"Oszust" - wykrzykiwali kibice rywali. Grzmieli również Polacy. W 1999 roku Paul Scholes w pojedynkę przesądził o wygranej Anglii z Polską (3:1). Jednego z goli rudowłosy pomocnik strzelił Adamowi Matyskowi ręką. To nie był jednorazowy wybryk.
Takie rzeczy zdarzały się zawodnikowi Manchesteru United również na ligowych boiskach i w europejskich pucharach. Nieudolna próba zagrania a la "ręka Boga" w meczu o Superpuchar Europy z Zenitem Sankt Petersburg przeszła do historii. Scholes został pierwszym piłkarzem, który został ukarany czerwoną kartką w tych rozgrywkach.
Real Madryt i Manchester United walczą o Jadona Sancho. W grze 180 milionów euro
Byłemu zawodnikowi Czerwonych Diabłów grozi kolejna kara. We wtorek, 16 kwietnia, na jaw wyszły wiadomości o naruszeniu przepisów angielskiej federacji (FA) przez legendarnego pomocnika. Od 2015 do 2019 roku Scholes obstawił u bukmachera wyniki 140 spotkań. Zbiegło się to z okresem, kiedy były piłkarz współpracował z firmą przyjmującą zakłady i pisał dla niej felietony. W zabawie Scholesa z "bukmacherką" nie byłoby nic złego, gdyby nie to, że w tym czasie był współwłaścicielem amatorskiego klubu Salford City FC.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". VAR największym problemem współczesnej piłki? "Mecz z VAR-em i bez to dwie różne dyscypliny sportu"
Na boisku Scholes pozwalał sobie na ekscesy. Jednak poza nim był niemal nieskazitelny. W trakcie kariery piłkarskiej Anglik nie dał się złapać dziennikarzom na żadnym wybryku. Brytyjscy dziennikarze polowali, ale żaden tabloid nie przyłapał legendy Czerwonych Diabłów na gorącym uczynku. - Będzie mi brak futbolu, ale nie będę tęsknił za życiem piłkarza - mówił, gdy przedwcześnie zawiesił buty na kołek po przegranym finale LM z Barceloną (1:3). - Mój idealny dzień? Rano trening, potem odbieram dzieci ze szkoły, gram z nimi, herbata, a kiedy zasną włączyłbym telewizję - dodał w innej rozmowie. Nie było ich wiele. Wywiadów unikał jak ognia.
Wątpliwa inspiracja
- Od lat był inspiracją dla młodszych od siebie piłkarzy - komplementował swojego byłego podopiecznego Alex Ferguson. W 2011 Paul Scholes podjął zbyt pochopną decyzję o końcu kariery. Kiedy na początku 2012 roku sytuacja kadrowa Manchesteru United była tragiczna, legenda wróciła do gry w piłkę. Ostateczny rozbrat 11-krotnego mistrza Anglii z futbolem nastąpił pod koniec sezonu 2012/2013.
Z Czerwonymi Diabłami nie rozstał się ani na moment. Został asystentem trenera, a potem, wraz z braćmi Neville, Nicky Buttem i Ryanem Giggsem, udziałowcem Salford.
W końcu uległ pokusie i postanowił sprawdzić się jako trener. W lutym przejął Oldham, któremu od dawna kibicował. W tym czasie furorę na ławce Manchesteru United robił jego kolega z boiska, Ole Gunnar Solskjaer. Dziennikarze zaczęli wróżyć mu podobną karierę.
Scholes nie został drugim Solskjaerem, bliżej mu było do Gary'ego Nevilla. Po tym, jak były obrońca zachwycał analizami w studiu telewizyjnym, dostał poważną szansę jako trener. Niemal bezgranicznie zaufał mu zauroczony prezes Valencii, Layhoon Chan, czego później pożałował. Anglik przepracował w Hiszpanii cztery miesiące i wygrał tylko dziesięć z 28 spotkań.
To i tak lepszy wynik, niż za kadencji Scholesa w Oldham. Ten wytrzymał w klubie tylko 31 dni i poinformował właściciela o swoim odejściu za pomocą SMS-a.
- Nie mogłem się doczekać rozpoczęcia tej przygody. Ale wkrótce po tym, jak przyjechałem do Oldham, stało się jasne, że nie dam rady długo wytrwać. Kiedy zaproponowano mi to stanowisko, obowiązywały inne ustalenia - tłumaczył się początkujący trener.
- Miał pełne wsparcie i autonomię, o którą prosił. Byłem przez kilka dni w Dubaju i byłem spokojny wiedząc, że to on prowadzi zespół. Nie zgłaszał żadnych wątpliwości dotyczących drużyny, ani żadnych innych spraw. Nie dał żadnej okazji ani wskazówek, aby w ogóle zająć się tymi sprawami. Byłem bardzo zaskoczony z otrzymanej wiadomości o rezygnacji - odpowiedział na łamach BBC właściciel, Abdallah Lemsagam.
Teraz Paul Scholes ma inne problemy. Do piątku, 26 kwietnia, musi wytłumaczyć się z zarzuconego mu złamania przepisów i obstawiania zakładów.
Czytaj też: Giovani Lo Celso. Objawienie Realu Betis, wyrzut sumienia PSG