Na imigracyjnej liście ma numer 14. "Gottfried Fuchs, lat 50. Żona: Eugenia, lat 44. Czwórka dzieci: Jan, Yvonne, Anita i Natalia, odpowiednio 15, 15, 13 i 11 lat. Matka Sara Fuchs, 76 lat. Obywatele Niemiec, obecnie rezydujący w Paryżu, we Francji".
11 kwietnia 1940 roku kanadyjski urzędnik przybija przy numerze 14 pieczątkę "zgoda". Gottfried Fuchs zostawia za sobą dawne życie. Imię i nazwisko idola milionów Niemców wymazują z książek i protokołów sami Niemcy, i to już w 1933 roku. Uli Hesse, autor książki o historii niemieckiej piłki "Tor" jest pewien, że większość kibiców piłkarskich w Niemczech nie ma pojęcia, kim był człowiek, którego osiągnięcia przez ponad 100 lat nie powtórzył żaden z wybitnych niemieckich napastników. - Przykre, ale prawdziwe - mówi nam.
Sportowa Cuszima
Strzelanie w pamiętnym meczu 1 lipca 1912 r., na Igrzyskach Olimpijskich w Sztokholmie, Fuchs zaczyna już w drugiej minucie. Pół godziny później ma pięć strzelonych goli. Po kolejnych 30 minutach - 10.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski dla WP SportoweFakty: Szansa na medal na wielkim turnieju jest znikoma, ale chcemy dać Polakom radość i dumę
Cesarstwo Niemieckie rozbija Cesarstwo Rosyjskie 16:0. Do dziś jest to najwyższa oficjalna wygrana niemieckiej drużyny w historii. Rosjanie mówili potem o tym meczu: "sportowa Cuszima". Pod Cuszimą 28 maja 1905 roku Japończycy zniszczyli ich flotę. W Sztokholmie Gottfried Fuchs zniszczył ich drużynę.
Fuchs pozostaje rekordzistą liczby goli w jednym meczu aż do 2001 roku. Australijczyk Archie Thompson strzela wówczas 13 bramek amatorom z Amerykańskiego Samoa.
Gdy Fuchs ustanawia swój rekord, ma 23 lata. Rok wcześniej rozgrywa w kadrze niemieckiej debiut marzeń. W meczu wygranym 6:2 wbija dwa gole Szwajcarom. Łącznie w sześciu meczach w latach 1911-13 strzeli dla Niemiec 14 goli. Jest gwiazdą rodzimego klubu Karlsruhe FV. Tworzy zabójcze trio z przyjacielem Juliusem Hirschem i Fritzem Foerdererem. W 1910 roku zdobywają mistrzostwo kraju.
Jake Heller, dziennikarz amerykańskiej stacji NBC i prawnuk Fuchsa, do Karlsruhe pierwszy raz przyjeżdża w 2017 roku. Mówi nam: - Zobaczyłem, gdzie pradziadek razem z przyjacielem Juliusem grali w piłkę. Chodziłem ulicami, na których byli wtedy kochani. Ta wiedza, to przekonanie, że jestem dziś na świecie tylko i wyłącznie dlatego, że udało mu się uciec, to dla mnie niezwykle mocne doznanie.
Idol, milioner, Untermensch
Fuchs pochodzi z majętnej rodziny. Jego ojciec ma tartak, handluje drewnem. Rodzinę nazywają "drewnianymi lisami" ("fuchs" w języku niemieckim oznacza lisa - przyp. red.). A potem, po latach, Niemcy określą go mianem pierwszego "piłkarskiego milionera".
Dwa lata po pamiętnym meczu wybucha I wojna światowa. Obywatel Fuchs służy w niemieckim wojsku w stopniu oficera artylerii, zostaje odznaczony. W 1920 roku kończy karierę i angażuje się w rodzinny biznes. Jeździ po świecie i sprzedaje drewno. Z czasem przenosi się do Berlina. Zostaje tam członkiem klubu tenisowego Nikolassee e.V.
Najbliższy przyjaciel Fuchsa, Julius Hirsch, po zakończeniu kariery pracuje w Karlsruhe FV jako trener. Spędza w klubie ponad 30 lat. Staje się jego legendą. A potem razem z Fuchsem zostaje wymazany z kart historii. Gottfried Fuchs nigdy tego nie wybaczy rodakom. Nigdy nie wróci do ukochanego klubu.
"Bo zamordowali Jullera Hirscha" - kwituje.
"Najdroższa! Dotarłem bezpiecznie, wszystko idzie dobrze. Jadę teraz na Górny Śląsk, który nadal jest w Niemczech. Pozdrawiam z głębi serca, ślę pocałunki. Twój Juller" - pisze Julius Hirsch do 16-letniej córki Esther. Jest wtedy w drodze z Dortmundu do Auschwitz.
