Po czerwonej kartce za faul Piotra Polczaka w 46. minucie, Zagłębie Sosnowiec nie miało w Gdyni wiele do powiedzenia. - Gratuluję Arce zwycięstwa. Ten mecz tak naprawdę skończył się w 46 minucie, bo zwykle przy rzucie karnym nie ma czerwonej kartki, tylko żółta. Zostaliśmy podwójnie ukarani i tak się w tym sezonie działo wielokrotnie. Jednocześnie dziękuję mojej drużynie za charakter. Zawodnicy go pokazali mimo spadku i walczyli za klub - powiedział Valdas Ivanauskas, trener Zagłębia.
Gdynianie ostrzeliwali bramkę Dawida Kudły. Pierwszego gola zdobyli dopiero w 85 minucie. - Spadł nam wielki kamień z serca, gdy w końcówce meczu po analizie VAR sędzia uznał bramkę. Mówiłem zawodnikom, że czeka nas ciężkie spotkanie i cieszę się z tego, że chłopcy zrealizowali to, co sobie założyliśmy, jeśli chodzi o prowadzenie gry. Grając z przewagą jednego piłkarza nie wdaliśmy się w bijatykę, tylko cierpliwie graliśmy swoje. Próbowaliśmy ugryźć Zagłębie, ale piłka długo nie chciała wpaść do siatki. Rzadko się zdarzają mecze, w których zespół oddaje 35 strzałów, w tym 15 celnych. Rozgrzaliśmy Dawida Kudłę, który wyczyniał cuda w bramce - przyznał Jacek Zieliński, szkoleniowiec Arki.
Wisła liderem grupy spadkowej, Arka odskoczyła od przepaści. Zobacz więcej!
Zawodnicy znad morza mocno musieli walczyć o komplet punktów. - Te punkty były ciężko wywalczone, ale dzięki temu lepiej one smakują. Teraz możemy się ze spokojem przyglądać sobotnim spotkaniom. Walka trwa dalej, przed nami kolejny mecz. W poniedziałek mamy drugi półfinał z Wisłą. Chcielibyśmy rozstrzygnąć kwestię utrzymania już w tym dniu, dlatego będziemy się przygotowywać jak najlepiej - podkreślił Jacek Zieliński.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Finał Pucharu Polski rozczarował. "Mecz nie był fenomenalny, a otoczka pozostawia dużo do życzenia"
Futbol wygrał z terrorem. Zobacz więcej!
Arka mogła uniknąć tak nerwowej końcówki, jednak Damian Zbozień nie wykorzystał karnego na początku drugiej połowie. - Do rzutu karnego było wyznaczonych dwóch zawodników. Wykonał go Damian, bo tak ustalił z Michałem Janotą. Można powiedzieć żartobliwie, że wszystko zrobił dobrze, tylko piłka nie wpadła do bramki. Mimo niepotrzebnego karnego, dalej graliśmy swoje i przyniosło to efekty. Defensywa zagrała na zero i jestem z tego zadowolony, bo z tego przede wszystkim rozliczam Damiana Zbozienia - podsumował Zieliński.