Marek Wawrzynowski: polska Ekstraklasa na peryferiach Europy (felieton)

Newspix / Łukasz Skwiot / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa
Newspix / Łukasz Skwiot / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa

Kibice łudzą się, że polska Ekstraklasa jest z każdym rokiem lepsza. Niestety, mimo setek milionów złotych wpompowanych w nasz rodzimy futbol, jest gorzej niż się wydaje.

W tym artykule dowiesz się o:

Kilka miesięcy temu podczas rozmowy w jednej z warszawskich kawiarni, wówczas bezrobotny trener a dziś szkoleniowiec Lechii Gdańsk, Piotr Stokowiec, rzucił: "Zobacz, od 20 lat Canal Plus płaci pieniądze na polską piłkę. Co w tym czasie trwałego zbudowaliśmy?". Dobre pytanie.

Setki milionów złotych wpompowanych w kluby z praw telewizyjnych, nowe stadiony, frekwencja, choć niska, to wciąż wyższa niż w zdecydowanej większości przeciętnych europejskich lig - postronny kibic może odnieść wrażenie, że z polską piłką ligową jest coraz lepiej. Jednak wiele wskazuje na to, że to bardziej niż błędne wrażenie. Ładne opakowanie kryje niezbyt atrakcyjną zawartość.

Rozwój ligi oczywiście następuje, trudno to negować. Tyle tylko, że wynika to z rozwoju całego ryku europejskiego. Warto zauważyć, że w ciągu ostatnich 20 lat, według danych UEFA, wartość całego rynku wzrosła ponad 6-krotnie, więc rozwój jest rzeczą naturalną i nieuniknioną. A jednak czym innym jest rozwój względem samego siebie, a czym innym w zestawieniu z konkurencją, która nie śpi. I tu mamy poważny problem.

Mimo licznych "reform", które zwykle ograniczają się do większych bądź mniejszych reorganizacji rozgrywek, polska liga cofnęła się do miejsca sprzed 10 lat. Oczywiście wystarczy tu jeden dobry sezon w europejskich pucharach tyle tylko, że od dwóch sezonów nasze kluby nie zdołały się zakwalifikować do fazy grupowej jakichkolwiek pucharów. Nie wiadomo więc na jakiej podstawie mielibyśmy liczyć na jakiś spektakularny sukces. Tym bardziej, że żadna z drużyn obecnie nie wygląda jak potencjalny "pucharowicz z sukcesami".

ZOBACZ WIDEO Piątek jak maszyna! Kolejny gol Polaka w barwach Milanu! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

sezonmiejsce w rankingu UEFA
2009/10 26
2010/11 24
2011/12 20
2012/13 21
2013/14 21
2014/15 19
2015/16 18
2016/17 20
2017/18 21
2018/19 25

Porównujemy polską Ekstraklasę do innych europejskich lig, które pozostają - naszym zdaniem - w jej zasięgu. Dlatego np. nie porównujemy w tym zestawieniu takich lig jak turecka, grecka, holenderska czy ukraińska, które mają kilka potężnych klubów. Kolejność wynika z prostej i dość umownej punktacji. Za udział w fazie grupowej Ligi Europy 1 punkt, za udział w play-off 2. Za to samo w Lidze Mistrzów przyznaliśmy - 3 i 5 punktów.

Liga Mistrzów/ faza grupowaLiga Mistrzów/ play-offLiga Europy/ faza grupowaLiga Europy/ play-off
Kraj
Belgia 5 1 11 6
Szwajcaria 3 1 8 4
Czechy 1 - 12 4
Austria - - 9 5
Szkocja 2 - 4 3
Dania 1 - 5 4
Bułgaria 3 - 2 2
Cypr 2 - 6 1
Chorwacja 2 - 4 1
Białoruś 2 - 4 1
Serbia 1 - 4 2
Polska 1 - 3 2
Rumunia - - 5 2
Azerbejdżan 1 - 5 -
Kazachstan 1 - 3 1
Izrael 1 - 4 -
Norwegia - - 5 1

