Austria - Polska. Krzysztof Piątek: Do Roberta Lewandowskiego wciąż wiele mi brakuje

Newspix / Rafal Oleksiewicz / PressFocus  / Na zdjęciu: Robert Lewandowski i Krzysztof Piątek
Newspix / Rafal Oleksiewicz / PressFocus / Na zdjęciu: Robert Lewandowski i Krzysztof Piątek

- Jestem w dobrej formie, gram w klubie. Każdą decyzję trenera uszanuję, ale ja tu przyjechałem grać. Jestem na to gotowy - mówi Krzysztof Piątek, napastnik reprezentacji Polski przed meczami eliminacji Euro 2020 z Austrią i Łotwą.

[b]

Jeśli Jerzy Brzęczek nie znajdzie dla pana miejsca w pierwszym składzie, trudno panu będzie się z tym pogodzić? Napastnik, który siądzie na ławce, będzie zapewne obrażony.
[/b]
Krzysztof Piątek, napastnik AC Milan i reprezentacji Polski: Obrażony nie będę, ale sportowa złość w takiej sytuacji na pewno się pojawi. Każdy przyjeżdża na zgrupowanie po to, by grać. Tym bardziej, jeśli jest się w formie i regularnie występuje się w klubie. A warto zaznaczyć, że powołani na zgrupowanie napastnicy w słabych klubach nie grają. Sportowa złość polega jednak na tym, że zawodnik nie chodzi później i nie narzeka, tylko robi wszystko, by w kolejnych meczach znaleźć się w składzie.

Doczekaliśmy takich czasów, że poziom prezentowany przez napastników kadry jest niezwykle wysoki. Konkurencja jest bardzo duża. Arek Milik jest w świetnej formie, a Robert Lewandowski to po prostu światowy top. Zdaję sobie sprawę, że przez to w jakimś meczu mogę nie zagrać. Nie wyobrażam sobie na przykład, że Robert siądzie na ławce.

Mateusz Skwierawski: Jest wesele, a może być pogrzeb (komentarz)

Widzi pan możliwość takiego ustawienia zespołu, że równocześnie na boisku przebywał pan będzie z Lewandowskim i Milikiem?

We wtorek będziemy mieli dopiero pierwszy taktyczny trening. W poniedziałek zjechaliśmy na zgrupowanie z klubów, wielu z nas grało jeszcze w niedzielę ligowe mecze. Mieliśmy więc tylko zajęcia regeneracyjne. Nie wiem, jakie są plany. Więcej będziemy wiedzieli dopiero po wtorkowych zajęciach. W piłce wszystko jest jednak możliwe. Taka taktyka może być strzałem w dziesiątkę, ale równie dobrze może źle wpłynąć na zespół. A przecież to drużyna jest jest w tym wszystkim najważniejsza. Trzeba znaleźć optymalne rozwiązanie dla zespołu. Trzy dni po Austrii gramy z Łotwą, może trener siły napastników będzie chciał rozłożyć na dwa mecze. I wtedy nikt nie będzie się obrażał, wszyscy zaliczymy swoje minuty.

Utrzymuje pan pozaboiskowe kontakty z Robertem i Arkiem? Piszecie do siebie wiadomości po udanych meczach?

Tak, utrzymujemy kontakt. Robertowi napisałem na przykład SMS-a z gratulacjami w wielkim dla niego momencie, czyli gdy został najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii Bundesligi. Z kolei on wysłał do mnie wcześniej wiadomość po moim transferze do Milanu. Z Arkiem też gadamy czasem na WhatsAppie. Rywalizacja sportowa jest czymś naturalnym, ale czujemy do siebie szacunek.

ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Brzęczek o grze trójką napastników: Żeby mogli strzelać, potrzebują podań i sytuacji

Zazdrości pan czegoś Lewandowskiemu? Jednym słowem: co by pan wyjął z jego gry i włożył w swoją?

Wszystkiego mu zazdroszczę i wszystko bym z jego gry wyjął dla siebie. Lewandowski jest niesamowitym napastnikiem. To jeden z trzech najlepszych napastników na świecie i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Wspaniale gra tyłem do bramki, ma świetne wykończenie, jest silny. To po prostu kompletny napastnik.

Jak w takim razie czuje się pan, gdy stawia się pana z nim w jednej linii? Niektórzy sugerują nawet, że to pan powinien grać w pierwszym składzie reprezentacji, a on siedzieć na ławce.

Nie oszukujmy się, dużo mi jeszcze brakuje do Roberta. Wiem, że mogę dojść do takiego poziomu, ale żeby tak się stało, wiele pracy przede mną. Jeśli już porównujemy mnie z Robertem, to na pewno muszę poprawić grę tyłem do bramki. On robi to wspaniale, nigdy nie traci piłki. A mi się to czasem zdarza. Robert o wiele lepiej ode mnie gra też między formacjami. No i przede wszystkim jest o wiele bardziej doświadczonym zawodnikiem. Mamy jednak wiele podobnych cech, zachowań na boisku. Gdy byłem młodszym zawodnikiem, podpatrywałem jego grę. Staram się podobnie poruszać na boisku.

