Decydujące okazało się zgrupowanie w RPA. Kompletnie nieudane pod względem sportowym, ale okazuje się, że Leo Beenhakker jest niezadowolony również z innych aspektów wycieczki do Afryki. Działacze piłkarskiej centrali mieszkali razem z nim i zawodnikami w hotelu i podobno działali mu na nerwy. Jeszcze nie tak dawno przekonywali, że z holenderskim szkoleniowcem kadry rozmawiać chcą wyłącznie o sprawach związanych ze szkoleniem. Podczas ostatniego obozu wcale jednak o to nie pytali.
- Sam Leo z oczywistych powodów głośno tego nie powie, ale był wyraźnie zdenerwowany. Drażniła go bezpośrednia bliskość ludzi, którzy do tej pory nie mieli prawa z nim mieszkać pod jednym dachem - twierdzi człowiek blisko związany z drużyną narodową.
Beenhakker jak sam mówił, zniósłby jeszcze obecność prezesa związku Grzegorza Lato, choć i tak za kadencji Michała Listkiewicza ustalono, że żaden działacz nie będzie stacjonował w hotelu z kadrą. Do RPA pojechali jednak wszyscy: od wiceprezesa Rudolfa Bugdoła do małżonek oficjeli związku.
Trener z pewnością nie potrafił znaleźć się w takim towarzystwie, co wpłynęło na jego samopoczucie, a więc również na atmosferę w kadrze.