"Kolejorz" pożegnał latem aż dwunastu piłkarzy, ale nowych pozyskał tylko pięciu, wzmacniając przede wszystkim defensywę (Djordje Crnomarkoviciem, Lubomirem Satką oraz Tomaszem Dejewskim), a także bramkę (Mickeyem van der Hartem) i środek pola (Karlo Muharem).
Na Bułgarską może jeszcze trafić boczny obrońca, lecz tylko w przypadku odejścia Roberta Gumnego. Pozostałe luki mają wypełnić zawodnicy wracający z wypożyczeń i tu oczy są zwrócone przede wszystkim na Jakuba Modera, Tymoteusza Puchacza oraz Pawła Tomczyka.
Patrząc chłodno, Lecha nie stawia się raczej w roli kandydatów do mistrzostwa, podobne podejście mają władze klubu. Prezes Karol Klimczak jeszcze w maju mówił, że celów sportowych na sezon 2019/2020 nie będzie, a trener Dariusz Żuraw ma się skupić na budowie drużyny.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski nie patyczkuje się. "Szkolenie jest na niskim poziomie"
Realizacja takiego podejścia jest jednak w praktyce nierealna. W Poznaniu nie da się funkcjonować bez ambicji sięgających czołówki tabeli, bo publiczność takiego "Kolejorza" nie chciałaby oglądać. Gdyby poznaniacy faktycznie o nic konkretnego się w nowych rozgrywkach nie bili, frekwencja na trybunach Stadionu Miejskiego znów będzie mizerna (sięgnie najwyżej kilku tysięcy osób na jednym meczu), co odbije się na wpływach z biletów. Na to Lech nie może sobie pozwolić, bo już w minionych rozgrywkach gorsze wyniki połączone ze spadkiem zainteresowania przyniosły mu kilkanaście milionów złotych straty.
->Warta Poznań zagra jesienią w Grodzisku Wlkp.
Przed nowym sezonem kluczowe jest jedno pytanie: czy dzisiejszy Lech Dariusza Żurawia jest w stanie znów porwać trybuny i sprawić, że kibice tłumnie wrócą na Stadion Miejski? Mogłoby się wydawać, że będzie to trudne, ale nastroje w stolicy Wielkopolski są ostatnio zaskakująco dobre. Fanom "Kolejorza" podoba się polityka wprowadzania do składu większej liczby wychowanków, a gdy podczas niedawnego sparingu z duńskim FC Midtjylland (2:1), w końcówce na boisku przebywało aż dziesięciu absolwentów akademii (rodzynkiem był Crnomarković), publiczność reagowała entuzjastycznie na każde zagranie.
Właśnie o takim Lechu, złożonym z wychowanków, dla których Bułgarska nie będzie tylko przystankiem w karierze, marzą kibice i takiemu Lechowi będą w stanie zdecydowanie więcej wybaczyć. Dlatego Żuraw może liczyć na kredyt zaufania. Popłynie on zarówno z trybun, jak i klubowych gabinetów. 46-latek raczej nie podzieli losu Ivana Djurdjevicia czy Adama Nawałki i nie zostanie zwolniony przy pierwszym kryzysie. Sam jednak trochę buduje wysokie oczekiwania, bo podczas niedawnej prezentacji drużyny w galerii "Posnania", przyznał otwarcie: - Patrząc ilu kibiców tu przyszło, musimy walczyć o najwyższe cele, nie mamy innego wyjścia.
Nowy kapitan Darko Jevtić dorzucił, że tymi celami ma być dublet (mistrzostwo i Puchar Polski), a takie deklaracje zostają w głowach i będą potem zestawiane z tym, co "Kolejorz" pokaże na boisku. Dlatego właśnie dziś zarówno piłkarze, jak i sztab powinni ich unikać. Oczekiwania i tak będą duże, bo takie są realia przy Bułgarskiej. Biorąc pod uwagę fakt, że o rzeczywistym potencjale nowego Lecha wiemy na razie niewiele, a ruchy kadrowe raczej trudno nazwać szaleństwem, nie warto jednak dokładać sobie kolejnej dawki presji.
Poznańskiej drużynie (zwłaszcza tak odmłodzonej) dużo łatwiej będzie zaatakować czołówkę z przyczajenia, niż gdyby miała to robić jako oczywisty faworyt. Dziś nim bez wątpienia nie jest i taka rola będzie dla niej znacznie wygodniejsza.