Tam, prawdopodobnie w 1943 roku, jeden z dwóch Żydów, którzy zagrali w futbolowej reprezentacji Niemiec, ginie. Drugi - jego przyjaciel Gottfried Fuchs - w tym czasie jest już w Kanadzie.
To, że nie są mile widziani w Niemczech, obaj zrozumieli w 1933 roku. W czerwcu nazistowski minister edukacji Bernhardt Rust zarządza wykluczenie Żydów z wszelkich organizacji sportowych. Niektóre kluby piłkarskie, chcąc przypodobać się władzy, wychodzą przed szereg i wyrzucają Żydów jeszcze przed ogłoszeniem decyzji. Hirsch o decyzji Karlsruhe FV dowiaduje się z gazety. To była ta nadgorliwość gorsza od faszyzmu.
Klub tenisowy Fuchsa włącza "aryjski" paragraf do swojego regulaminu w 1935 roku.
Uchodźca, persona non grata
W 1937 roku Gottfried Fuchs ucieka przed nazistami do Szwajcarii. Potem przenosi się do Francji. Zna francuski, jego przodkowie pochodzili z Alzacji. Dawny supersnajper niemieckiej reprezentacji wyjeżdża z Niemiec jako podczłowiek [Untermensch - niem.]. Chce emigrować do Kanady.
Dla kanadyjskich polityków rodzina Fuchsów to tylko kolejne numery na liście. Dla wielu Kanadyjczyków - niedogodność, a nawet zagrożenie. W kraju rośnie antysemicka propaganda, premier William Lyon Mackenzie King obawia się, że wpuszczenie zbyt wielu Żydów zakończy się zamieszkami.
Rodzina miesiącami czeka w Paryżu na decyzję o zezwolenie na imigrację, czas ucieka. Wszyscy pamiętają, jak rok wcześniej, w 1939, statek "St. Louis" z ich żydowskimi pobratymcami (na pokładzie byli też krewni Fuchsów) popłynął z Hamburga do Nowego Świata po lepsze życie, ale nie pozwolono mu - poza kilkudziesięcioma wyjątkami - wysadzić pasażerów w żadnym z portów na Kubie, w Kanadzie i USA. Z większością tych, których chciał uratować, kapitan Gustav Schroeder wrócił do Europy, do europejskiego piekła wojny. Według szacunków, z 936 pasażerów ponad 250 zginęło potem w Holokauście.
Dopiero w listopadzie 2018 roku premier Kanady Justin Trudeau oficjalnie przeprasza za odesłanie statku do Europy. Kanada w czasie wojny przyjęła najmniej Żydów z państw Zachodu - tylko 5 tysięcy. Stany Zjednoczone dla porównania - 200 tysięcy ludzi.
Fuchsowi się udaje. Po miesiącach starań Kanadyjczycy przyjmują jego rodzinę, wraz z 27 innymi grupami emigrantów. W Kanadzie Gottfried Fuchs staje się Godfreyem Fochsem.
Dwa miesiące po ucieczce Fuchsów Niemcy weszli do Paryża.
Jake, prawnuk piłkarza, na drugie imię ma Godfrey. Jako młody chłopak szybko poznaje historię pradziadka, po którym je nosi. Mieszka w Kanadzie, ale dorasta grając w europejski futbol. Kocha ten sport.
- To jest historia niezwykle istotna również dzisiaj: rodzina uchodźców, prosząca o azyl. Oczerniani i poddawani ostracyzmowi emigranci - oni są moją rodziną. Nie tak dawno temu byliśmy trzymani na odległość, zamykani w aresztach śledczych, odsyłani tam, skąd przyszliśmy. Mój pradziadek był bohaterem, a potem podczłowiekiem, który uciekał. Dziś ja Kanadę nazywam domem.
Niemcy zapomnieli, niemieccy naziści pamiętali
W 1955 roku do Godfreya Fochsa przychodzi kartka pocztowa z RFN. To zdjęcie złotej zachodnioniemieckiej drużyny futbolowych mistrzów świata, sportowych bohaterów z meczu obwołanego "cudem w Bernie". Na kartce widnieją podpisy piłkarzy, którzy kilka miesięcy wcześniej pokonali faworyzowanych Węgrów 3:2. Nadawcą jest trener Niemców, Sepp Herberger.
W 1909 roku, w meczu Karlsruher FV - Phoenix Mannheim, dwunastoletni wówczas Herberger ogląda z trybun dwa gole Fuchsa. Przypomina o tym byłemu piłkarzowi w kolejnym liście, który do niego wysyła:
"Byłem małym uczniem w Mannheim, gdy najpierw usłyszałem o twoich umiejętnościach, a potem zobaczyłem, jak grasz. Twój sposób gry wywołał we mnie i moich przyjaciołach podziw".
