Dla Santiago Solariego nie ma w zespole świętych krów. Argentyńczyk według hiszpańskich mediów jest jedną z twarzy nowego pomysłu Florentino Pereza. Co da się zauważyć po ostatnich okienkach transferowych, prezydent Realu skończył z polityką kupowania galacticos. - Jednym z kluczy do kolejnych zwycięstw jest mocne inwestowanie w talent młodych ludzi, którzy chcą być najlepsi na świecie - mówi. Czyli teraz gwiazdy chce sobie wychować.
Kiedy trener rezerw sprawdził się w pierwszych meczach po zwolnieniu Julena Lopeteguiego, dostał długookresowy kontrakt. Solari nie boi się stawiać na swoich byłych podopiecznych z Castilli i kosztem nich odstawiać dotychczasowych liderów. Wśród nich objawienie ostatnich miesięcy, Vinicius Junior, ale i Sergio Reguilon. Brazylijczyk debiutuje na seniorskim szczeblu w Europie, a Hiszpan rozgrywa pierwszy sezon w Primera Division.
Z pierwszym Solari pracował jeszcze w tym sezonie w ekipie rezerw. Natomiast Reguilona prowadził rok temu. Obaj to żółtodzioby na tak wysokim szczeblu.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Program "Team100" zwiększy szanse Polski na medale olimpijskie
Teraz mają stanowić o sile lewej strony Królewskich. Razem rozegrali w klubie dotąd 43 mecze. Suma ich wieku to 40 lat. Rok temu na tej samej stronie prym wiedli Marcelo i Cristiano Ronaldo. Pierwszy uznawany za najlepszego lewego obrońcę ostatnich lat. Drugi ma na swoim koncie pięć Złotych Piłek.
Jak "głupek" wygryzł obrońcę dekady
Vinicius i Reguilon od razu zostali wyrzuceni na głęboką wodę. I już grają pierwsze skrzypce w drużynie. Dopóki Lopetegui nie został zwolniony, Vinicius miał rozegranych tylko kilkanaście minut w dorosłym zespole. Z kolei Solari postawił na 18-latka od pierwszej minuty już w swoim pierwszym meczu na ławce trenerskiej Realu. Ten wówczas się odpłacił i dwa razy asystował. Obecnie na swoim koncie ma już trzy gole i 12 asyst.
Z kolei Reguilon stał się pierwszym wyborem na lewej obronie. Solari przestał ufać Marcelo, który popełniał na tej pozycji coraz więcej błędów. Zbiegło to się z doniesieniami prasy o nadwadze Brazylijczyka. 30-latkowi miało się nazbierać aż sześć kilogramów. A kiedy dostał szansę do odkupienia win w meczu z Gironą (1:2), zawinił przy trafieniu decydującym o porażce.
Zobacz także: Szybkie decyzje w Realu Madryt. Trener juniorów zwolniony po krytyce Casemiro i Kroosa
Nie udało się Fabio Coentrao. Nie udało się nawet utalentowanemu Theo Hernandezowi, który w poszukiwaniu gry odszedł na wypożyczenie do Realu Sociedad. Dopiero 22-letni Reguilon wygryzł Marcelo, dotychczas nietykalnego w klubie.
W październiku hiszpańskie media huczały o starciu na linii Sergio Ramos - Sergio Reguilon. Podczas ćwiczeń młody wychowanek (najprawdopodobniej przypadkowo) trafił doświadczonego kapitana łokciem w twarz. Ten zaczął mocno kopać piłkę w jego kierunku. Trafił za drugim razem. Ramos przy okazji zwymyślał go od głupków. Po czasie kapitan wyjaśnił kwestię w mediach społecznościowych. "Choć może się wydawać, że jest inaczej, to takie sytuacje są dość powszechne. Ale to żadna wymówka. Nie powinienem był zachowywać się w ten sposób" - prostuje na Twitterze.
Kto by się spodziewał, że zaraz po tym zacznie się najlepszy jak dotąd okres Reguilona w karierze. Hiszpan współpracuje teraz na lewej stronie z Viniciusem.
Płacz po El Clasico
- Słowo presja jest wrodzone w Real Madryt. Ten klub ma obowiązek wygrywania wszystkiego - przyznaje Lopetegui, którego w klubie już nie ma. Młodzież wprowadzana przez jego następcę zaczyna się o tym przekonywać.
- Reguilon i Vinicius? Zagrali świetnie - przyznaje po środowym El Clasico Solari. Zawodnicy muszą poradzić sobie w najbardziej kluczowym momencie sezonu. Nie udało się awansować do finału Pucharu Króla. Los Blancos przegrali z Blaugraną 0:3.
Nastoletni Brazylijczyk gasł pod bramką Marca-Andre ter Stegena i chybiał na potęgę. Za to Reguilon zagrał najlepszy mecz w karierze i do tego był najbliżej zdobycia bramki. W 62. minucie uderzył głową i zmusił do niewiarygodnej interwencji bramkarza Barcelony. Hiszpan był o krok od wyrównania. A potem rywal zadał dwa mocne ciosy i powalił Real na deski.
Lo aprendí cuando era un niño en este mismo club. Si te caes, te levantas. #HalaMadrid pic.twitter.com/zn3UYBHk7C
— Sergio Reguilón (@sergio_regui) 28 lutego 2019
"Jako dziecko nauczyłem się w tym klubie, że po upadku się podnosisz" - pisze na Twitterze. Jednak na boisku Reguilon był wstrząśnięty. Murawę opuszczał ze łzami w oczach. Pocieszać próbowali go Lucas Vazquez i Keylor Navas. Reakcja obrońcy na kolejny blamaż Realu w klasyku z Barceloną odbiła się głośnym echem w mediach.
To dopiero początek testów, jakie przechodzą debiutanci, mający z czasem stanowić o sile Realu. Obecny sezon to poligon doświadczalny Pereza. Na kolejny taki, pełen niepowodzeń, sobie już nie pozwoli. Dlatego jeśli młodzież obleje egzamin, nie dostanie kolejnej szansy. A maraton Los Blancos ciągle trwa.
W sobotę Real zagra kolejne El Clasico, tym razem w lidze. Później przyjdzie walka o ćwierćfinał Ligi Mistrzów z Ajaksem Amsterdam.
Czytaj też: Jak "cieszynka" pomaga Krzysztofowi Piątkowi