El. ME 2020. Austria - Polska: powtórka sprzed lat da nam pewny awans

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek

Gdy we wrześniu 2005 roku Polacy świętowali awans na mundial w Niemczech, ogromne znaczenie miały dwa triumfy z Austrią. Jeśli kadra Jerzego Brzęczka powtórzy wyczyn sprzed ponad dekady, Euro 2020 prawdopodobnie również stanie dla nas otworem.

To były jedne z najlepszych eliminacji "Biało-Czerwonych" w najnowszej historii. Zespół Pawła Janasa nie zdołał wprawdzie wygrać grupy (na finiszu o jeden punkt wyprzedzili go Anglicy), jednak na dziesięć spotkań triumfował aż w ośmiu, porażek doznał tylko w starciach z "Synami Albionu", zaś średniaków i najsłabsze ekipy w stawce pokonywał bez problemów. Dlatego zresztą zajmując 2. miejsce w tabeli, nie musiał rozgrywać barażów. Miał tak dobry bilans, że zdystansował sześciu innych wiceliderów (m. in. Hiszpanów czy Szwajcarów) i cieszył się z bezpośredniego awansu.

"Franek" - łowca bramek (z ławki)

Oprócz Anglii, Irlandii Północnej, Walii i Azerbejdżanu, naszym przeciwnikiem była wtedy Austria, która zajęła ostatecznie 3. lokatę. "Biało-Czerwoni" wygrali z nią dwukrotnie i to te zwycięstwa okazały się decydujące na finiszu.

Po dwóch kolejkach było średnio, bo choć na inaugurację rozbiliśmy na wyjeździe Irlandię Północną (3:0), to zaraz potem na Stadionie Śląskim ulegliśmy Anglikom (1:2). Przełomem było właśnie wyjazdowe starcie z Austriakami. Na Ernst Happel Stadion (tym samym, na którym zagramy w czwartek wieczorem) podopieczni Pawła Janasa zwyciężyli 3:1 dzięki piorunującej końcówce. Po szybkim prowadzeniu za sprawą Radosława Kałużnego, jeszcze przed przerwą wyrównał Markus Schopp, jednak w ostatnim kwadransie do siatki trafiali Maciej Żurawski i Tomasz Frankowski.

ZOBACZ WIDEO Znakomite nastroje przed spotkaniem z Austrią. "Jerzy Brzęczek nie może tego zepsuć"

To był pierwszy z siedmiu goli "Franka" w tamtych eliminacjach. Napastnik Wisły Kraków zapracował wówczas na miano super rezerwowego, bo trzy z tych bramek strzelił w arcyważnych wyjazdowych potyczkach, wchodząc na boisko z ławki (trafiał też w wygranym 3:2 starciu Walią i przegranej 1:2 potyczce Anglią; ona jednak nie miała znaczenia, bo na Old Trafford jechaliśmy z awansem w kieszeni). Jako zawodnik podstawowej jedenastki pokonywał tylko bramkarzy Azerów.

- Nie było wiadomo, na co nas stać. Wcześniej Anglicy pokazali nam miejsce w szeregu. Wiedzieliśmy, że remisy z Austrią i Walią będą korzystne. Jak się okazało, zwycięstwo nad tymi pierwszymi dało nam tyle animuszu, że pokonaliśmy też Walijczyków - wspominał w programie "Biało-czerwone jedenastki" Frankowski.

Któż by się po tych strzeleckich popisach "Franka" spodziewał, że Paweł Janas nie zabierze go na mundial? Gdy przyszło do ogłoszenia powołań, ówczesny selekcjoner postawił na Żurawskiego, Grzegorza Rasiaka, Ireneusza Jelenia oraz Pawła Brożka.

- Zacząłem czytać wiadomości na telefonie. Jak dwie pierwsze zaczynały się od przekleństw, to zrozumiałem, że coś jest nie tak. Ruszyła lawina zdarzeń, duża była we mnie złość. Po latach każdy selekcjoner - od Jerzego Engela, przez Franciszka Smudę po Adama Nawałkę - przyznaje, że zawirowania w składzie tuż przed wyjazdem na wielką imprezę wpływają negatywnie na zespół. Zamiast dawać bodziec młodym wilkom, raczej rozbijają drużynę - wspominał w rozmowie z WP SportoweFakty Frankowski.

To był szok nie tylko dla samego zainteresowanego, ale całej piłkarskiej Polski. - Nie umiem chować urazy tak długo, choć pewnie gdyby usiadł przede mną, czułbym lekki niesmak. Nie miał powodów, by tego nie zrobić - mówił po latach o relacjach z Janasem i reakcji na brak powołania na niemiecki mundial. - Nigdy mi tego nie wyjaśnił. Miał prawo i nie powołał, zawsze można się wytłumaczyć słabszą formą.

Wielki mecz na Stadionie Śląskim

Po triumfie w Wiedniu, Polacy złapali wiatr w żagle i szli przez eliminacje jak burza. Po pięciu wygranych z rzędu przyszedł czas na rewanż z Austriakami i ten wypadł równie okazale jak potyczka wyjazdowa.

"Biało-Czerwoni" zwyciężyli 3:2, prezentując się znakomicie przede wszystkim w początkowej fazie spotkania, gdy do siatki trafiali Euzebiusz Smolarek i Kamil Kosowski. Później dublet dla gości ustrzelił Roland Linz, a między jego golami na raty rzut karny wykorzystał Żurawski.

Maciej Skorża, który był wtedy asystentem Pawła Janasa (do listopada 2005 łączył tę posadę z trenerskim stołkiem w Amice Wronki) przyznał po czasie, że pierwsze 30 minut rewanżu z Austrią było w zasadzie perfekcyjne.

Zwycięstwo z Austriakami było szóstym z rzędu, potem doszła jeszcze siódma wygrana (1:0 z Walią) i mogliśmy świętować awans.

Teraz kadra Jerzego Brzęczka - oprócz Austrii - zmierzy się jeszcze z Izraelem, Słowenią, Łotwą oraz Macedonią. Jeśli uda jej się powtórzyć wyczyn zespołu Pawła Janasa sprzed ponad dekady, raczej trudno sobie wyobrazić brak kwalifikacji do turnieju finałowego Euro 2020.

Komentarze (0)