Bundesliga. Bayern - Borussia. Pierwszym królem Dortmundu był polski "Hash-Bomber"

PAP/EPA / A3508 Rolf Vennenbernd / Na zdjęciu: Euzebiusz Smolarek
PAP/EPA / A3508 Rolf Vennenbernd / Na zdjęciu: Euzebiusz Smolarek

- Przyczyniłem się do odbudowy klubu, zrobiliśmy podwaliny pod wielki zespół, który sięgał później po mistrzostwa - mówi Ebi Smolarek. Niemcy nazwali go "Hash-Bomberem" od narkotyków, to on był gwiazdą Borussii Dortmund przed Robertem Lewandowskim.

Dziennikarz "Bilda" napisał w zapowiedzi przed meczem: "uwaga, nadchodzi Hash-Bomber" (hash od haszyszu, popularnego narkotyku w Holandii). Smolarek początkowo nie był znany ze swoich popisów na boisku, w niemieckich gazetach był przedstawiany bardziej bezosobowo, jako "ten Polak", lub właśnie w nawiązaniu do sytuacji z kwietnia 2002 roku. Wtedy w organizmie naszego piłkarza wykryto cannabinol, czyli substancję występującą w haszyszu i marihuanie. Choć Smolarkowi nigdy nie udowodniono, że palił trawkę, zawodnik też się tego wypierał, to jednak jako gracz Feyenoordu Rotterdam został zawieszony na pół roku.

Ale jakie to miało znaczenie dla kibiców BVB po debiucie Smolarka. Polak wszedł na boisko już na początku drugiej połowy wyjazdowego meczu z Wolfsburgiem, a dziesięć minut później strzelił gola na 1:0 (Borussia wygrała 2:1 i oddaliła się od strefy spadkowej). Sezon skończyła na siódmym miejscu, w następnym grała w Pucharze Intertoto.

- To był trudny czas dla klubu, można powiedzieć, że moment przełomowy, zwrotny. Udało nam się utrzymać w lidze, klub w kolejnych latach osiągnął stabilizację, bardzo się rozwinął i stał się na dłużej najlepszą drużyną w Niemczech. To były podwaliny pod wielki zespół, na pewno moja gra i gole przyczyniły się do odbudowy Borussii - mówi nam Smolarek.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Zwolnienie Nawałki odbyło się w pośpiechu. "To trochę żenujące"

W pomeczowej rozmowie z grupką niemieckich dziennikarzy, napastnik zapytał, kto nazwał go "Hash-Bomberem". Zgłosił się Jorg Weiler. Panowie kilka minut pogadali, piłkarz chciał pokazać, że jest normalnym gościem i poprosił, żeby Weiler już tak nie pisał. Dziennikarz "Bilda" przeprosił i obiecał, że to się nie powtórzy. Ale Smolarek mógł się nieźle zdziwić, kiedy otworzył gazetę następnego dnia i zobaczył nagłówek: "Hash-Bomber nie do zatrzymania".

Mógł być jak Lewandowski

To on był pierwszym polskim królem Dortmundu. Po golach całował sygnet, który dostał od ojca, byłego znakomitego zawodnika Włodzimierza Smolarka, skakał na kratę sektora zagorzałych fanów BVB i salutował.

Smolarek grał w Dortmundzie trzy lata, był to jego najlepszy okres w karierze, choć nic z klubem nie wygrał i nie był nawet bliski korony króla strzelców. Ale za jedną bramkę do dziś niezwykle szanują go w mieście.

- Wygraliśmy 2:1 z Schalke, najważniejszy mecz dla kibiców w sezonie. Strzeliłem gola z woleja, a nasze zwycięstwo sprawiło, że rywal na kolejkę przed końcem Bundesligi spadł z pierwszego miejsca na drugie i nie zdołał wywalczyć mistrzostwa Niemiec. Już po karierze pojawiłem się w klubie na zaproszenie Romana Weidenfellera i kibice widząc mnie przypominali o tamtej bramce. Powiedzieli, że ogranie Schalke i pozbawienie ich tytułu było równie ważne co mistrzostwo dla Borussii - opowiada Smolarek.

