Ebi Smolarek czy jego koledzy z kadry? Byli reprezentanci walczą o wpływy w polskiej piłce

Na boisku grali ramię w ramię, ale teraz toczą walkę o wpływy. Ebi Smolarek, nowy szef Polskiego Związku Piłkarzy, musi stawić czoła byłym kolegom z kadry narodowej, którzy uważają, że będą lepiej reprezentować interesy zawodników.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Euzebiusz Smolarek Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / Na zdjęciu: Euzebiusz Smolarek
W ubiegłym tygodniu oficjalnie i z wielką pompą poinformowano, że Euzebiusz Smolarek został prezesem Polskiego Związku Piłkarzy. "Ebi" miałby m.in. reprezentować zawodników w sporach z klubami. Jest tylko jeden mały problem, o którym nie poinformowano. FIFPro, światowa federacja zawodowych piłkarzy, wykluczyła Polski Związek Piłkarzy ze swoich struktur. Organizacja ma prawo do odwołania.

Sprawa ma ciekawe tło. Otóż grupa byłych zawodników, wśród nich m.in. Radosław Majdan, Michał Żewłakow, Piotr Świerczewski, chciało założyć zawodowy związek piłkarzy.

Majdan mówi: - Zaczynaliśmy jeszcze w czasach, gdy piłkarz nie mógł nic. Był niewolnikiem klubu. Potem weszło prawo Bosmana i warunki piłkarzy się poprawiły, ale wciąż było wiele do zrobienia - mówi Majdan.

ZOBACZ WIDEO Ogromne emocje w spotkaniu Juventusu z Milanem! Bezlitosny Piątek z golem! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Z czasem pojawiły się problemy niszczenia piłkarzy. Głośny w środowisku był przypadek Pawła Drumlaka, który przez kilka tygodni w Cracovii musiał dzień w dzień meldować się w biurze i siedzieć na krześle od 7 rano do 16. Bo nie chciał rozwiązać kontraktu. Potem był Klub Kokosa i wiele podobnych przypadków gnębienia piłkarzy. Nie było strony, która by się o nich głośno i zdecydowanie upomniała. Drumlak też jest częścią grupy zawodników, która chciałaby utworzyć nową strukturę w kraju.

- Problemów jest tak naprawdę wiele. Moim zdaniem bardzo ważne jest też to, że wielu zawodników po końcu kariery bankrutowało. Zadaniem stowarzyszenia piłkarzy powinna być praca z zawodnikami, by rozumieli, że kariera jest bardzo krótka i jak można sobie z nią radzić. Mam wrażenie, że z czasem, jak Marek Pięta, szef PZP, zaczął poważnie chorować, zapomniano o tym. Działania PZP ograniczały się do akcji typu "wyjście z opaskami na mecz". Gdy jeździliśmy po klubach, zawodnicy nie mieli świadomości, że ktoś ich reprezentuje - mówi Majdan.

Ebi Smolarek nowym szefem Polskiego Związku Piłkarzy

Dlatego właśnie przedstawiciele "nowej organizacji" zebrali kilkaset podpisów od zawodników ekstraklasy, którzy wyrazili wolę, by mieć reprezentantów. Tyle tylko że taka role spełnia Polski Związek Piłkarzy. Byli zawodnicy zarzucają PZP, że jest to obecnie "firma rodzinna", którą dowodzą Artur Leśniak wraz z Karolem Gorzeniem. Obaj są zięciami śp. Marka Pięty.

Tak było jeszcze w zeszłym tygodniu. W czwartek na konferencji prasowej ogłoszono nazwisko nowego prezesa. Został nim Ebi Smolarek.

Były reprezentant Polski powiedział: "chciałbym przyczynić się do jeszcze większego rozwoju związku i bardzo bym chciał, by piłkarze w Polsce czuli się jeszcze bezpieczniejsi. Praca w Zarządzie PZP to dla mnie druga kariera. Mam bogate doświadczenia z wielu krajów, wiele widziałem i uważam, że jako związek możemy bardzo wiele zdziałać. Mam ambicje, aby poprawić kilka spaw dotyczących sytuacji piłkarzy w Polsce".

Tyle tylko, że nie jest to takie proste. Władze FIFPro, a więc światowego stowarzyszenia piłkarzy, nie uznają PZP. A to jest klucz. Jeśli chcesz reprezentować zawodników, musisz być uznawany przez FIF Pro.

Tymczasem gdy zapytaliśmy centralę w Holandii o ocenę sytuacji w Polsce, dostaliśmy następującą odpowiedź: "FIFPro zakończyło członkostwo PZP. Stało się to na podstawie decyzji podjętej przez zarząd 11 grudnia po tym, jak uznano, że PZP nie wypełnia kryteriów członkowskich FIFPro.

FIF Pro podjęło decyzję w najlepszym interesie polskich piłkarzy. Mamy nadzieję, że PZP podejmie niezbędne kroki, by zrekonstytuować się i reprezentować interesy piłkarzy zgodnie z najwyższymi standardami zarządzania".

PZP dostał możliwość odwołania się od decyzji i w tej chwili sprawa jest właśnie w trakcie procedury odwoławczej. Sprawa zostanie przedstawiona i rozpatrzona na światowym zjeździe FIF Pro, które odbędzie się w czerwcu.

O co chodziło? Grupa byłych piłkarzy, która chce przejąć reprezentowanie polskich zawodników, uważa, że PZP pobierało znaczące dotacje od FIFPro. Trzeba pamiętać, że gra toczy się o nie byle jaką stawkę, bo około miliona złotych rocznie.

Według grupy zawodników, którzy chcą zająć miejsce PZP, organizacja nie wydawała pieniędzy zgodnie z przeznaczeniem. Poza tym zarzuca się władzom PZP, że wysyłała do FIFPro listę "reprezentowanych przez siebie zawodników", choć ci o tym nie wiedzieli.

Polska Ekstraklasa na peryferiach Europy

Co na to przedstawiciele Polskiego Związku Piłkarzy? W związku z tym, że zażądano od nas kilkudniowego terminu autoryzacji, przedstawiamy ogólne stanowisko związku, a do sprawy jeszcze wrócimy. Sam Smolarek zapewnia, że jest w kontakcie z władzami FIFPro i są to dobre rozmowy. Według przedstawicieli PZP sprawa jest więc w toku. Poza tym dowiedzieliśmy się też, że PZPN uznaje PZP, nawet wpisał jej działalność do statutu, zaś PZP reprezentuje piłkarzy w instytucjach, np. w sądzie polubownym. Poza tym dzięki prawnikom PZP w życie weszła uchwała, która gwarantuje zawodnikom minimalne prawa kontraktowe. Jeśli zaś o chodzi o finanse, to są sprawdzane przez firmę Deloitte a raport wysyłany do FiF pro. I nigdy nie było zastrzeżeń.

Czyli wszystko działa sprawnie... Dlaczego więc FIFPro nie uznaje (chwilowo) PZP? Jak usłyszeliśmy od przedstawicieli związku, przedstawiciele "konkurencji" wykorzystali swoje koneksje, żeby podważyć ich wiarygodność.

Czy interesy piłkarzy w Polsce są należycie reprezentowane?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×