[tag=4136]
Jarosław Bieniuk[/tag] pojawił się w piątek w "Dzień Dobry TVN". Mówi: - Sam zgłosiłem się na policję. Tak się robi, gdy jest się niewinnym. Pierwszy raz miałem okazję być na komisariacie, w areszcie. Nie byłem nawet notowany. Moja rodzina stanęła na wysokości zadania. Moje dzieci wiedziały, że to jest nieprawda i tata zaraz wróci.
Bieniuk przyznał też, że widział się tamtej feralnej nocy z oskarżającą go kobietą. - Znałem ją, nie byliśmy bliskimi znajomymi. Znałem ją z Trójmiasta. Tym bardziej nie spodziewałem się czegoś takiego. To zupełnie inaczej wygląda, niż ona przedstawia.
Szczegółów spotkania i tego co dwa tygodnie temu zaszło w sopockim hotelu, ze względu na toczące się postępowanie nie może ujawnić. Zapewnia, że od początku starał się tę sytuację wyjaśnić, że współpracował z policją.
- Każdy kto mnie zna, wie że nie jestem osobą agresywną i brutalną. Ten obraz, który sam o sobie czytam jest koszmarny. To jest koszmar, mam nadzieję, że to się jak najszybciej skończy.
Bieniuk przyznał też, że zawsze wydawało mu się, że nie ma wrogów w Trójmieście. - Widocznie tak - przyznaje.
I jeszcze raz poprosił, aby używać jego pełnego imienia i nazwiska. - Tak powinna być wymieniana osoba niewinna. Ja nie mam nic do ukrycia. Od początku byłem nastawiony na współpracę z policją i prokuraturą. To mi zależy na jak najszybszym wyjaśnieniu tej sprawy.
Ta afera wstrząsnęła środowiskiem sportowym i showbiznesowym. Jarosław Bieniuk w przeszłości był piłkarzem, reprezentantem Polski. Po zakończeniu piłkarskiej kariery najpierw został dyrektorem sportowym Lechii Gdańsk, a potem dyrektorem klubowej akademii. Od początku tego sezonu jest też asystentem pierwszego trenera Piotra Stokowca w drużynie, która jest liderem Ekstraklasy. Dziś klub ma wizerunkowy problem, sam Bieniuk na razie wziął bezpłatny urlop do końca sezonu. - Nie jestem w stanie skupić się na pracy - mówi. Klub zapewnia, że to nie oznacza końca współpracy.
Oczywiście, 40-latek jest też bohaterem kolorowych pism. Był przecież partnerem Anny Przybylskiej - aktorki, którą kochali widzowie i która zmarła na raka w 2014 roku. Ma z nią trójkę dzieci.
Sylwię Sz. miał rzekomo zgwałcić w jednym z sopockich hoteli. Prawnicy kobiety (już jej nie reprezentują, zrezygnowała z ich usług) przekonywali, że doszło do "brutalnego gwałtu" z użyciem erotycznych gadżetów. Na przesłuchanie zgłosił się sam, wtedy (wtorek 16 kwietnia) został zatrzymany i przesłuchany. Wyszedł na wolność po 48 godzinach za kaucją w wysokości 20 tysięcy złotych, dostał zakaz kontaktowania się ze świadkami.
Śledczy nie postawili mu jednak zarzutów gwałtu, tylko udzielenia narkotyków innym osobom. Bieniuk, gdy już opuścił areszt wydał oświadczenie, w którym przekonywał, że jest niewinny i cała afera to próba wyłudzenia od niego pieniędzy -> CZYTAJ OŚWIADCZENIE. Nie przyznaje się też do zarzutów dotyczących narkotyków.
Śledczy mocno również sprawdzają wątek rzekomego wyłudzenia. Szczególnie, że już po zatrzymaniu wychodziły kolejne rewelacje, jak te, że Bieniuk miał znać 29-letnią kobietę, a ona była kiedyś w związku z lokalnym dyskotekowym królem Marcinem T., zamieszanym w trójmiejską aferę pedofilską. Były piłkarz miał znać również i jego. Media donosiły również, że po nocy spędzonej z Bieniukiem, kobieta pojechała właśnie do Marcina T. I to z jej inicjatywy doszło do spotkania z byłym piłkarzem.
Jarosław Bieniuk miał zapłacić 400 tys. złotych - Czytaj więcej
Sprawa jest w toku, śledztwo trwa.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". VAR największym problemem współczesnej piłki? "Mecz z VAR-em i bez to dwie różne dyscypliny sportu"