- Jest mi przykro, że przegraliśmy i nasza piękna przygoda w pucharze się skończyła. Wcale nie musiała. Mam tylko nadzieję, że nie potwierdzi się to, że decyzja o nieuznaniu bramki była błędem. Wtedy żal będzie duży i pozostanie niesmak, że półfinał zakończył się w taki sposób - powiedział po spotkaniu trener Rakowa Częstochowa, Marek Papszun.
Jedyną bramkę w tym spotkaniu zdobył Artur Sobiech. W 17. minucie w zamieszaniu w polu karnym pokonał Jakuba Szumskiego. Częstochowianie mieli kilka okazji do tego, by doprowadzić do wyrównania. W 63. minucie nawet cieszyli się z gola, kiedy to Petr Schwarz z najbliższej odległości pokonał Zlatana Alomerovicia. Po analizie systemu VAR sędzia Szymon Marciniak nie uznał gola.
Decyzja była kontrowersyjna, a trener Papszun nie ukrywał rozczarowania takim werdyktem sędziego. - Chciałbym, żeby się nie pomylił - dodał szkoleniowiec lidera Fortuna I ligi. - Jestem rozgoryczony. Mogliśmy wygrać ten mecz i żadne pocieszenia nie zrobią na mnie wrażenia, bo widziałem to spotkanie i wiem ile sytuacji sobie wykreowaliśmy - dodał trener Rakowa.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czego oczekuje Robert Lewandowski? "Może zechcieć zostać królem niemieckiego podwórka"
W drodze do półfinału Pucharu Polski Raków wyeliminował Lecha Poznań i Legię Warszawa, pokazując w tych meczach dobry futbol. Najprawdopodobniej już za kilka tygodni częstochowianie z tymi klubami będą rywalizować w Lotto Ekstraklasie, ale już w tym sezonie Raków pokazał, że prezentuje poziom najwyższej klasy rozgrywkowej.
- Chciałem pogratulować całej szatni i sztabowi za postawę w całych rozgrywkach. Zespół grał kapitalnie, a sztab pracował na to, by piłkarze tak mogli grać. Wspólnie mogliśmy przeżywać te emocje. Myślę, że to doświadczenie zaprocentuje i będziemy mocniejsi - stwierdził Papszun.
Zobacz także:
Puchar Polski: Lechia jest w finale bez meczu u siebie. W Gdańsku nie grała od pięciu lat
Taras Romanczuk to prawdziwy kapitan. Strzela gole, kiedy Jagiellonia Białystok ich szczególnie potrzebuje