Od wielu lat PZPN nie interesował się polskimi piłkarzami grającymi za granicą od najmłodszych lat, czy też urodzonymi w innych krajach, lecz mających polskie pochodzenie. Tym razem jednak PZPN poszedł po rozum do głowy i Grzegorz Lato postanowił osobiście wybrać się po Sebastiana Boenischa.
Nie tylko zresztą po niego. Po wprowadzeniu nowych przepisów odnośnie występów w seniorskich reprezentacjach, ponownie otworzyła się furtka dla wielu piłkarzy, którymi w przeszłości w Polsce interesowały się głównie media. Prezes Lato odwiedzi nie tylko Boenischa, lecz wielu innych Polaków za granicami kraju.
- Powalczę o tego chłopaka. Trzeba tylko wybrać odpowiedni termin. Mógłbym pojechać do Boenischa na przykład przy okazji jakiegoś meczu Bundesligi. Wiem, że teraz ten chłopak w barwach Niemiec gra w finałach młodzieżowych mistrzostw Europy. Potem pewnie będzie chciał odpocząć, pojechać na urlop. Jak tylko zacznie się nowy sezon, to chętnie się z nim zobaczę - deklaruje w rozmowie z Dziennikiem prezes PZPN.
Sam Boenisch przyznaje, że nie jest jeszcze do końca zdecydowany, w której reprezentacji chce występować. Aktualnie jest podstawowym piłkarzem niemieckiej młodzieżówki. Nowe przepisy zezwalają piłkarzom zmieniać reprezentację, pod warunkiem, że nie wystąpili w seniorskiej drużynie narodowej w meczu o punkty.
Dzięki tym zmianom w regulaminie, Polska może powalczyć także o innych piłkarzy, o których jeszcze niedawno było głośno. W orbicie zainteresowań Polaków powinni znaleźć się ponownie Christoph Dabrowski, Robert Acquafresca, Felipe Kasmirski i Eugen Polanski.
Zaangażowanie w sprawę prezesa PZPN jest o tyle ważne, że z pewnością nada większy prestiż sprawie niż spotkanie chociażby z Maciejem Chorążykiem, który, choć jest ogromnym pasjonatem, nie nada spotkaniu z zawodniekim wspomnianego prestiżu.
O tym, jak ważne jest spore zainteresowanie, przekonywał niedawno Lukas Podolski, który kilka lat temu wyrażał chęć gry dla Polski. Polacy podeszli do tego jednak zupełnie nieprofesjonalnie i przegrali wyścig z Niemcami. Zresztą nie tylko o Podolskiego, ale także o Miroslava Klose i Piotra Trochowskiego.
- Żeby teraz przekonać Boenischa, trzeba wykazać maksimum dobrej woli. Nie wystarczą telefony. Leo Beenhakker powinien polecieć do Bremy i spotkać się z Sebastianem - mówi Podolski.