Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: W I połowie meczu z Legią wydawało się, że kontrolujecie mecz i może być jeszcze wyżej niż 1:0. Co się stało później?
Patryk Lipski, piłkarz Lechii Gdańsk: Do przerwy prowadziliśmy 1:0, a Legia nie stworzyła sobie praktycznie żadnej sytuacji do strzelenia gola. Po przerwie Legia zdobyła przypadkowo bramkę, bo Paweł Stolarski został nastrzelony. Później padł drugi gol i my się otworzyliśmy, z czego wynikał trzeci gol. Legia była w II połowie lepszym zespołem od nas, ale różnie ten mecz mógł się potoczyć. Wcześniej to my kontrowaliśmy grę.
Czy zgodzi się pan ze swoimi kolegami z drużyny, że powinniście prowadzić już od 3 minuty?
Tak, zgodzę się, bo widziałem tę sytuację. Myślałem że może był spalony, ale nie było. Dziwię się, że była taka decyzja i że nawet nie było rzutu rożnego, skoro sędzia uważał że nie ma ręki. To była podobna sytuacja do meczu Legia - Cracovia, gdzie w ostatniej minucie piłka trafiła piłkarza Cracovii w klatkę piersiową, później w rękę i był rzut karny z czego był gol dla Legii. Nie mieliśmy na to wpływu.
Czy nie ma kontrowersji w tym, że takie spotkanie sędziuje arbiter mieszkający w Warszawie?
Dla mnie nie ma kontrowersji, bo jak ktoś jest profesjonalistą, nie ma problemu gdzie mieszka. Tym razem były dwie kontrowersyjne decyzje na rzecz Legii. Widocznie tak on to uznał. Stara się jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Wyraźnie powiedział, że nie było ręki i myślałem, że jest pewny takiej decyzji. Po zobaczeniu powtórek się dziwię, bo widziałem tam rękę. Nie uważam, że sędzia specjalnie to robi, może ma takie umiejętności.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga. Szalony mecz w Dortmundzie! Sześć goli i dwie czerwone kartki! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Dusan Kuciak: Sędzia nas okradł. Zobacz więcej!
Czyli zgodzi się pan z Dusanem Kuciakiem, że zostaliście okradzeni?
Z drugiej strony w drugiej połowie Legia była lepsza, ale mecz mógł się potoczyć inaczej gdybyśmy prowadzili 2:0. Robimy to, na co mamy wpływ i nie byłbym aż taki surowy. Mam nadzieję, że w przyszłości nie będzie takich sytuacji.
Czy ta porażka coś w was zmienia przed finałem Pucharu Polski? To już jedyny cel, w którym wszystko od was zależy.
To prawda i nic się nie zmieniło. Dalej chcemy wygrać Puchar Polski. To jest finał i wystarczy wygrać jeden mecz, by wznieść to trofeum. Jest ono na wyciągnięcie ręki, ale czeka nas ciężki mecz. Damy z siebie wszystko. Wszystkie siły na pokład, jedziemy do Warszawy by wygrać.
A czy uważa pan, że kwestia mistrzostwa Polski została już rozstrzygnięta?
Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Na koniec sezonu w przypadku równej liczby punktów, będzie się liczył bilans goli i wszystko jest możliwe, nawet w następnej kolejce możemy wrócić na fotel lidera. Nie wszystko już jednak zależy od nas. My mamy wpływ tylko na Puchar Polski i na tym się skupiamy.
Piotr Stokowiec: Powinien być rzut karny i czerwona kartka. Zobacz więcej!
Goni was jeszcze Piast Gliwice. Patrząc na to jaką piłkę grają gliwiczanie, mogą mocno namieszać.
Tak, ostatnio mają świetną formę i potrafili też wygrać w Gdańsku. Jesteśmy jeszcze nad nimi w tabeli, Legię też czeka jeszcze mecz z Piastem Gliwice. Musimy się skupiać na tym, na co mamy wpływ. Nie wszystko jest jeszcze stracone. Jak wygramy do końca każdy mecz, to patrząc optymistycznie można cieszyć się na koniec z sukcesu.
A czy przy tak wąskiej kadrze macie jeszcze siły na skuteczną walkę co trzy dni?
Teraz mecz jest w czwartek i mamy pięć dni na regenerację. Sił nie zabraknie. Jagiellonia grała w piątek i szanse są wyrównane.
W meczu z Zagłębiem Jagiellonia nie oddała żadnego strzału. Czy to oznacza, że możecie czuć się faworytami?
Oglądałem ten mecz i rzeczywiście, Jagiellonia nie wyglądała zbyt dobrze. To jednak nie może nas rozluźnić. Na finał Pucharu Polski też się mocno zmotywują i nie będzie z nimi tak łatwo, jak poszło Zagłębiu Lubin.
A czy po porażce z Legią wasza motywacja na Puchar Polski jeszcze wzrasta?
Jesteśmy bardzo zmotywowani, bo wiemy że była to nasza długa droga do finału. Teraz Puchar Polski jest na wyciągnięcie ręki i byłby to bardzo duży sukces dla klubu. Już sama gra na Stadionie Narodowym to wielka motywacja i o to jestem spokojny. Mam nadzieję, że przekłujemy to na dobrą grę.
I znów będziecie wspierani przez pełny stadion.
Tak, już w sobotę w Gdańsku było świetne wsparcie z trybun, w Warszawie będzie podobnie. Gramy też dla kibiców i cieszymy się, że coraz więcej ich przychodzi na mecze.
No tak, ale te wszystkie 3 bramki dla Legii strzelił sędzia i to ręką.
:)
Dziękuję, do widzenia.