Polska, trzeba przyznać, wygląda dość biednie na tle średnich europejskich klubów. Oczywiście są na naszym tle ligi w stanie bardzo opłakanym, jak choćby słowacka czy węgierska. W tej pierwszej zdali sobie jednak sprawę ze swojej funkcji i zajęli się wychowywaniem lub sprowadzaniem zawodników na sprzedaż. To właściwie jej jedyna funkcja. Z kolei Węgrzy dofinansowują ligę i chcą rzucić wyzwanie Europie, ale to kwestia wielu lat.

O pozycji polskiej piłki w Europie świadczy bardzo wyraźnie rynek transferowy. Biorąc pod uwagę fakt, że nie liczymy się w europejskiej stawce a jednocześnie gdzieś te pieniądze przepadają, stawiamy pytanie: Może Polacy "tracą pieniądze" na rynku transferowym? Otóż niekoniecznie. Poniżej pokazujemy zestawienie z ostatnich pięciu lat. Zsumowaliśmy, na podstawie serwisu transfermarkt.de, 5 najdroższych transferów przychodzących, a więc piłkarzy pozyskanych przez polskie kluby. A także, by uniknąć sytuacji, gdzie jeden wielki transfer "robi statystykę", policzyliśmy ile było transferów od miliona euro w górę.

5 najdroższych transferów w ostatnich 5 sezonachLiczba transferowych za milion euro i droższych
Belgia 35,3 mln euro 47
Szwajcaria 19,8 47
Czechy 15,15 25
Austria 18,2 21
Szkocja 28,8 19
Dania 15,5 35
Bułgaria 8,54 7
Cypr 7,6 3
Chorwacja 14,65 15
Białoruś 2,15 1
Serbia 9,45 6
Polska 5,25 3
Rumunia 9,18 6
Azerbejdżan 3,36 1
Kazachstan 4,5 1
Izrael 11,6 13
Norwegia 5,75 4

Pokazuje ona wyraźnie, że na rynku transferowym jesteśmy w skali europejskiej biedakami, którym wiele się wydaje. Jednocześnie pokazuje, że istnieje pewne przełożenie pieniędzy wydawanych na transfery do wyników w Europie. Te ligi, gdzie wydaje się najwięcej pieniędzy, osiągają najlepsze rezultaty.

Porównajmy jeszcze średnie płace w wymienionych ligach (zachowując kolejność ustaloną wg. wyników w europejskich pucharach). Z raportu Sporting Intelligence wynika, że polskie kluby wydają na pensje stosunkowo dużo. W tabeli poniżej podane są roczne zarobki zawodników z podstawowych jedenastek.

Średnia roczna pensja (w euro)
Belgia 346,043
Szwajcaria 278,266
Czechy 61,776
Austria 200,193
Szkocja 199,147
Dania 135,706
Bułgaria 46,058
Cypr 59,552
Chorwacja 90,380
Białoruś 31,589
Serbia 36,249
Polska 91,080
Rumunia 90,166
Azerbejdżan 52,638
Kazachstan 127,542
Izrael 123,552
Norwegia 74,570

za portalem sportingintelligence.com

Stąd jasno wynika, że polska Ekstraklasa jest raczej nieefektywna, jeśli chodzi o stosunek zarobków do osiąganych wyników. W ostatnich 5 latach wyprzedziło nas aż sześć lig, w których płace są niższe.

Jednocześnie nasza Ekstraklasa ma bardzo niski procent wychowanków klubowych, czyli takich, którzy spędzili w klubie co najmniej trzy sezony pomiędzy 15. a 21. rokiem życia. W Polsce takich zawodników, według raportu szwajcarskiego instytutu CIES, jest zaledwie 13,5 procenta. Pod tym względem jesteśmy w europejskim ogonie. Dla porównania najwięcej pod tym względem piłkarzy ma Izrael -31,8 procenta, zaś najbardziej efektywni: Czesi - 29,8 procenta, Duńczycy - 29,1, Austriacy - 23,4.

