Biorąc pod uwagę formę obu drużyn w ostatnim czasie ("Koguty" na siedem spotkań wygrały zaledwie dwa, a mistrz Anglii od początku lutego kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa), podopieczni Pepa Guardioli byli uznawani za faworyta i faktycznie to oni zaczęli lepiej. Na efekty nie trzeba było czekać długo, bo nie minął nawet kwadrans, a Bjorn Kuipers podyktował dla nich rzut karny.
Wszystko zrodziło się z pechowej interwencji Danny'ego Rose'a, który wykonując wślizg, ręką zablokował strzał Raheema Sterlinga. Zespół sędziowski nie od razu był pewny swojej decyzji, jednak wideoweryfikacja rozwiała wątpliwości. Manchester City stanął przed kapitalną szansą na zadanie rywalom ciosu, ale zmarnował ją Sergio Aguero. Argentyńczyk strzelił w lewy róg, na idealnej wysokości dla bramkarza i Hugo Lloris obronił, wprawiając trybuny w euforię.
Wyjście z tak poważnych kłopotów pozwoliło Tottenhamowi nabrać wiatru w żagle i piłkarze Mauricio Pochettino zaczęli grać odważniej. Mimo to nie można powiedzieć, że mecz nabrał rumieńców. Celnych strzałów było niewiele (Ederson zatrzymał jedyną groźną próbę Harry'ego Kane'a), niewiele też było emocji. Obie drużyny były w pełni świadome stawki i unikały podejmowania ryzyka.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Krzysztof Piątek przerósł AC Milan? "Trafił tam, aby im bardzo pomóc"
->Maurizio Sarri pogodzony z odejściem Edena Hazarda? "Nie mogę wiele zrobić"
Po przerwie przełomu nie było. Ofensywny zapał londyńczyków ostudziła pechowa kontuzja Kane'a, któremu po wybiciu piłki nadepnął na stopę Fabian Delph. Wyglądało to bardzo nieprzyjemnie, bo noga gwiazdora gospodarzy wygięła się w nienaturalny sposób i piłkarz od razu, z pomocą dwóch osób udał się do szatni.
Tottenham stracił najsilniejsze ogniwo w ataku i wydawało się, że tak osłabiony nie zdoła zapewnić sobie zaliczki przed rewanżem. Nic bardziej mylnego! "Koguty" przetrwały chwilowy napór mistrza Anglii, a w ostatnim kwadransie pokazały, że nie są drużyną jednego zawodnika.
Najważniejsza akcja zaczęła się od świetnego podania Christiana Eriksena, piłkę przejął Heung-Min Son, który przebiegł z nią spod końcowej linii do narożnika pola bramkowego i strzałem pod nogą Edersona otworzył wynik. Brazylijski bramkarz nie miał wiele czasu na reakcję, mimo to powinien się zachować lepiej.
Takiego rozwoju wypadków Manchester City się nie spodziewał, w dodatku zostało mu niewiele czasu na odrobienie strat. Nic ostatecznie nie wskórał i niespodzianka stała się faktem. Drużyna Pepa Guardioli doznała pierwszej porażki od 29 stycznia (wtedy w Premier League uległa 1:2 Newcastle United) i teraz trudno już mówić, że jest faworytem do awansu do półfinału. Na Etihad Stadium będzie bowiem musiała sporo ryzykować. Drugie starcie obu ekip odbędzie się w środę 17 kwietnia o godz. 21.00.
->Krzysztof Piątek może mieć nowego trenera. AC Milan kusi Mauricio Pochettino fortuną na transfery
Tottenham Hotspur - Manchester City 1:0 (0:0)
1:0 - Heung-Min Son 78'
W 13. minucie Sergio Aguero (Manchester City) nie wykorzystał rzutu karnego (Hugo Lloris obronił).
Składy:
Tottenham Hotspur: Hugo Lloris - Kieran Trippier, Toby Alderweireld, Jan Vertonghen, Danny Rose, Christian Eriksen, Harry Winks (81' Victor Wanyama), Moussa Sissoko, Heung-Min Son, Dele Alli (87' Fernando Llorente), Harry Kane (58' Lucas Moura).
Manchester City: Ederson - Kyle Walker, Nicolas Otamendi, Aymeric Laporte, Fabian Delph, Ilkay Gundogan, Fernandinho, David Silva (89' Kevin De Bruyne), Riyad Mahrez (89' Leroy Sane), Sergio Aguero (71' Gabriel Jesus), Raheem Sterling.
Żółte kartki: Danny Rose (Tottenham Hotspur) oraz Aymeric Laporte, Riyad Mahrez (Manchester City).
Sędzia: Bjorn Kuipers (Holandia).
Paweł Golański jako komentator zameczy najwytrwalszego widza eeeeeeeeeee oooooo ciągnie wyrazy, powtarza to samo co Smokowski po swojemu czyli średnio inteligętnie, naprawd Czytaj całość