W pojedynku Bianconerich faworytami byli gospodarze. Osoby związane z założonym w 1896 roku Udinese Calcio lubią podkreślać, że to oni byli tymi pierwszymi Biało-czarnymi w Italii. Faktycznie, Juventus został założony rok później niż klub z Udine. Pod względem sukcesów i obecnych możliwości numerem jeden jest jednak zespół z Turynu. Potwierdził to w piątek wynikiem 4:1. Niepokonanemu liderowi ligi włoskiej zależało na takim pozytywnym rezultacie, żeby spokojnie przygotować się do rewanżu z Atletico Madryt w Lidze Mistrzów.
Czytaj także: Popis Fabio Quagliarelli. Weteranowi pomogli Bereszyński i Linetty
Nie można było tego meczu nazwać próbą generalną. To dlatego, że w podstawowym składzie Juventusu nie było wielu kluczowych zawodników. Z trybun oglądał mecz Miralem Pjanić, a z ławki rezerwowych Cristiano Ronaldo, Paulo Dybala, Mario Mandzukić, Giorgio Chiellini czy Leonardo Bonucci. Akurat ten ostatni długo nie odpoczął, ponieważ w 25. minucie musiał zastąpić kontuzjowanego Andreę Barzagliego.
Spośród obecnych na boisku Bianconerich dobrze prezentował się Alex Sandro. Brazylijczyk gra z reguły na lewej stronie obrony. W piątek Allegri wystawił go w ofensywnym trio, więc Alex Sandro mógł poszaleć bez ciągłego zastanawiania się nad obowiązkami w defensywie. W 11. minucie południowiec przeprowadził rajd na skrzydle i obsłużył podaniem Moise Keana. Debiutujący w podstawowym składzie Juventusu zawodnik strzelił z bliska na 1:0.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". El Clasico traci swój blask. "Kalendarz jest przepełniony"
Na trybunach było sporo wolnych miejsc. Jednostronny mecz toczył się w sennej atmosferze. Poza Alexem Sandro ochotę do walki przejawiali Federico Bernardeschi i Moise Kean. Dubler Cristiano Ronaldo wykonywał swoje podstawowe zadanie, czyli strzelał gole. W 38. minucie łatwo ominął defensora i zaskoczył Juana Musso uderzeniem ze szpica na 2:0.
Dublerzy Juventusu rozegrali mecz na swoich zasadach. Z kolei ich przeciwnik nie miał wiele do zaoferowania w Turynie. Tego spotkania nie będzie wspominać za kilka tygodni nikt poza Moise Keanem. Nastolatek błysnął na tle Udinese. W 66. minucie Kean wywalczył rzut karny dla Juve. Został sfaulowany przez Nicholasa Opoku, a jedenastkę w gola na 3:0 zamienił Emre Can. Niewiele później Blaise Matuidi główkował na 4:0 po dośrodkowaniu Leonardo Spinazzoli z prawego skrzydła i na tym dzieło zniszczenia skończyło się.
W 85. minucie skapitulował Wojciech Szczęsny, choć przeciwnik oddał tylko jedno poważne uderzenie w jego bramkę. Miał prawo denerwować się reprezentant Polski, kiedy Kevin Lasagna trafił na 1:4 i nie pozwolił reprezentantowi Polski zachować czystego konta.
Łukasz Teodorczyk nie zagrał.
Czytaj także: Lazio rządzi w mieście. AS Roma ośmieszona w derbach
Juventus - Udinese Calcio 4:1 (2:0)
1:0 - Moise Kean 11'
2:0 - Moise Kean 39'
3:0 - Emre Can (k.) 67'
4:0 - Blaise Matuidi 71'
4:1 - Kevin Lasagna 85'
Składy:
Juventus: Wojciech Szczęsny - Martin Caceres, Andrea Barzagli (25' Leonardo Bonucci), Daniele Rugani, Leonardo Spinazzola - Emre Can, Rodrigo Bentancur, Blaise Matuidi (72' Paulo Dybala) - Federico Bernardeschi, Moise Kean (80' Hans Nicolussi Caviglia), Alex Sandro.
Udinese: Juan Musso - Sebastien De Maio, William Ekong, Bram Nuytinck (25' Nicholas Opoku) - Hidde ter Avest (62' Sandro), Jens Stryger Larsen, Seko Fofana, Ben Wilmot (46' Kevin Lasagna), Marvin Zeegelaar - Rodrigo De Paul, Ignacio Pussetto.
Żółte kartki: Stryger Larsen, Pussetto, Ekong (Udinese).
Sędzia: Daniele Chiffi.
[multitable table=997 timetable=10772]Tabela/terminarz[/multitable]