Jednocześnie jeśli chodzi o obcokrajowców, w Polsce stanowią oni 40,1 procent rynku. Nie jest to może wypaczenie, ale wciąż daleko nam właśnie do podawanych często jako wzór Czechów, gdzie jest to zaledwie 22,6 procenta. Z innych czołowych lig można wymienić austriacką Bundesligę - 27,3 procenta albo duńską Superligę - 30,5 procenta.

Przy okazji z danych CIES wynika, że nasze ligowe kluby mają jedną z wyższych średnich wieku (liczoną w latach 2009-2017). To 26,38 lat. Spośród porównywanych przez nas lig, tylko kluby cypryjskie miały starsze zespoły.

Z tych danych można wysnuć prosty wniosek. Polskie kluby są nastawione na wieczną walkę o przetrwanie, nie mają jasnego, wieloletniego planu. Nie produkują własnych zawodników, za to ściągają w granicach przekraczających zdroworozsądkowe przepłaconych obcokrajowców.

Dariusz Mioduski: Polska Ekstraklasa potrzebuje lidera

Jest wiele dróg prowadzących do sukcesu. Jedną z najbardziej efektywnych jest postawienie na szkolenie krajowych młodych piłkarzy, a z czasem czerpanie zysków z transferów. W tym celu musi dojść do współpracy klubów z PZPN, który jest odpowiedzialny za jakość szkolenia na najniższych szczeblach. Prezes związku Zbigniew Boniek lubi powtarzać, że nie związek a kluby odpowiadają za szkolenie, ale oczywiście nie ma to wiele wspólnego z prawdą. To najmniejsze kluby dostarczają materiał i tu jest rola związku, który od lat tę kluczową sferę zaniedbuje.

W weekend "Zibi" napisał na Twitterze: "To co mnie martwi, to to, że nasza piłka klubowa nic się nie zmienia, zarówno na boisku jak i na trybunach, a robiąc ciągle te same rzeczy trudno oczekiwać innych rezultatów." Jak widać, łatwo oceniać z boku, trudno zrealizować. A przecież kluby i federacja, jak mówi Laurent Prince, dyrektor sportowy szwajcarskiej federacji, powinny stanowić jeden organizm.

To oczywiście tylko jedna z dróg, praco- i czasochłonna. W tej chwili w Polsce jedynym klubem, który od lat realizuje podobny program jest Lech Poznań. W licznych wywiadach właściciel Legii Warszawa, Dariusz Mioduski, przekonywał, że słusznym rozwiązaniem jest wyłonienie liderów, którzy pociągną ligę i zwiększą jej wartość. To rozumowanie nawet rozsądne, ale obarczone jedną wadą. Legia już miała moment gdy wydawało się, że zdominuje rozgrywki i na stałe zadomowi się w Europie, ale zyski najzwyczajniej w świecie przejadła i dziś właściciel musi dokładać do klubu fortunę z własnej kieszeni.

Jak wyszydzany piłkarz uratował Adama Nawałkę

Trudno wskazać na jeden czynnik, który sprawił, że Lotto Ekstraklasa jest dziś na poziomie znacznie niższym od oczekiwań. Brak dobrego szkolenia na dole piramidy, brak wykształconych i kompetentnych dyrektorów sportowych, a co za tym idzie konsekwentnie realizowanych wizji klubów, odpowiedniego skautingu i polityki transferowej oraz przejadanie środków. Pieniądze nie budują naszego futbolu ale znikają w prywatnych kieszeniach. To wszystko sprawia, że polska liga dziś nie jest w stanie osiągać wyników na miarę potencjału niemal 40-milionowego kraju.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: