Powszechnie wiadomo, że palenie szkodzi zdrowiu, ale Wojciech Szczęsny może mieć w tym temacie inne zdanie. Jego kariera nabrała rozpędu po zapaleniu papierosa, z Juventusem zdobył już trzy puchary i ma szansę na wygranie Ligi Mistrzów.
Dwadzieścia tysięcy funtów kosztował polskiego bramkarza papieros odpalony pod prysznicem w szatni Southampton po porażce 0:2 pierwszego dnia stycznia 2015 roku. Słabsza forma Polaka w tym meczu spowodowała, że trener Arsene Wenger odsunął Szczęsnego od składu, a palącym się papierosem naszego bramkarza zaciągały się wszystkie brukowce na Wyspach. Niewinny dymek miał być namiastką wielkiego pożaru w karierze reprezentanta Polski.
W Premier League zaczął bronić David Ospina i został w składzie do końca sezonu. Wenger wystawiał Polaka tylko w spotkaniach FA Cup, ale nawet wygrana Arsenalu w tych rozgrywkach ze Szczęsnym na boisku nie zmieniła jego statusu. Klub sprowadził latem Petra Cecha z Chelsea za 10 milionów funtów, dając naszemu bramkarzowi jasny komunikat: w pierwszym składzie Arsenalu nie ma dla niego miejsca.
ZOBACZ WIDEO AC Milan jest uzależniony od Piątka. "Nie ma Krzyśka Piątka, nie ma wyników"
Zmiana nawyków
Szczęsny, który do Arsenalu trafił w wieku 16 lat i zżył się z klubem na tyle mocno, że stał się jego kibicem, po trzech sezonach regularnej gry usiadł na ławce, przez co stracił też miejsce w reprezentacji Polski. Wtedy nie miał prawa przypuszczać, że w jego karierze właśnie dochodzi do przełomu.
- Grając w Arsenalu, żyłem w mydlanej bańce, a po głowie krążyło przekonanie, że całą karierę spędzę w tym zespole. Można to porównać do pierwszej szkolnej miłości, kiedy myśli się, że weźmiesz z tą dziewczyną ślub i się razem zestarzejecie - opowiadał nam Szczęsny w dużym wywiadzie przed mistrzostwami świata w Rosji.
Bramkarz dopiero po wyprowadzce z Londynu zrozumiał, jak wiele błędów popełniał. Arsenal na dwa lata wypożyczył go do Romy, a w Rzymie Szczęsny zmienił nawyki i sposób myślenia.
Polak grając w Anglii nie przywiązywał większej wagi do szczegółów. Po prostu wychodził na boisko i grał, bez zbędnych przygotowań. - Nie poświęcałem więcej niż dziesięć minut na takie kwestie jak przygotowanie taktyczne czy analizę niektórych elementów, jak rzuty karne lub stałe fragmenty gry. Klub jakoś specjalnie nie wymagał tego ode mnie, ale to zawodnik musi chcieć, prosić, zwłaszcza że miałem dostęp do materiałów. Było mi wygodnie. Twierdziłem, że robię wystarczająco dużo - mówił nam Szczęsny.
We Włoszech zderzył się z nowym światem. - Dużo zmieniłem. Od przygotowania fizycznego po, przede wszystkim, taktyczne. Same rzuty karne analizuję teraz 25 minut przed każdym spotkaniem. Oglądam jak 3-4 zawodników z danej drużyny, wykonywało karne na przestrzeni ostatnich ośmiu lat. To żmudna praca, dłuży się, ale na meczu wiesz, czego się spodziewać. I o takie szczegóły mi chodzi - opowiadał.
Potrzebował czasu, by oduczyć się złych nawyków. W Juventusie przekonał się, co to znaczy praca przez cały czas. - Kiedy inni odpoczywają, co ja zresztą też robiłem w poprzednich klubach, tu każą pracować dwa razy ciężej. Nagle po tylu latach kariery musisz zmienić przyzwyczajenia. Trudno się od razu przestawić i pod względem mentalnym, i fizycznym. Po prostu się nie chce. Zajęło mi to trzy miesiące - opowiadał bramkarz.
W Romie, gdzie grał dwa sezony, zaczął medytować. - Klucz to skupienie się tylko na jednej rzeczy. Jak dobrze to zrobisz, to dźwięki z zewnątrz nie dochodzą. Medytacji poświęcam zawsze około 10-15 minut, każdego dnia. A już za każdym razem w autokarze, w drodze na mecz. Dzięki temu popełniam zdecydowanie mniej błędów, jeśli w ogóle. To dosyć istotne, bo jestem w takim klubie, gdzie jeden błąd w sezonie to maksimum - mówił już jako piłkarz Juventusu.
Liga Mistrzów 2019. Juventus - Ajax: Massimiliano Allegri rozwiał wątpliwości ws. opaski kapitana
Nie będzie musiał się chować
W Turynie do roli pierwszego bramkarza przygotował go Gianluigi Buffon. Przez pierwszy rok Polak był jego zmiennikiem, choć we wszystkich rozgrywkach uzbierał sporą liczbę meczów: wystąpił 21 razy. Legendarnego bramkarza dyskretnie podpatrywał. - Kilka rzeczy natychmiast od Buffona "spapugowałem". Jego podpowiedzi, polecenia, są tak niesamowicie trafne... I daleko mu do starego angielskiego stylu, w którym kapitan krzyczy: jazda na nich! - wspominał piłkarz.
Nie licząc kwestii podejścia do zawodu, naszemu bramkarzowi brakowało również przekonania, że jest w stanie wygrać z Arsenalem poważne trofeum. Angielski klub zazwyczaj walczył o czwarte miejsce, dające prawo gry w eliminacjach Ligi Mistrzów. Odkąd Szczęsny trafił tam z Agrykoli Warszawa (2006 r.), Arsenal zdobył tylko Puchar i Superpuchar Anglii.
Za transferem do Juventusu poszła zmiana nastawienia Polaka. - Wiedziałem, że nauczę się tam mentalności zwycięzcy. Tak się dzieje, kiedy przebywasz z ludźmi, którzy wygrali sześć razy z rzędu mistrzostwo Włoch albo mistrzostwo świata czy Ligę Mistrzów. Czyli generalnie wszystko. W Turynie presja łączy się z przekonaniem, że zaraz wygramy jakiś puchar, że to się po prostu stanie - mówił.
I w półtora sezonu wygrał już trzy trofea: mistrzostwo, puchar i superpuchar Włoch, czyli jeden puchar więcej niż przez pięć lat pobytu w Arsenalu. Angielski zespół walczy teraz o wygranie Ligi Europy, a Szczęsny gra w lepszych rozgrywkach i jest na dobrej drodze, by sięgnąć po Ligę Mistrzów. Po takim sukcesie nie będzie się musiał chować z papierosem pod prysznicem w szatni.
Początek meczu Juventus - Ajax we wtorek o godzinie 21.00. W pierwszym spotkaniu w Holandii było 1:1.
Liga Mistrzów 2019: Juventus - Ajax. Powrót bohaterów rewanżów