Raków Częstochowa zachwycił Polskę. "Zrobiliśmy coś niemożliwego"

PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: piłkarze Rakowa Częstochowa cieszą się ze zwycięstwa po meczu ćwierćfinałowym Pucharu Polski z Legią Warszawa
PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: piłkarze Rakowa Częstochowa cieszą się ze zwycięstwa po meczu ćwierćfinałowym Pucharu Polski z Legią Warszawa

Raków Częstochowa jest na ustach kibiców w całej Polsce. Lider Fortuna I ligi wyeliminował Legię Warszawa i awansował do półfinału Pucharu Polski. - Zawodnicy wykonali tytaniczną pracę - powiedział trener Rakowa, Marek Papszun.

Po raz ostatni Legia Warszawa na Limanowskiego 83 gościła 23 sierpnia 1997 roku. Wtedy padł remis 1:1, ale Raków Częstochowa był bliski odniesienia sensacyjnego zwycięstwa. Od 6. minuty czerwono-niebiescy prowadzili po trafieniu Andrzeja Jasińskiego. Wyrównał dopiero w 90. minucie Sylwester Czereszewski. Środowe spotkanie zaczęło się podobnie. W 4. minucie do siatki rywali trafił Piotr Malinowski.

34-letni wychowanek Rakowa na boisku dwoił się i troił. Tak jak pozostali gracze częstochowskiego zespołu. Nie było dla nich straconych piłek. Walczyli do upadłego. Ofiarnie interweniowali. Malinowski mecz kończył z pięciocentymetrowym rozcięciem łuku brwiowego. Gospodarze popełnili tylko jeden błąd, który błyskawicznie wykorzystał Michał Kucharczyk. Dzięki temu Legia wyrównała.

Liga Europy? "Aż takiej wyobraźni nie mam"

W dogrywce Raków przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę. Gola zdobył Andrzej Niewulis choć spiker w przypływie emocji najpierw fetował Tomasa Petraska. Kibicom było obojętne kto wpakował piłkę do siatki. Po prostu oszaleli ze szczęścia. Raków po raz pierwszy w historii pokonał Legię. Zagra w półfinale Pucharu Polski. - Zrobiliśmy coś niemożliwego. Pokonaliśmy mistrza Polski i uważam, że zrobiliśmy to w dobrym stylu - mówił po spotkaniu trener Rakowa, Marek Papszun, który dzień przed meczem przedłużył kontrakt.

ZOBACZ WIDEO Selekcjoner ogłosił powołania na el. Euro 2020. "Jest kilka powrotów i niespodzianek"

Nie tylko Raków jest na ustach kibiców w całej Polsce. Po spotkaniu z Legią strona internetowa częstochowskiego klubu padła. Sporo mówi się też o trenerze Papszunie. Były nauczyciel historii i wychowania fizycznego skromnie podchodzi do sukcesów. - Graliśmy konsekwentnie i byliśmy bardzo dobrze zorganizowani. Zawodnicy wykonali tytaniczną pracę, by zamknąć piłkarzy Legii i nie pozwolić im rozwinąć skrzydeł. Bardzo dobrze współpracowaliśmy i rywale mieli bardzo małą liczbę sytuacji. Wiedzieliśmy, że my stworzymy sobie szanse. Jesteśmy na takim poziomie, że potrafimy to zrobić - dodał po meczu.

Na konferencji prasowej Papszun został zapytany o możliwy awans do eliminacji Ligi Europy. - Aż takiej wyobraźni nie mam - odpowiedział, a na sali rozległ się śmiech.
- Jestem dumny z tej drużyny. Z ludzi, z którymi współpracuję. Zrobiliśmy coś nieprawdopodobnego i bardzo się z tego cieszymy. To jest dla nas najważniejsze. Wiadomo, bardzo się cieszymy, bo zrobiliśmy wielką rzecz. Nie chcemy wcale tego tłumić. Cała Częstochowa powinna się z tego cieszyć. Kibice, którzy nas dopingowali, świętują i niech nie idą w czwartek do pracy - powiedział Papszun.

Wściekłość Sa Pinto

Ricardo Sa Pinto nie miał powodów do radości. Jego Legia nie potrafiła zepchnąć Rakowa do defensywy. A przecież oba zespołu dzieli jedna klasa rozgrywkowa (jeszcze), miliony w budżecie, potencjał piłkarzy, infrastruktura. Portugalczyk tylko bezradnie rozkładał ręce, łapał się za głowę, rwał z niej włosy. Krytykował większość decyzji sędziego Jarosława Przybyła.

Po końcowym gwizdku wyszedł do dziennikarzy i cierpliwie odpowiadał na pytania. Te nie były łatwe. Dziennikarzy interesowało m.in. to, czy trener Legii zwrócił uwagę na któregoś z piłkarzy Rakowa. "Kosztują mniej, a grają lepiej" - zapytał jeden z redaktorów.

- Wielu zawodników Rakowa grało w ekstraklasie. Kilku młodych również ma potencjał, aby w przyszłości w niej występować. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że kilku z nich przepadnie, gdy spotkają się z presją, która jest nieporównywalnie większa. Podobało mi się wielu zawodników tej drużyny, to prawdziwi wojownicy. Raków gra bardzo dobry futbol, między piłkarzami jest doskonała komunikacja. W mojej opinii nie zrobili jednak wystarczająco dużo, aby wygrać z Legią - w swoim stylu odpowiedział Sa Pinto.

