- Czuję się bardzo dumny, ale i nieco pechowy. Rozpoczęcie spotkania od straty bramki było dla nas bardzo trudne. To zmieniło nasze plany, ale jestem dumny ze swoich piłkarzy i fanów. Możemy być optymistami - opowiada w rozmowie z "BT Sport" Mauricio Pochettino. Argentyńczykowi nie udało się poprowadzić Tottenhamu do triumfu w Lidze Mistrzów. W finale Koguty przegrały z Liverpoolem (0:2).
Mecz zaczął się traumatycznie dla londyńczyków. Piłka po zagraniu Sadio Mane trafiła w rękę Moussy Sissoko, a rzut karny w drugiej minucie wykorzystał Mohamed Salah. W 87. minucie wynik ustalił Divock Origi.
- Mieliśmy pecha. Ten rzut karny to było coś, na co nie byliśmy gotowi. Trudno byłoby uwierzyć, że po kilkudziesięciu sekundach będziemy przegrywać 0:1. Trudno było to udźwignąć psychicznie - rozpamiętywał Pochettino.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Reprezentacja Polski wraca do walki o Euro 2020. "Brzęczek będzie chciał coś udowodnić"
Trener Kogutów dostrzegł jednak pozytywy. Liverpool też musiał cierpieć, żeby w końcu odnieść zwycięstwo. Rok temu zawodnicy Juergena Kloppa przegrali finał z Realem Madryt (1:3). - Musimy wyciągnąć naukę, tak jak The Reds z poprzedniej edycji. Cieszę się, że mogę pracować z tą grupą zawodników, ale gratuluję też Liverpoolowi - dodał.
Adrenalina bywa uzależniająca. Poczuł to już i argentyński trener, który liczy dni do kolejnego wielkiego meczu. - Chodzi o to, żeby próbować, wierzyć i wyruszyć w kolejną podróż, żeby wydarzyła się jak najszybciej. Finał Ligi Mistrzów to najlepszy mecz zaraz po tych z mistrzostw świata - przyznał szkoleniowiec Tottenhamu.
Koguty jeszcze nigdy nie wygrały Ligi Mistrzów.
Czytaj też:
-> Hugo Lloris: To bolesne dla wszystkich
-> Jakub Błaszczykowski wspierał Juergena Kloppa w finale