Gdyby mógł pan zagrać z "Lewym" w pierwszym składzie kadry, widziałby się pan bardziej obok niego? Za jego plecami? A może przed nim?

Nie można tak stawiać sprawy. Mamy tyle rozegranych meczów, że widzimy, gdzie środek obrony ma słabszego zawodnika. Wtedy napastnicy starają się wymieniać pozycjami, rotować, by ruch w ataku był większy. Wszystko zależy więc od konkretnego meczu i przeciwnika. Mając u boku drugiego napastnika jest jednak o wiele łatwiej. Obrona zawsze skupia się mocniej na tym lepszym napastniku, więc drugi ma więcej swobody.

Z Robertem rozmawiałem podczas poprzednich zgrupowań. To były rozmowy ogólnie o piłce, o Bayernie. Nie dawał mi konkretnych rad, wskazówek. Wszyscy widzimy, jak doświadczony to zawodnik, stuprocentowy profesjonalista. Każdy młody piłkarz  powinien brać z niego przykład.

W kontekście rywalizacji o miejsce w pierwszym składzie reprezentacji, zerka pan na wyniki Bayernu i wkurza się, gdy Robert znów coś strzeli? Albo gdy kolejnego gola dołoży Arek Milik?

Wtedy to bym chyba wpadł w depresję, bo Robert strzela co tydzień... To mnie przede wszystkim napędza do jeszcze cięższej pracy.

Od Milika czuje się pan lepszym napastnikiem? Myśli pan, że w hierarchii selekcjonera jest pan od niego wyżej?

Nie sądzę. Zresztą, mam taką zasadę: skupiam się tylko na sobie.

El. Euro 2020. Jerzy Brzęczek igra ze Zbigniewem Bońkiem

Jak można wytłumaczyć sytuację, w której kadra mając tak dobrych piłkarzy przez pół roku nie wygrała meczu?

Nie mam pojęcia. Nie jestem na tyle doświadczonym zawodnikiem, żeby móc odpowiedzieć na to pytanie. To tak naprawdę nowa reprezentacja. Mamy nowy sztab szkoleniowy, jest kilku nowych, młodych zawodników. Po prostu potrzebowaliśmy czasu, żeby to poukładać. Jestem jednak przekonany, że na eliminacje Euro 2020 będziemy już gotowi.

Oglądając w telewizji mecze mundialu zastanawiał się pan, co mogłoby się zdarzyć, gdyby był pan z kadrą?

Byłem wtedy piłkarzem Cracovii. To nie był top w Polsce, więc zdawałem sobie sprawę, że na mistrzostwa mogę nie pojechać. Że mogę być skreślony w pierwszej grupie zawodników. Dziś jestem jednak w takim miejscu, w jakim jestem. Może to mi pomogło.

W czym jest pan teraz lepszy?

Bardzo mocno poprawiłem się w kwestiach taktycznych, ale również fizycznie lepiej wyglądam. W siedem miesięcy we Włoszech poprawiłem naprawdę bardzo dużo aspektów piłkarskich. Z drugiej strony - z Ekstraklasy wyjeżdżałem gotowy. W Polsce miałem bardzo dobrych trenerów. Gdy pojawiłem się w Serie A, nie czułem wielkiego przeskoku. Nie czułem różnicy, dlatego tak płynnie wszedłem w nową rzeczywistość.

Zaskoczył pan sam siebie?

Tak, przede wszystkim dlatego, że pół roku po występach w ekstraklasie przeszedłem do Milanu i nie czuję teraz różnicy poziomów. Niektórych kolegów nawet przerastam na treningach. I to jest przede wszystkim nadzieja dla chłopaków grających w polskiej lidze, że mogą po prostu wyjechać i grać. W ekstraklasie też można zbudować pewność siebie.

A skąd się ona wzięła u pana? Bo zarówno latem, jak i zimą do nowych klubów wchodził pan razem z drzwiami.

Gdy wiedziałem, że dojdzie do transferu i przeprowadzę się do Genui, zacząłem ciężko trenować indywidualnie. Później zaliczyłem dobry okres przygotowawczy z nowym klubem. Dlatego bardzo dobrze czułem się na treningach. Widziałem, że moja gra nie jest gorsza od gry kolegów z drużyny. Później przyszły sparingi, w których strzelałem gole, rozpoczęła się liga, gdzie też wpisywałem się na listę strzelów. I w ten sposób to wszystko się potoczyło.

Kadra ma obowiązek awansować na Euro 2020 z pierwszego miejsca w grupie?

Najważniejszy jest awans. Nie ma znaczenia czy nastąpi to z pierwszego, czy drugiego miejsca. Do Austrii lecimy po trzy punkty. Jesteśmy pewni siebie, bo po prostu mamy dobrą reprezentację.

Notował Paweł Kapusta

Źródło artykułu: