Tadeusz Krawiec: Głównie skoncentrowaliśmy się na obronie wyniku

Stal Stalowa Wola po remisie z Wisłą Płock zachowała status pierwszoligowca. Tym samym Stalówka w kolejnym sezonie będzie nadal jedynym przedstawicielem Podkarpacia na zapleczu ekstraklasy.

Pojedynek Stali Stalowa Wola z płocką Wisłą nie stał na wysokim poziomie. Ekipa z Podkarpacia wyraźnie nastawiła się na grę defensywną. - Było zbyt dużo nerwowości w tym meczu. Pierwsza połowa była tragiczna w naszym wykonaniu. Gdyby Wisła zdobyła gola na początku spotkania, to chyba nie bylibyśmy w stanie go odrobić. W drugiej połowie uspokoiliśmy nerwy i ta gra wyglądała nieco lepiej. Głównie skoncentrowaliśmy się na obronie wyniku i może dlatego było takie niezadowolenie kibiców. Naszym najważniejszym celem było utrzymanie się w lidze - stwierdził w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl pomocnik zielono-czarnych Tadeusz Krawiec.

Stalowcy, aby myśleć o zwycięstwie w meczu ligowym muszą w pierwszej połowie zdobyć gola. Jeśli tego nie uczynią, to spotkanie kończy się bądź to porażką zespołu z ulicy Hutniczej, bądź podziałem punktów. Taka reguła obowiązywała w minionym sezonie. Mimo dobrych okazji do zdobycia gola, ta sztuka w pierwszych czterdziestu pięciu minutach nie udała się ekipie prowadzonej przez Władysława Łacha. - Jeśli nie zdobywamy gola w pierwszej połowie, to nie jesteśmy w stanie zwyciężyć w potyczce. Sytuacje jednak mieliśmy chociaż może nie było ich zbyt wiele. Miał je Jarek Wieprzęć, a także i ja. Ogólnie to runda wiosenna była bardzo ciężka, ponieważ zaczęliśmy ją tylko z 19 oczkami. Tak naprawdę wtedy niewielu dawało nam szanse na utrzymanie bez baraży. Udało się to jednak osiągnąć. My piłkarze jesteśmy zadowoleni, kibice chyba tym pojedynkiem nie tak bardzo - dodaje pomocnik jedenastki ze Stalowej Woli.

Krawiec stwierdził, iż potyczka z Wisłą nie stała na wysokim poziomie. Zauważył także, że sympatycy zielono-czarnych nie byli zadowoleni z gry swoich Stali. Dodał także, że sztab szkoleniowy Stalówki dokonał jeszcze w pierwszej odsłonie meczu przesunięć w składzie. - Fani przychodzą na stadion po to, żeby oglądać bramki. My jednak założyliśmy sobie, że nie możemy tego meczu przegrać. Zresztą jeszcze w pierwszej połowie trener dokonał pewnych korekt i przesunął mnie do tyłu, jako takiego wspomagającego obronę. Ta taktyka przyniosła oczekiwany rezultat. Nie ma sensu gdybać, że to spotkanie było słabe. Najważniejsze jest jednak to, że się utrzymaliśmy - kończy defensywny pomocnik drużyny z Podkarpacia.

Komentarze (0)