- Zagraliśmy niezłe spotkanie, choć nie stwarzaliśmy sytuacji. Gra wyglądała fajnie, potrafiliśmy utrzymywać się przy piłce, jednak to nam nic nie dawało. Te pozytywy nie mają więc znaczenia - przyznał Sebastian Szymański.
Poza główką Cafu po rzucie rożnym w drugiej połowie, Jasmin Burić nie został zmuszony do wielkiego wysiłku. Ofensywa ekipy Ricardo Sa Pinto radziła sobie w stolicy Wielkopolski bardzo słabo, co musiało być dla niej frustrujące.
- Dochodziliśmy do 16. metra, a potem nie wiedzieliśmy, co zrobić z piłką - uderzać na bramkę, czy grać kombinacyjnie. Strzałów na pewno nam zabrakło, bo poza tym Cafu praktycznie ich nie było - dodał Szymański.
ZOBACZ WIDEO Piątek jak maszyna! Kolejny gol Polaka w barwach Milanu! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Legia kiepsko rozpoczęła ligową wiosnę. Gola zdobyła tylko na inaugurację w Płocku (ten mecz wygrała ostatecznie 1:0), lecz potem nie strzelała już w ogóle, stąd porażki z Cracovią (0:2) i Lechem (również 0:2).
- Spokojnie, za nami dopiero trzecie spotkanie. Jestem przekonany, że jeszcze nadejdzie dla nas dobry moment. Mam nadzieję, że to się stanie już w najbliższym meczu z Miedzią Legnica. Nie możemy się teraz załamywać. Musimy patrzeć do przodu, bo jeszcze wiele przed nami. Nadal walczymy o mistrzostwo Polski - zaznaczył 19-latek.
Podopieczni Ricardo Sa Pinto mogli być mocno zaskoczeni postawą Lecha w defensywie. Poznaniacy po raz pierwszy tej wiosny byli w tyłach praktycznie nieomylni.
- Nie zakładaliśmy, że będzie łatwiej, zresztą nie skupialiśmy się na rywalu. Mieliśmy grać swoją piłkę. To, że Lech stracił wcześniej sporo bramek nie do końca nas obchodziło. Teraz nie pozostaje nam nic innego jak zacząć operację "Miedź" - oznajmił Szymański.