W meczu 35. kolejki Lotto Ekstraklasy Piast Gliwice w dramatycznych okolicznościach pokonał 2:1 Jagiellonię Białystok. - Ponownie w Gliwicach stało się coś wyjątkowego. Każdy nasz mecz jest ciekawy. Przyjechał do nas zespół bardzo dobrze zorganizowany o określonym potencjale piłkarskim. W pierwszych trzydziestu minutach mieliśmy problem, aby złapać nasz rytm. Ostatni kwadrans był już lepszy - powiedział Waldemar Fornalik, trener Piasta.
- Wyszliśmy na prowadzenie tuż przed przerwą, a chwilę po niej mogliśmy podwyższyć po główce Jodłowca. Jagiellonia po przeprowadzeniu zmian zaczęła lepiej grać i wyrównała. Później nastąpiła fenomenalna odpowiedź na 2:1, a za chwilę był kolejny rzut karny przeciwko nam. Emocji była cała masa, więc cieszymy się, że to my mamy trzy punkty. W przypadku remisu nastroje byłyby zgoła odmienne. Gratuluję drużynie zaangażowania i dobrej gry - skomentował wydarzenia z końcówki meczu opiekun gliwiczan.
Czytaj też: Sensacyjny remis w Warszawie, Legia traci pozycję lidera!
W obecnym sezonie Piast dokonuje rzeczy niebywałych. Ostatnio wygrał po raz pierwszy w historii z Legią w Warszawie, a teraz pokazał niesamowitą wolę walki. - Okoliczności końcówki meczu były wyjątkowe. Ostatnio z Legią też było dużo emocji i radości. Można powiedzieć, że są to wydarzenia porównywalne. Jeśli jednak dostaje się bramkę w samej końcówce, zaraz wychodzi się ponownie na prowadzenie, a rywal nie wykorzystuje drugiego karnego, to emocje są nieprawdopodobne - przyznał były selekcjoner reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich o krok bliżej od gry w Premier League! Leeds pokonało Derby County [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Po golu na 2:1 Tomasza Jodłowca cała ławka rezerwowych ruszyła do doświadczonego pomocnika. W tym gronie był również powściągliwy zawsze Waldemar Fornalik, który przy okazji... nabawił się urazu. - Coś złego stało się z moją łydką. Możliwe, że ktoś w ferworze walki wszedł mi wślizgiem, ale będę to wiedział po analizie VAR - śmiał się szkoleniowiec Piastunek.
Przeciwko Jadze między słupkami po raz pierwszy w tym roku stanął Jakub Szmatuła. - Uraz w meczu przeciwko Legii był na tyle poważny, że wykluczył go ze starcia z Jagiellonią. Będziemy na bieżąco monitorować sytuację. Jeśli dojdzie do sytuacji, że obaj bramkarze będą zdrowi, to zaczniemy się zastanawiać co dalej. Teraz nie ma tego problemu - wyjaśnił Fornalik.
Niezadowolony po porażce w jaskini lwa był Ireneusz Mamrot. - Wedle mojej oceny zasłużyliśmy na remis. Miałoby to dla nas ogromne znaczenie, bo wywalczylibyśmy punkt przewagi nad drużynami, które walczą z nami o czwarte miejsce. Musimy dalej szukać punktów, ale szkoda tych straconych w Gliwicach, bo wyrównaliśmy w końcówce - kręcił głową trener Jagiellonii.
- Musimy mądrzej grać, bo straciliśmy gola po naszej stracie. Rywal poszedł z kontrą i to były kluczowe momenty. Wiedzieliśmy, że w głowach piłkarzy Piasta będzie pojawiać się presja związana z walką o tytuł. My w drugiej połowie się otworzyliśmy, a mecz rozstrzygnęła ostatnia akcja - dodał.
Zobacz również: Wielki powrót Adama Frączczaka po chorobie nowotworowej
Mimo tego, że Jagiellonia w kilka chwil przeszła drogę z piekła do nieba i z powrotem, to mogła wrócić do Białegostoku z jednym punktem. - Mieliśmy piłkę meczową w postaci rzutu karnego Jesusa Imaza. Nie mamy jednak do niego pretensji, bo sporo "jedenastek" wcześniej wykorzystał. Ubolewamy natomiast, że dostał żółtą kartkę, bo wyklucza go to z meczu z Legią. Nie chcę na gorąco oceniać, ale uważam, że doszło do niepotrzebnych prowokacji, w konsekwencji czego jesteśmy osłabieni - zakończył Ireneusz Mamrot.