- Nie dalej jak w lutym Uli Hoeness straszył konkurencję w programie "Doppelpass" i mówił: "Gdybyście tylko wiedzieli, kogo mamy dogadanego na lato!". Przyszło lato, powiedziało "sprawdzam" i okazało się, że Uli trochę blefował - mówi Tomasz Urban, ekspert telewizji Eleven Sports pracujący przy meczach niemieckiej ligi.
Wielkie umiejętności i szczeniackie zachowania. Dani Ceballos blisko AC Milan
Sezon 2019-20 ma być dla Bayernu Monachium czasem przełomowym. Według licznych zapowiedzi drużyna nowe rozgrywki rozpocząć ma gruntownie przebudowana. Niemieccy dziennikarze, słuchając odważnych deklaracji kierownictwa klubu, od dłuższego czasu używali nawet określenia "rewolucja". Dziennik "Bild" przed kilkunastoma dniami informował nawet, że Bayern ma do wydania na transfery aż 250 milionów euro. Tyle tylko, że aktywność bawarskiego klubu na rynku transferowym jak na razie na kolana nie powala.
Bayern zdążył już się rozstać z Arjenem Robbenem i Franckiem Riberym, legendarnym, ofensywnym duetem. Z Monachium wyniósł się także James Rodriguez. Gdy dorzuci się do tej grupy Matsa Hummelsa i Rafinhę okaże się, że upływ krwi jest naprawdę spory. A co ważne, Bawarczycy do tego momentu wzmocnili się jedynie w formacji obronnej, kontraktując Benjamina Pavarda i Lucasa Hernandeza. Nic więc dziwnego, że fani klubu z Monachium są coraz bardziej zaniepokojeni.
ZOBACZ WIDEO Mike Tyson wybuchł po pytaniu o Powstanie Warszawskie. "Czy wiem coś o powstaniu? Jestem niewolnikiem"
- Rynek transferowy nie jest łatwy dla Bayernu, bo monachijczycy mają bardzo mocną kadrę i aby ją wzmocnić, a nie tylko uzupełnić, musieliby wydawać już nawet nie dziesiątki, a setki milionów. A zbyt skorzy do tego nie są. Mają też określone wymagania, przez które odrzucili kandydatury Nicolasa Pepego czy Ante Rebicia i przez które nie chcą płacić za Timo Wernera - dodaje Urban.
"Lewy" czeka na wsparcie
Z polskiej perspektywy właśnie to jest najciekawsze: w tym momencie w składzie Bayernu nie ma żadnego nominalnego napastnika, będącego w stanie odciążyć w trakcie sezonu Roberta Lewandowskiego. Są wprawdzie w ekipie Alphonso Davies i niedawno ściągnięty Jann-Fiete Arp, ale to zawodnicy bardzo młodzi, wciąż się uczący. Oni na pewno nie mają takich umiejętności, by być pełnowartościowymi zmiennikami Lewandowskiego. W ostatnich miesiącach wiele pisało się o ewentualnym ściągnięciu do Monachium Timo Wernera, ale według informacji "Bilda" reprezentant Niemiec ma się w szatni Bayernu pojawić dopiero za rok.
Lewandowski o kwestii swojego zmiennika mówił w magazynie "Kicker". - Posiadanie rezerwowego napastnika byłoby dobre i dla mnie, i dla Bayernu - przyznał polski snajper.
- Klub musi sprowadzić piłkarza, który będzie w stanie pomóc od razu. Nie możemy czekać na niego na przykład dwa lata. Dzięki zmiennikowi mógłbym czasami odpocząć, obejrzeć mecz z innej perspektywy, wyciągać wnioski z tego, jak zespół radzi sobie beze mnie i później wprowadzać je w życie - dodał "Lewy".
Grzegorz Krychowiak podbija Rosję. Jest gwiazdą
- Trudno ocenić dotychczasowe ruchy transferowe Bayernu pozytywnie, bo właściwie nikogo z tych, o których się starali i którzy nie mieli w kontrakcie klauzuli odejścia, czyli Hudson-Odoi, Sane, Rodri, nie udało im się do siebie przyciągnąć. Z różnych oczywiście względów. Prawda jest też taka, że okno się dopiero zaczęło. Jeszcze mają trochę czasu. Pytanie natomiast, czy mają dobre pomysły. Bo mam wrażenie, że Hasan Salihamidzić działa bardziej spontanicznie niż w oparciu o konkretną strategię transferową - uważa Urban.
Sezon w Niemczech startuje 3 sierpnia, czyli za równo miesiąc. Właśnie wtedy Bayern zagra w meczu o Superpuchar Niemiec z Borussią Dortmund. Tydzień później Bawarczycy przystąpią do rywalizacji w Pucharze Niemiec. Kolejny tydzień później wystartuje Bundesliga. Klubowi działacze mają więc jeszcze trochę czasu na wstrzyknięcie w drużynę dodatkowej jakości.
Nikt z czołówki do nich nie pojdzie.