- Raków nie zasługiwał na to, aby zdobyć bramkę w dogrywce, ale taki jest właśnie Puchar Polski. Jesteśmy bardzo rozczarowani - dodał Portugalczyk. Dla porównania prezentujemy, co o rywalu powiedział trener Papszun: - Nie oszukujmy się, Legia ma największy potencjał w Polsce. Wygraliśmy z piłkarzami, którzy są z innego poziomu. W sporcie najważniejsza jest drużyna i kolektyw. Ciężko było kogokolwiek wyróżnić, byliśmy zespołem.

Portugalczyk może się cieszyć, że kibice z Warszawy nie oglądali meczu z sektora gości. Chcieli wejść do sektora gości w większej liczbie niż pierwotnie przysługiwała im. "Zagrozili", że jeśli nie zostanie wpuszczonych około pięciuset kibiców Legii, to nie wejdzie żaden z nich. Ochrona wybrała drugie rozwiązanie. Tym samym Legioniści uniknęli "rozmowy wychowawczej".

Pudrowanie trupa

Wróćmy jeszcze do tematu stadionu. W zeszłym roku na obiekcie Rakowa oddano do użytku sztuczne oświetlenie, czyli element infrastruktury, który na stadionach w wielu mniejszych miastach obecny jest od dwóch dekad. Wiele do życzenia pozostawia trybuna VIP. Dariusz Mioduski, Zbigniew Boniek czy Jacek Magiera całe spotkanie obserwowali na stojąco. Gdy nad stadionem zaczął padać deszcz, dziennikarze musieli się przesiadać, gdyż mimo zadaszenia byli mokrzy.

22 lata w historii piłki nożnej to cała epoka. Gdy po raz ostatni Legia grała w Częstochowie, najlepszym piłkarzem na świecie był brazylijski Ronaldo. Dzieciaki biegały po podwórkach w jego koszulkach kupionych w budzie na targowisku. Nie zmienił się tylko częstochowski stadion. Na trybunach oficjalnie zasiadło 4 200 widzów, choć wydaje się, że fanów piłki nożnej było nieco więcej. Zniecierpliwieni kibice podczas spotkania kilka razy zaintonowali hasło "nowy stadion dla Rakowa".

Fani nie boją się mocnych słów. - Ten stadion to wstyd. Wszystkie prace wykonane na nim to pudrowanie trupa. Miasto powinno wybudować nowy obiekt, bo nas do Ekstraklasy nie dopuszczą - usłyszeliśmy od jednego z fanów stojących w kolejce do bramy wejściowej na stadion. Biletów w sprzedaży nie było już dwa tygodnie przed meczem. Wszystkie wejściówki wykupiono w niecałe trzy godziny. To pokazuje jak duży jest głód na wielką piłkę w Częstochowie.

Fani nie ukrywali, że gdyby w mieście był stadion piłkarski o większej pojemności, to wypełniłby się po brzegi kibicami. Największym stadionem sportowym w mieście jest żużlowa SGP Arena Częstochowa. I choć w przeszłości stadion ten gościł nawet finał Pucharu Polski, to obecnie nie spełnia żadnych wymogów, by rozgrywać na nim mecze piłki nożnej. Temat nie był nawet przez chwilę rozpatrywany.

Przeciwnik bez znaczenia

Już po wyeliminowaniu Lecha Poznań, w Rakowie marzono o konfrontacji z Legią. W pierwszym losowaniu par 1/8 finału częstochowianie trafili nawet na mistrzów Polski, ale przez błąd powtórzono losowanie. Raków rywalizował z Wigrami Suwałki i wygrał na wyjeździe 3:0. Na Legię przyszła kolej w ćwierćfinale. Teraz dla Rakowa przeciwnik nie ma znaczenia. - Przyszło grać z Legią, wygraliśmy, jesteśmy szczęśliwi, ale zostały jeszcze dwa szczeble, by grać w finale. Obojętnie jaki będzie rywal w półfinale, to nie będzie to dla nas łatwe spotkanie. Rywal nie ma znaczenia. Na pewno nie odpuścimy - powiedział Marek Papszun.

Przed meczem klub apelował do fanów, by jak najwcześniej przyjeżdżali na stadion. To miało pomóc uniknąć długich kolejek przed bramkami wejściowymi. Częstochowskie MPK uruchomiło nawet dwie dodatkowe linie autobusowe, dzięki którym kibice mogli dotrzeć na mecz z Legią. Do tego zwiększono częstotliwość kursowania tramwajów. Dodajmy, że pętla znajduje się tuż za płotem stadionu Rakowa. I właśnie obiekt, który mógłby być świetnie skomunikowany z resztą miasta, jest największym problemem klubu. Z takim stadionem Raków nie ma szans na licencję na grę w elicie i będzie musiał swoje mecze rozgrywać w innych miastach. Pod uwagę brany jest między innymi Sosnowiec.

Choć Częstochowa jest trzynastym miastem w Polsce pod względem liczby ludności (224 tysiące), to projekt stadionu zakłada pojemność nieco ponad 5 tysięcy miejsc. Wzorem jest Nieciecza. I na tę chwilę wszystkim związanym z Rakowem zależy na tym, by stadion spełniał wymogi licencyjne Lotto Ekstraklasy. To, jak będzie wyglądał, jest obojętne.

Źródło artykułu: