Reprezentanci Kamerunu mieli w czwartek (20 czerwca) po południu odlecieć do Egiptu na Puchar Narodów Afryki 2019. Tak się jednak nie stało. - Nasi piłkarze są wciąż w Jaunde. Wraz ze swoimi menadżerami nie zaakceptowali wysokości wypłat - tłumaczy rzecznik kadry, cytowana przez "Reuters".
Według nieoficjalnych informacji, gracze żądają po 40 mln franków CFA (około 60 tys. euro). Ponadto liczą na premię w wysokości 5 milionów franków CFA za zwycięstwo w pierwszym spotkaniu turnieju. Jeśli ministerstwo sportu zaakceptuje te warunki, to Kameruńczycy wsiądą do samolotu.
- Nasze "Lwy" otrzymały już po 20 milionów premii za udział w PNA w Egipcie, a w 2017 roku w Gabonie było to łącznie po 15 milionów - broni się Gabriel Nloga, rzecznik ministerstwa sportu. Dodał też, że premie za udział w najbliższym turnieju także zostały już wypłacone.
ZOBACZ WIDEO Euro U-21. Mentalność i dyscyplina atutami Polaków. "Nigdy nie będziemy wielkimi technikami"
Z piłkarzami Kamerunu negocjowała nawet legenda tamtejszego futbolu, Samuel Eto'o. Na razie bez skutku.
Czytaj także: Dziennikarz zasugerował, że Eto'o jest homoseksualistą, po czym... został aresztowany
Warto zauważyć, że spory płacowe przed dużymi turniejami nie są niczym nowym. Można nawet powiedzieć, że dla afrykańskich federacji piłkarskich to chleb powszedni. Nigeria i Ghana doświadczyły podobnych problemów przed i w trakcie ostatnich mistrzostw świata.
Przypomnijmy, że "Nieposkromione Lwy" mają w Egipcie bronić tytułu sprzed dwóch lat. Co jest też ciekawe, to na ich stadionach miał się odbyć turniej, ale z powodu opóźnień w przygotowaniach i obaw związanych z bezpieczeństwem ostatecznie Kamerunowi odebrano prawa do jego organizacji.
PNA 2019 oficjalnie rozpocznie się w piątek (21 czerwca) meczem Egiptu z Zimbabwe (godz. 22). Kameruńczycy po raz pierwszy na boisko mają wybiec cztery dni później, a ich rywalem będzie Gwinea Bissau.