dość nieprzyjemne.

W drugiej połowie polski bramkarz miał sporo szczęścia, gdy sam na sam wyszedł z nim Diego Costa. Napastnik Atletico fatalnie spudłował. A chwilę później po strzale Griezmanna Polak sięgnął końcami palców piłkę i ta trafiła w poprzeczkę. Może próby Atletico były nieco chaotyczne, ale znacznie groźniejsze.

Polak został w końcu pokonany, w 71. minucie przez Alvaro Moratę, ale tym razem naszemu reprezentantowi przyszedł z pomocą VAR. Sędzia po obejrzeniu powtórki uznał, że napastnik wypożyczony z Chelsea tuż przed strzałem faulował Chielliniego. 7 minut później trafił Jose Maria Gimenez i sędzia bramkę uznał, choć warto zauważyć, że zawodnik Atletico faulował rywala. A kilka minut później na 2:0 podwyższył Diego Godin. Piłka po jego strzale jeszcze musnęła Ronaldo. Do Szczęsnego trudno mieć pretensje o stracone bramki. Mógł zrobić niewiele albo nic.

Pod koniec Ronaldo wystawił ładnie piłkę do Federico Bernardeschiego, ale jego strzał fantastycznie obronił Oblak.

A więc znowu to zrobili - popsuli święto. Podczas gdy większość kibiców na świecie czekała na bramki Cristiano Ronaldo i wielki triumf Juve, piłkarze z Madrytu nie tylko całkowicie unieszkodliwili portugalskiego giganta, ale też wykorzystali to co mieli wykorzystać. W rewanżu nie zagrają jednak dwaj istotni zawodnicy Atletico - Thomas Partey i Diego Costa.

Atletico Madryt - Juventus 2:0 (0:0)
1:0 - Gimenez 78'
2:0 - Godin 83'

Składy drużyn

Atletico: Oblak - Juanfran, Gimenez, Godin, Filipe Luis - Saul, Thomas (61. Lemar), Rodri, Koke (67. Correa) - Griezmann, Costa (58. Morata)

Juventus: Szczęsny - De Sciglio, Bonucci, Chiellini, Alex Sandro - Betancour, Pjanić (72. Can), Matuidi (84. Cancelo) - Dybala (80. Bernardeschi), Mandzukić, Ronaldo

Żółte kartki: Thomas, Costa, Griezmann - Alex Sandro.

Sędzia: Felix Zwayer (Niemcy).

Widzów: 60 000.

Źródło artykułu: