Celestes potwierdzili, że są mocni w swoim pierwszym meczu w Copa America 2019. Tradycyjnie zachowali czyste konto, postrzelali, a po przekonującym zwycięstwie są głównymi kandydatami do awansu z pierwszego miejsca w grupie C. W meczu bez dramaturgii Urugwaj dominował pod każdym względem.
Najbardziej nieoczywistym piłkarzem w żelaznym składzie Urugwaju jest Nicolas Lodeiro. W porównaniu z jedenastką rozpoczynającą zeszłoroczne mistrzostwa świata zastąpił na lewym skrzydle Giorgiana De Arrascaetę. Najczęściej kontestowany przez rodaków gracz zyskał plusa u kibiców w meczu z Ekwadorem. W przeciwieństwie do wielu innych podopiecznych Oscara Tabareza, których pozycja jest niepodważalna, miał coś do udowodnienia i zrobił to.
Czytaj także: Kolumbia wygrała hit fazy grupowej. Falstart Argentyny
Loeiro strzelił gola ważnego, ponieważ otwierającego wynik w 6. minucie, a na dodatek efektownego. Po podaniu Luisa Suareza ruszył pod bramkę, założył przeciwnikowi "sombrero" i od razu po pomysłowym zwodzie, strzelił z powietrza do siatki. Także później miał udział w kilku ważnych wydarzeniach, a kiedy opuszczał boisko, słyszał brawa.
ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Nasz dziennikarz pewny awansu na mistrzostwa. "Możemy przegrać tylko sami ze sobą"
Skrzydłowy wysoko zawiesił poprzeczkę, ale konkursu na najładniejszego gola wieczoru nie wygrał. Przebił go Edinson Cavani, który w 33. minucie schował się przed obrońcami Ekwadoru i strzelił nożycami na 2:0. Cavani pięknie złożył się do uderzenia, a bramkarza zamurowało i tylko obserwował jak piłka leci do siatki. Gwiazdor Paris Saint-Germain zdobył pierwszego w karierze gola w Copa America.
Ekwador grał już w momencie gola Cavaniego w osłabieniu. Czerwoną kartkę dostał Jose Quinteros za uderzenie łokciem Lodeiro. Pytanie brzmiało, jak wysoko wygrają Celestes, a nie czy zwyciężą. Przed przerwą zrobiło się 3:0 dzięki Luisowi Suarezowi, a czwartego gola w 77. minucie La Tri strzelili sobie sami. W kuriozalnych okolicznościach własnego bramkarza pokonał Arturo Mina. Ekwador tym absurdalnym trafieniem podsumował swój występ w Belo Horizonte.
Czytaj także: Peru bez ognia. Wenezuela utrzymała remis w dziesięciu
La Tri nie zrobili przykrości Fernando Muslerze w dniu urodzin. Solenizant zachował czyste konto i nie napracował się. Wykonał kilka chwytów, zatrzymał jeden strzał, a generalnie przyglądał się piłkarskiej egzekucji. Ekwadorczycy grali tak samo źle w jedenastu i w dziesięciu, więc włącznie z Ennerem Valencią, skoncentrowali się na uniknięciu pogromu. 0:4 wygląda kiepsko, ale mogło być jeszcze gorzej.
Urugwaj - Ekwador 4:0 (3:0)
1:0 - Nicolas Lodeiro 6'
2:0 - Edinson Cavani 33'
3:0 - Luis Suarez 44'
4:0 - Arturo Mina (sam.) 78'
Składy:
Urugwaj: Fernando Muslera - Martin Caceres, Jose Maria Gimenez, Diego Godin, Diego Laxalt - Nahitan Nandez (64' Gaston Pereiro), Rodrigo Bentancur, Matias Vecino (81' Federico Valverde), Nicolas Lodeiro (75' Lucas Torreira) - Luis Suarez, Edinson Cavani
Ekwador: Alexander Dominguez - Jose Quinteros, Arturo Mina, Gabriel Achilier, Beder Caicedo Lastra - Jefferson Intriago, Jefferson Orejuela - Antonio Valencia, Angel Mena Delgado (29' Pedro Velasco), Ayrton Preciado (46' Romario Ibarra) - Enner Valencia
Żółte kartki: Lodeiro, Gimenez (Urugwaj)
Czerwona kartka: Jose Quinteros (Ekwador) /24' - za faul/
Sędzia: Anderson Daranco (Brazylia)