Bundesliga. Bayern Monachium - Borussia Dortmund. Lewandowski: Nie jestem pewien, czy zwycięzca zostanie mistrzem

Dla Borussii strzelił 26 goli w 87 meczach, ale jak to się ma do wyniku Roberta Lewandowskiego? (103 gole w 187 spotkaniach). Były napastnik nie chce się jednak porównywać do obecnego kapitana kadry. - To były inne czasy. Robert grał w klubie dłużej i to w momencie, gdy Borussia była rozpędzona, miał też obok siebie znakomitych ofensywnych piłkarzy. Moja drużyna wychodziła z kryzysu. Myślę, że nie trzeba zdobywać mistrzostwa, żeby coś pokazać na boisku, żeby kibice cię zapamiętali. Dortmund pomógł mi, bo w Feyenoordzie nie grałem, a ja klubowi - opowiada Ebi.

Były piłkarz nie wyklucza, że w lepszych czasach Borussii mógłby być drugim Lewandowskim. - To możliwe, ale nie chcę nic Lewandowskiemu zabierać: ma świetny instynkt strzelecki, to zawodnik wielkiej klasy. Wiedziałem, że poradzi sobie w Dortmundzie. Ja nie byłem takim snajperem, ale kibice cenili mnie za walkę o każdą piłkę. Myślę, że swoją grą pokazałem, że na Polaków warto stawiać. Nigdy nie marudziłem, ciężko pracowałem, dobrze prezentowałem się w meczach. Zareklamowałem nasz kraj, pomogłem w tym, by na polskiego piłkarza patrzono w Niemczech przychylniej - twierdzi.

Po erze Smolarka, w Borussii grało trzech Polaków przez cztery lata: Piszczek, Błaszczykowski i Lewandowski, a drużyna z naszymi zawodnikami w składzie wygrała dwa mistrzostwa, Puchar i Superpuchar Niemiec oraz doszła do finału Ligi Mistrzów. Lewandowski w sezonie 2013/14 został też królem strzelców Bundesligi.

Smolarek spotkał w BVB tylko Błaszczykowskiego. - Kuba na początku mógł być oszołomiony, jak dużym klubem jest Borussia, trochę szukał sobie miejsca, ale wiedział, że ma dłuższy kontrakt i czas na wejście do zespołu. Był pewny siebie, od razu pokazał, co potrafi. Języka go nie uczyłem, sam się nauczył i to szybko - mówi były piłkarz.

Odejście było błędem

Wyjazdów do Monachium nie wspomina miło. - Oj, to były dla nas bardzo trudne spotkania. Nawet nie pamiętam, czy jakieś z Bayernem wygraliśmy (ze Smolarkiem w składzie Borussia wygrała tylko jeden z pięciu meczów - red.) - komentuje.

Ale mecze z Bayernem nie były traktowane przez kibiców Borussii jakoś szczególnie. - Fani nie zagrzewali nas dodatkowo do walki. Co innego przed derbami z Schalke. Na trening przychodziło wtedy więcej kibiców niż na spotkania ligowe Hannoveru czy Wolfsburga - mówi Smolarek.

Swojego odejścia z BVB żałuje. - Myślałem, że w Hiszpanii będzie inaczej. Oczywiście fajnie się żyło, ale w Borussii pod każdym względem było idealnie. Gdybym wiedział, że tak to się skończy, zostałbym w Dortmundzie - twierdzi. Po odejściu z Niemiec Smolarek grał później w Racingu Santander, Boltonie, Grecji, Katarze, Holandii i w Polsce. Nigdzie nie szło mu tak dobrze jak w Dortmundzie.

Dalej kibicuje Borussii. - Mecz z Bayernem obejrzę w telewizji. Stawiam 2:1 dla BVB. Szkoda, że Dortmund zgubił tyle punktów, chłopaki mieli już dużą przewagę nad Bayernem. Czuję, jednak że mistrzem Niemiec zostanie Borussia - kończy Smolarek.

Mecz Bayern Monachium - Borussia Dortmund w sobotę 6 kwietnia o godzinie 18.30.

Bundesliga. Bayern podkręca atmosferę. Zobacz gole Lewandowskiego przeciwko BVB

Komentarze (3)
Profe
5.04.2019
Zgłoś do moderacji
0
6
Odpowiedz
Król Dortmundu? Myślę że nikt o nim w Borussi nawet nie pamięta. Ebi był wtedy średniakiem w średnim klubie bez wielkich aspiracji i wielkich popisów indywidualnych. Ot piłkarz jakich wielu prz Czytaj całość