Uczył się dobrze, średnia zawsze minimum 4,4. Lekcji nie opuszczał, jak starsi koledzy zachęcali do wyjścia w miasto, zostawał w domu. Chciał, ale nie pozwalała mama. Wagary zaczęły się jednak niedługo później, od piłki.
Mama zawsze go pilnowała i dbała o rozwój syna. Powiedziała "nie" Bayernowi Monachium, bo Dawid musiał skończyć gimnazjum w Polsce, później pilnowała, by zrobił maturę. Wykształcenie syna było dla niej bardzo ważne, to w końcu nauczycielka z zawodu.
W sezonie mistrzowskim w Lechu (2014/15) piłkarz mieszkał z rodzicami i młodszą siostrą Julią, wtedy jeszcze dostawał szlabany. - Czasem trzeba powiedzieć "zostajesz", gdy inni idą się zabawić. Staram się dużo rozmawiać z synem i przekonywać, że starsi koledzy mogą pozwolić sobie na więcej. Musi bardzo uważać, bo pokus czeka na niego bardzo wiele - pani Aneta opowiadała w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", gdy syn stawał się gwiazdą ekstraklasy.
Błędy
Przed dorosłym życiem i pokusami nie zdołała go jednak ochronić. Zresztą Dawid to typ człowieka, który uczy się dopiero na własnych błędach. A te się nawarstwiały, gdy opuścił akademię Lecha. Mówił nam o tym pracujący w niej Krzysztof Chrobak.
ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Polska - Izrael. Przełomowy mecz Piotra Zielińskiego? "Nie oczekujmy, że będzie liderem"
- W akademii Dawid był przyzwyczajony do innego trybu życia i później zwyczajnie zaniedbał profesjonalne podejście do obowiązków. Nie przestrzegał diety, nieregularnie spał. W seniorach już nikt tak o piłkarza się nie troszczy, nie głaszcze po głowie. To dorosłe życie, po treningu każdy jedzie w swoją stronę. Kownacki do pierwszej drużyny trafił w wieku 16 lat. Przeszedł na ogromne obciążenia fizyczne. Na takim poziomie każdy szczegół jest istotny, on nie zwracał na to uwagi - wspominał trener.
Mimo wszystko piłkarz i tak dawał sobie radę w lidze. Nie musiał się mocno wysilać, by wiele znaczyć. Dzięki ogromnemu talentowi był zwyczajnie lepszy od starszych kolegów, coś na co inni musieli ciężko pracować, on miał już na starcie. W Lechu zaczęli nawet mówić, że "był za bardzo utalentowany na tamten moment".
Debiutował w ekstraklasie mając 16 lat, w drugim sezonie zdobył mistrzostwo Polski, szybko stał się kluczowym zawodnikiem drużyny, zagrał kilka znakomitych spotkań, strzelił parę goli. I "zwariował".
- Poczułem się panem życia, zaczęły się imprezy, dużo imprez, głowa nie wytrzymała. Myślałem wtedy, że już wszystko osiągnąłem, że nie potrzebuję ciężko pracować, bo przecież bronię się na boisku. A jak ci każdy mówi, że masz talent i jesteś super, to zaczynasz utwierdzać się w przekonaniu, że na tym talencie już pociągniesz - opowiadał nam niedawno Kownacki.
Pracownicy Lecha próbowali wpłynąć na zawodnika, on jednak nie chciał słuchać, wiedział lepiej. - Błędy zacząłem dostrzegać dopiero, gdy dostałem po tyłku - tłumaczył.
Euro U-21 2019. Paweł Kapusta: Kredyt zaufania dla polskiej młodzieżówki (komentarz)
Wpadka na Instagramie
Mówi, że po tacie ma wygląd, po mamie wrażliwość. Na Dzień Matki wytatuował sobie jej twarz na klatce piersiowej. Wiele rzeczy go wzrusza, emocjonalnie podchodził też do swojej roli w drużynie. W Lechu był dzieckiem, które chciało być dorosłe. Poczuł się liderem, gdy nie osiągnął jeszcze pełnoletności.
Zagubił się. Więcej kontaktów miał ze wszystkim dookoła, niż z piłką na boisku. W pewnym momencie tak bardzo pochłonęły go media społecznościowe, że nie zawsze był w stanie wyczuć sytuację. Gdy były trener "Kolejorza" Maciej Skorża ukrywał przed dziennikarzami kontuzję piłkarza, ten w tym samym momencie publikował na Instagramie zdjęcie nogi w gipsie.
Dał od siebie wiele, kibice zachwycali się jego grą, ale późniejsze oczekiwania i krytyka go przerosły.
- To chłopak inteligentny i kulturalny. Takiego zawodnika prowadzi się trudniej, bo potrafi zachować się tak, by na zewnątrz nie było widać, że ma problemy. Osoby o prostszej konstrukcji szybciej dają znać, że coś nie gra. On do takich nie należy - opowiadał Chrobak.
Koniec rozdziału "młody"
Ale ta historia nie skończyła się źle. Kownacki zrozumiał błędy po wyjeździe do Sampdorii. W Genui wiele zmienił: nastawienie do treningów i odżywiania, narzucił sobie dyscyplinę i zaczął zauważać, jak źle na jego rozwój wpływało zbyt luźne życie w Poznaniu.
Wiele doświadczył, zdobył mistrzostwo Polski, zagrał w ponad stu meczach w ekstraklasie, występował w europejskich pucharach, rozgrywkach ligi włoskiej i niemieckiej, był też na mistrzostwach świata z pierwszą reprezentacją, a niedawno urodziła mu się córka. Dalej jest jednak na początku drogi, ma dopiero 22 lata, w porę się wyciszył i skupił na karierze. W Fortunie Duesseldorf pokazał, że w niedalekiej przyszłości może wiele znaczyć, już teraz selekcjoner seniorskiej reprezentacji widzi w nim piłkarza pierwszego składu.
- Robię małe kroki, idzie powoli, czasem się cofnę, wrócę do punktu wyjścia, albo przesunę do przodu. Jestem jednak spokojny. Wiem, że jeżeli będę zasuwał tak jak teraz, to moja kariera eksploduje. Mocno pracuję i czekam na ten strzał - mówił.
Kadra do lat 21 to jego projekt, jest tam kimś więcej niż zawodnikiem, najlepszym strzelcem i kapitanem. To lider, którego głosu zawsze uważnie słucha trener Czesław Michniewicz. Młodzieżowym Euro kończy w swoim życiu rozdział "młody", ale ma wszystko, by zagrać w turnieju jak stary wyjadacz.
Dawidek tak ciężko doświadczony przez los..
Kolejny artykuł z płaczem, że wszyscy na niego chuchali i dmuchali a Dawidek sobie z tym nie poradził.Biedactwo.
rodzic myśli przyszłościowo a nie tu i teraz :)