Meczu z Niemcami w Warszawie do końca życia nikt mu nie zapomni. Bronił świetnie, a nasza kadra wygrała z rywalem pierwszy raz w historii (2:0). Jak kariera klubowa układa się Wojciechowi Szczęsnemu świetnie, tak szczęście opuszcza go w reprezentacji.
Z 42 spotkań w narodowej drużynie bramkarz zepsuł może dwa, trzy? Prawie zawsze można było na niego liczyć. W tych kluczowych momentach miał jednak dużo pecha i mimo że obecnie z czystym sumieniem można nazwać go najlepszym polskim bramkarzem, to jednak w pamięci kibiców kadry pozostaje pewien niesmak.
Czerwona kartka
Ta seria zaczęła się na Euro 2012 od meczu otwarcia mistrzostw z Grecją. Szczęsny, wówczas 22-latek, który miał za sobą cały sezon w bramce Arsenalu, zderzył się z Marcinem Wasilewskim przy dośrodkowaniu rywala w drugiej połowie i reprezentacja za tę pomyłkę zapłaciła stratą gola. Piłkarz nie zrozumiał się ze swoim obrońcą, kto ma wybić piłkę, a Dimitris Salpingidis trafił do pustej bramki.
ZOBACZ WIDEO Rafał Gikiewicz o swojej liście celów: Przed nowym sezonem powstanie kolejna. 5 lat czekałem na powołanie
Po kilkunastu minutach Szczęsny mógł już o tym rozmyślać pod prysznicem, bo za czerwoną kartkę opuścił boisko w 68. minucie. Salpingidis wyszedł sam na sam z naszym bramkarzem, minął go, a ten specjalnie sfaulował napastnika Greków. Po spotkaniu tłumaczył, że rywal i tak strzeliłby gola, dlatego musiał w ten sposób zareagować.
Szczęsny się poświęcił, rezerwowy Przemysław Tytoń obronił rzut karny, a Polacy utrzymali remis 1:1 i spore szanse na wyjście z grupy. To Tytoń został jednak bohaterem, a Szczęsny "młodym, który nie udźwignął presji dużego turnieju". I już w nim nie zagrał.
Dawid Kownacki: Czułem się panem życia
Kontuzja
Cztery lata później Adam Nawałka również postawił na Szczęsnego, choć w eliminacjach Euro 2016 więcej grał Łukasz Fabiański. Drugi duży turniej i drugi pech. Bramkarz już w pierwszym spotkaniu mistrzostw we Francji doznał kontuzji. W meczu z Irlandią Północną zderzył się z Kyle'em Laffertym, co prawda dograł go do końca, ale później było już tylko gorzej. Lekarze naszej reprezentacji robili wszystko, by postawić Szczęsnego na nogi, ale zawodnik po dziesięciu dniach bez treningów dalej utykał. Stało się jasne, że nie pojawi się już na boisku.
Do końca turnieju, zresztą znakomicie, bronił Fabiański. Polacy odpadli dopiero w rzutach karnych z Portugalią w ćwierćfinale.
Przed mistrzostwami świata w Rosji w 2018 roku zapytaliśmy zawodnika Juventusu, czy to jakieś fatum. - Jakby się to stało podczas czterech turniejów, to mógłbym zacząć mieć wątpliwości - odpowiedział. - Wychodząc w składzie na mecz z Irlandią Północną nie myślałem o kartce ze spotkania z Grecją. Tak samo nie będę się zastanawiał nad kontuzją z Francji na mundialu w Rosji. Na Euro dwa lata temu do meczu z Ukrainą jeszcze wierzyłem, że wrócę. Nawet byłem przekonany, że będę zdrowy, ale wyszło inaczej - wspominał piłkarz.
El. ME 2020. Kamil Glik ma problem ze ścięgnem. Nasz obrońca nie trenuje
Błąd
Trzeci duży turniej z rzędu znów zaczął jako podstawowy zawodnik. Na mundialu w Rosji nie dostał czerwonej kartki, nie doznał też urazu, ale kibice także i po tych mistrzostwach nie wspominali jego gry z wypiekami na twarzy. Chyba, że ze złości.
- Dopełnieniem wszystkiego była przebieżka naszego bramkarza. Chyba do kiosku z napojami wyskokowymi - tak występ w pierwszym meczu z Senegalem ocenił ojciec Szczęsnego, Maciej, który w przeszłości też był bramkarzem, a obecnie pracuje jako ekspert w TVP.
Szczęsny junior zagrał w dwóch meczach na mistrzostwach świata, oba polscy piłkarze przegrali, a zawodnik miał swój udział przy stracie pierwszej bramki z Senegalem na 0:1. Była to prawdopodobnie kluczowa sytuacja tego turnieju.
Mecz otwarcia przegraliśmy 1:2, w drugim z Kolumbią również nie mieliśmy nic do powiedzenia, zespół z Ameryki Południowej ograł nas łatwo 3:0. W trzecim z Japonią bronił Fabiański, o czym dowiedział się dzień po drugiej porażce drużyny. W pojedynku o honor wygraliśmy 1:0 i wróciły pytania, dlaczego Fabiański nie grał od początku.
Zwłaszcza, że Szczęsnego obnażyły statystyki. W dwóch meczach przepuścił pięć goli, z sześciu strzałów obronił jeden.
Eliminacje
Dlatego nowy trener Jerzy Brzęczek nie określił jednoznacznie, kto będzie jego pierwszym wyborem. Fabiańskiego i Szczęsnego sprawdzał jesienią w meczach towarzyskich i Ligi Narodów, na tej podstawie chciał wyłonić podstawowego bramkarza.
Szczęsny zagrał w trzech meczach (z Irlandią, Włochami, Portugalią), nie wypadł jakoś spektakularnie, ale żadnego nie zawalił. Fabiański z dwóch występów zepsuł ten z Portugalią w Chorzowie przepuszczając przede wszystkim gola na 1:3. I Brzęczek postawił na Szczęsnego.
- To była dla mnie bardzo trudna decyzja. Wojtka i Łukasza traktuję jednakowo, obaj są dla mnie numerem 1, ale ze względu na przepisy nie mogę wystawić obu w pierwszym składzie. Wojtek będzie bramkarzem kadry co najmniej przez pierwsze półrocze - tłumaczył dyplomatycznie selekcjoner.
Szczęsny otworzył eliminacje Euro 2020, dobrze wypadł z Austrią (1:0) i Łotwą (2:0), ale od marca tego roku zaczął narzekać na ból w kolanie. Bardzo chciał dograć sezon do końca i przejść zabieg po spotkaniach eliminacyjnych z Macedonią Północną (7.06) i Izraelem (10.06), ale ryzyko pogłębienia kontuzji było zbyt duże. Zawodnika Juventusu czeka miesiąc przerwy, a do gry wraca Fabiański. Skoro Brzęczek wybiera pierwszego bramkarza na pół roku, to gracz West Hamu może zostać w składzie na dłużej. A nieszczęście jego kolegi w kadrze trwa dalej.
Baku. Miasto o zapachu ropy, które czeka na reprezentację Polski
A na serio - jaki jest sens Czytaj całość
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Wreszcie będzie bronił najlepszy bramkarz.