Legia - Miedź: iluzja spokoju po burzy. Mistrz Polski łatwo wygrał

Legia Warszawa wygrała ze słabą Miedzią Legnica 2:0, tworząc iluzję względnego spokoju i opanowania sytuacji. Trudno jednak, żeby kibice stołecznego klubu wpadli w euforię.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
Ricardo Sa Pinto Newspix / LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Ricardo Sa Pinto
Kilkanaście godzin przed meczem trener Ricardo Sa Pinto dowiedział się o sobie, że jest tchórzem, przebierańcem, nie szanuje piłkarzy ani ich rodzin. Wiadro pomyj w "Przeglądzie Sportowym" wylał na niego Krzysztof Mączyński - CZYTAJ WIĘCEJ TUTAJ. Wątpliwe, żeby słowa byłego legionisty wstrząsnęły trenerem, którego przecież rodzoną siostrą jest kontrowersja. I Portugalczyk nie raz już był mieszany z błotem.

Na pewno jednak te słowa nie zrobiły wrażenia na fanach Legii Warszawa. Im podoba się, że Sa Pinto jest twardy, nie daje sobie wchodzić na głowę i goni piłkarzy leni. Oni od trenera oczekują przede wszystkim wygranych. I jego piłkarze w piątek zwycięstwo swoim fanom dali.

Wygrali łatwo, choć pewnie powiedzą, że był to trudny mecz. Słaba Miedź Legnica, która dopiero w poprzedniej kolejce strzeliła pierwsze gole w tym roku (i to jeszcze słabszej Wiśle Płock, nie miała żadnych argumentów. W pierwszej połowie miała problem, żeby zbliżyć się do pola karnego.

ZOBACZ WIDEO Polscy piłkarze w wysokiej formie. Przepiękny gol Milika z rzutu wolnego

Legia od początku miała kontrolę, atakowała. Carlitos, Dominik Nagy, Sebastian Szymański grali kombinacyjnie, krótkimi podaniami, pomysłowo. Mieli przed sobą słabą obronę, to korzystali. W 24. minucie Szymański dośrodkował z narożnika, piłka przeleciała przez całe pole karne, akcję zamykał Carlitos. Hiszpan strzałem z bliska dał mistrzowi Polski prowadzenie.

Niestety, druga połowa rozpoczęła się bardzo źle, bo kontuzji doznał Sebastian Szymański. Pomocnik Legii został zniesiony na noszach, uraz wygląda na poważny. Wstępna diagnoza - skręcenie kolana. 19-latek jest perełką stołecznego klubu i akurat on na Sa Pinto nie może narzekać. Portugalczyk postawił na niego, daje się rozwijać.

Bo tak to właśnie jest z trenerem Legii. Z jednej strony są głosy, że jest despotą nie szanującym innych ludzi. Z drugiej strony na przykład Dominik Nagy, który też z Miedzią zagrał od początku, opowiadał że bardzo się przy nim rozwinął. Punkt widzenia jak zwykle zależy od punktu siedzenia.

Pytanie, jak dalej rozwinie się cała Legia. W drugiej połowie oczywiście dominowała nadal zbytnio się nie wysilając. W 63. minucie Iuri Medeiros przymierzył przy słupku i ostatecznie było po meczu. I okazało się, że nawet na beznadziejnej trawie da się wygrać.

Nie da się jednak zwyciężać, grając źle i przewidywalnie. Drużyna z Legnicy nie była w stanie nic w piątek zrobić, ale już Adam Nawałka (Lech Poznań) i Michał Probierz (Cracovia) w poprzednich tygodniach przeczytali Sa Pinto jak niezbyt ambitnego, miłosnego harlekina. Od początku wiedzieli jak zagrać z Legią, jak ją przycisnąć i wygrać. Sami napisali podręcznik pt. "Jak wygrałem z Legią".

Trener Miedzi Dominik Nowak pewnie go czytał, ale nie miał odpowiednich wykonawców, aby rady odpowiednio wdrożyć w życie.

Legia Warszawa - Miedź Legnica 2:0 (1:0)

1:0 - Carlitos 23'
2:0 - Iuri Medeiros 63'

Legia Warszawa: Radosław Majecki - Luis Rocha, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk, Marko Vesović - Andre Martins (77' Domagoj Antolić), Cafu, Iuri Medeiros (71' Michał Kucharczyk), Dominik Nagy, Sebastian Szymański (52' Kasper Hamalainen) - Carlitos.

Miedź Legnica: Łukasz Sapela - Aleksandar Milijković, Bozo Musa, Grzegorz Bartczak - Paweł Zieliński, Borja Fernandez, Omar Santana (74' Fabian Piasecki), Juan Camara, Joan Roman (46' Henrik Ojamaa), Mateusz Szczepaniak - Petteri Forsell (83' Łukasz Garguła).

Sędzia: Mariusz Złotek.

Czy Legia Warszawa zdobędzie tytuł mistrza Polski w sezonie 2018/2019?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×