Przez lata Fuchs i Herberger utrzymują kontakt. W maju 1972 roku zachodnie Niemcy planują otwarcie Stadionu Olimpijskiego w Monachium. 60 lat po pamiętnym rozbiciu Rosjan przez zespół Fuchsa, niemiecka drużyna olimpijska na inaugurację obiektu miała zagrać z zespołem ZSRR.
Herberger stwierdza, że to znakomita okazja, aby na dobre przywrócić rodakom pamięć o wybitnym sportowcu. Wysyła list do niemieckiej federacji piłkarskiej. Pisze w nim, że taki gest byłby dobrze odebrany w społeczeństwie. Że byłby symbolicznym wyrównaniem niesprawiedliwości.
Słynny trener jest tak pewny zgody federacji, że informuje Fuchsa, aby zarezerwował sobie datę 24 maja 1972 roku. Odpowiedzią niemieckiego związku futbolowego jest jednak odmowa. Działacze tłumaczą, że rzekomo federacja jest w ciężkiej sytuacji finansowej i nie stać ich na opłacenie przylotu piłkarskiej legendy z Kanady. Drugi powód jest jeszcze bardziej kuriozalny i trudny do pojęcia. Według federacji bowiem zaproszenie Fuchsa stworzyłoby "niefortunny precedens". O co może chodzić? O zapraszanie do Niemiec byłych żydowskich reprezentantów tego kraju. Fuchs był jednak ostatnim żyjącym Żydem, który zagrał w niemieckiej kadrze. Drugim był jego przyjaciel, nieżyjący od dawna Hirsch.
Herberger, sam w latach 1933-1945 należący do nazistowskiej partii - był zresztą trenerem reprezentacji III Rzeszy w latach 1936-1942 - wysyła do Fuchsa gorzki, pełen żalu list. Nie wie, że jego idol nie żyje od kilku tygodni. Godfrey Fochs nie doczekał chwili, gdy jego dawna ojczyzna odrzuciła go po raz drugi - zmarł 25 lutego 1972 roku w Montrealu na zawał serca. Miał 83 lata.
W latach 70. we władzach niemieckiej piłki wciąż zasiadają byli członkowie NSDAP, m.in. członkowie zarządu Niemieckiego Związku Piłki Nożnej (DFB) Hans Deckhart i Degenhard Wolf. A przewodniczący komisji Bundesligi Rudolf Gramlich, też były piłkarz, był członkiem SS, sądzonym za zbrodnie wojenne. Bezpośrednio po wojnie nazwiska Fuchsa i Hirscha wróciły co prawda do oficjalnych statystyk niemieckiej reprezentacji, ale nic więcej za tym nie poszło. Żydowscy sportowi bohaterowie Niemiec nadal byli zapomniani, bo czas na rozliczanie się z brunatną przeszłością niemieckiego sportu przyszedł dopiero 30 lat później.
Wina i wstyd
W 2006 roku Niemcy organizują mistrzostwa świata w piłce nożnej. To dopiero wtedy ówczesny szef związku, Theo Zwanziger, mówi:
- Za kilka tygodni będziemy gościli tu świat i dlatego chcemy zmierzyć się z historią. Otworzyliśmy nasze archiwa i jesteśmy otwarci na krytykę, na dyskusję. Chcemy uczyć się z naszej historii. Chcemy bliżej poznać jej ciemną erę. To dopiero początek.
W 2005 roku niemiecka federacja ustanawia nagrodę im. Juliusa Hirscha za pracę na rzecz wolności i tolerancji. W Badenii-Wirtembergii wręczana jest z kolei lokalna nagroda im. Gottfrieda Fuchsa. W 2012 roku przy okazji mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie delegacja niemieckiej reprezentacji odwiedza były niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau. Przyjeżdżają m.in. piłkarze z polskimi korzeniami - Miroslav Klose i Lukas Podolski - oraz dyrektor sportowy drużyny Oliver Bierhoff i selekcjoner Joachim Loew. A Philipp Lahm, gwiazda kadry i Bayernu Monachium, mówi:
- To było dla mnie ogromne przeżycie. Zdjęcia zamordowanych rodzin, dzieci - to mnie dogłębnie poruszyło. Doskonale wiem, ile osób zginęło w Auschwitz, ale do tej pory byli to anonimowi dla mnie ludzie, a teraz nabrali rysów. Mam cały czas przed oczami ich twarze, sylwetki. Zapamiętam to do końca życia. Nie potrafiłem od razu ocenić tego, co zobaczyłem. Byłem pod ogromnym wrażeniem. Auschwitz to część niemieckiej historii, bardzo smutny rozdział, który już nigdy nie ma prawa się powtórzyć.
Dziś, jeśli przejdziemy się na spacer w Karlsruhe, znajdziemy dwóch przyjaciół z boiska. Ulicą Juliusa Hirscha dojdziemy na plac Gottfrieda Fuchsa.
---
W pracy nad artykułem korzystałem m.in. z publikacji w "Der Spiegel", "Juedische Sportsstars", Vice.com".